Na moje szczęście albo i nie, pogoda następnego dnia okazała się znośna. Może nie było na tyle ciepło, żeby zrezygnować ze swetra na rzecz krótkiego rękawka, jednakże spomiędzy chmur przedostawały się promienie słoneczne rozświetlający ponurą aurę tego miasteczka.
Koło dziesiątej dostałem od Desmonda propozycję wspólnego lanczu, na który przyniesie kopię zeznań świadków incydentu na poczcie. Zdziwiłem się, że tak szybko to załatwił, ale narzekać nie mogłem. Im szybciej uda nam się załatwić sprawę, tym szybciej wrócę do domu.Na śniadanie, zgodnie z propozycją siwego recepcjonisty, który zapewne zastąpił młodszego, wybrałem się, do znajdującego się w centrum miasteczka baru mlecznego. Notabene, mężczyzna mówił jeszcze mniej wyraźnie niż jego poprzednik. Wnętrze było urządzone całkiem przyjemnie, przywodzące na myśl typowe mieszkanie babci. Ciemna boazeria, na której wisiały obramowane malunki górzystych krajobrazów. Stoliki z lat dziewięćdziesiątych, krzesła z miękkimi poduszkami i bar, obsługiwany przez nastolatkę. Dziewczyna przez cały czas żuła gumę i bawiła się telefonem, nie zwracając na mnie uwagi. Na całe szczęście zza drzwi, prowadzących zapewne do kuchni wyszła kobieta zbliżająca się do czterdziestki, posyłając młodej mordercze spojrzenie. Chwyciła leżący na blacie notesik i podeszła do mnie z szerokim uśmiechem.
— Witam ujutno pana — powiedziała starsza szatynka o ulizanych krótkich włosach — Czym mogę posłużyć?
No świetnie. Po prostu bosko. Zaiste cudownie!
— Macie tutaj może jakieś menu śniadaniowe? — zapytałem, a kobieta kiwnęła twierdząco głową, podając mi obite starą, bordową skórą kartę dań z logiem baru na przedzie. Szybko przeleciałem wzrokiem część ze śniadaniami, po czym zamówiłem bajgla z kurczakiem oraz kawę rozpuszczalną.
— Czy to wsio? — zapytała niewyraźnie, zapisując moje zamówienie w notesiku.
Pokiwałem twierdząco głową, a kobieta ruszyła natychmiast w stronę drzwi za ladą, rzucając w stronę zapewne córki, karcące spojrzenie. Dziewczyna zrobiła gumowego balona i ignorując matkę, dalej bawiła się telefonem. Cóż, widać, że nawet na takim zadupiu jak Bergues nastolatki mają tak samo „olewawczą" mentalność i brak ogłady. Jeżeli kiedykolwiek będę miał dzieci, mam zamiar nauczyć je szacunku do rodziców, tak jak należy. Nie mam zamiaru mieć pod dachem bezużytecznego darmozjada, który koegzystuje w swoim wyimaginowanym świecie ideałów z pierwszych stron szmatławców.
Na danie musiałem trochę poczekać, więc w tym czasie postanowiłem sprawdzić co dzieje się w świecie. W internecie oczywiście trwały burze. Jedne portale chciały przegonić siebie wzajemnie, a w rezultacie pisząc wszędzie co innego. I weź tu człowieku, wyciągnij jeden racjonalny wniosek, gdzie większość z nich wypisane miała takie głupoty, że głowa mała. Nie chcąc więcej się już irytować, wyłączyłem przeglądarkę w telefonie i postanowiłem napisać do narzeczonej.
Hej :) Jak mija ci ranek? Żyjesz jakoś beze mnie? ;D
Oczywiście, na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
Heey :D Dzisiaj idę do pracy dopiero na piętnastą, więc leniwie :P I nie pochlebiaj sobie za bardzo. Jak tam u ciebie rozmawiałeś już z dzieciakiem?
Zaśmiałem się pod nosem.
Leń >///< Z nim jeszcze nie, ale wczoraj wieczorem przyszedł do mnie ten cały Desmond. Całkiem miły facet, swoją drogą. I o dziwo mówi normalną francuszczyzną!!! :O
To chyba dobrze. Może zostanie twoim tłumaczem :DD A jak tak pogoda? Podobno zapowiadali deszcze na północy.
Na razie jest znośnie. Wczoraj lało. Tęsknie za naszą ciepłą śródziemnomorską bryzą T_T
CZYTASZ
Północny Wiatr | L.S || PRZERWANE
FanficLouis Tomlinson jest młodym, dobrze prosperującym francuskim prawnikiem. Pewnego dnia dostaje lukratywną ofertę obrony syna szewca. Wszystko byłoby cudowne - szansa na duży zarobek w krótkim czasie, kolejna wygrana sprawa doCV - gdyby nie jeden, mal...