*13*

10 0 0
                                    

Podjechaliśmy z Lukiem pod bazę. Przez całą drogę wypytawał mnie dlaczego tu jedziemy, co się stało itp. Wysiadłam i trzasnęłam drzwiami od samochodu i mi powiedziałam co się wydarzyło i dlaczego Ashton chciał ze mną akurat rozmawiać. Pokazaliśmy identyfikatory naszemu ochroniarzowi i weszliśmy na moją posesję. Weszliśmy do środka.

-Ashtonie Irwinie podejdź do mnie w trybie natychmiastowym!- krzyknęłam na cały głos aby mnie usłyszał.
Szybki jest. Nie minęła minuta a ten był już przy mnie. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.- W jakim szpitalu oni są?

-Na Crowded Street. Pojadę z Tobą Suz..- powiedział.

-Nie. Zostań tu i czekaj na moja informacje to jest rozkaz. Luke ze mną pojedzie. I nie ma żadnego "ale" Nate Ty też zostajesz. Jak coś się będzie działo czy coś to zadzwonię. To jest rozkaz, jeśli ktoś mnie nie posłucha i złamie MÓJ rozkaz automatycznie zostaje zabity przeze mnie. Zrozumieliście?- zapytałam?

-Tak wszystko jasne...- odpowiedział Nathaniel. Jest wkurwiony na mnie ale tak będzie najlepiej dla nas wszystkich. Pokazałam palcem m Lucasa że ma iść za mną. Poszłam w stronę wyjścia. Wyszliśmy z mojej posesji i skierowaliśmy się do BMW. Usiadłam na miejscu kierowcy, a Luke był niezadowolony.

-Luke- odezwałam się do niego- jestem zbyt wkurwiona mogę spowodować wypadek. Poprowadzisz? Proszę.- powiedziałam.

-Chciałem Ci to powiedzieć księżniczko ale bałem się że się zdenerwujesz i pojedziesz i coś mogłoby się stać, a tego nie wybaczyłbym sobie że nic nic tym nie zrobiłem. Poprowadze księżniczko a Ty trochę się postaraj uspokoić. Będzie dobrze, mam taką nadzieję- powiedział ostatnie zdanie szeptem.

-Też mam taką nadzieje ale musimy się trochę przygotować ze jednak nic nie będzie dobrze.
Zamieniliśmy się miejscami w samochodzie i odjechaliśmy w stronę szpitala. Gdy stanęliśmy na parkingu przed szpitalem, Luke zgasił silnik i wysiedliśmy z auta. Zamknęliśmy go i weszliśmy do środka. Stanęliśmy przy recepcji i zapytaliśmy gdzie leżą nasi przyjaciele, recepcjonista odpowiedział że na 8 piętrze w sali 377. Chociaż jedno szczęście że leżą leżą tej samej sali. Weszliśmy do windy i wcisnęłam przycisk z numerem 8. Cały ten czas w windzie się dłużył i coraz bardziej byłam zdenerwowana. Bardzo się boję co będzie czy wyjdą z tego cało? Czy ktoś z nich umrze? Czy obaj umrą? Boję się tego co będzie. Jak coś się któremuś stanie nic nie bedzie takie samo. Bedzie pustka, rozpacz i tęsknota. Nie chcę tego znowu przeżywać.

~¤~¤~
Hejka! Mamy kolejny rozdział! Następny niebawem się pojawi. Do następnego kochani! ❤

We'll never be.. / L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz