Chapiter 17 ~Conférence sur le mensonge~

71 6 2
                                    

 Weekend według prognoz zapowiadał się znakomicie. To znaczy znakomicie jak na pikardyjskie warunki.  Żadnego deszcze, a tym bardziej burzy, lekkie zachmurzenie i dziesięć stopni w cieniu. Nic tylko korzystać z tak sprzyjającej pogody! A jaki jest na to najlepszy sposób? Oczywiście zajmować się sprawą rozwydrzonego dziewiętnastolatka, któremu czasem aż nazbyt się nudzi. Jak pięknie...

  Ślęczałem od siódmej rano nad laptopem z kubkiem proszkowanej kawy z dużą ilością cukru, by zabić ten chemiczny smak i przeszukiwałem setki forum, grup czy cholernych stron internetowych w poszukiwaniu pomocy. O ile bez trudu mogłem znaleźć wszelkie przypadki młodocianych przestępców, którzy albo sobie porządnie naskrobali, albo ich winna okazała się zwykłym oszustwem, o tyle nie mogłem znaleźć niczego na temat domniemanych postronnych układów z sędzią. To nie było tak, że na całym świecie nigdy taka się sytuacja nie zdażyła - niejednokrotnie zdarzała się sytuacja, w której oskarżyciel miał umowę z sędzią, ale takie sprawy:  

  a) były zamiatane pod dywan, żeby nie oczerniać SPRAWIEDLIWEGO I BEZSTRONNEGO sędziny,

b) nikt tego nie udowodnił bądź nie był tego świadom.

W każdym razie żadnych szczegółów, co należy w takiej sytuacji zrobić, bo ja sam szczerze powiedziawszy, jeszcze z podobną sytuacją w swojej karierze się nie spotkałem. Życie czasem rzuca kłody pod nogi, ale po to mam te kończyny, by przez nie przeskoczyć, czyż nie? Decydując się na zawód prawnika, byłem gotów na to, że nie będzie to prosty zawód. I oto przede mną pierwsze porządne wyzwanie.  

  Podniosłem do ust pusty już niestety kubek. Patrząc na ciemne plamy, przyciemniające niegdyś zapewne porcelanową biel, westchnąłem przeciągle. Nie czuję się wcale rozbudzony. Odłożyłem naczynie z powrotem na stolik i kliknąłem, odszukawszy w yahoo kolejny link, z resztką nadziei wybrałem go.

Otworzył mi się pdf referatu amerykańskiego teoretyka prawa i administracji państwowej (jak sam się tytułował już na samym wstępie) Samuela Farewella. Miał on wytłuszczony tytuł w języku angielskim, który o ile dobrze rozumiałem, jawił się jako:  

Sądy niezawiłsłe i podlegające prawu, a upodlenia i krętactwa sędziów. Teoria przeciw praktyce.* 

Interesujące i dość kontrowersyjne, ale może wreszcie tutaj uda mi się coś odnaleźć. Na wszelki wypadek przed rozpoczęciem lektury, przygotowałem tłumacza. Żeby nie było - znam i umiem angielski, ale lepiej w razie czego się zabezpieczyć, niż później żałować. 

  "Śmię twierdzić, że to, co na papierze i w teorii bywa częstokroć profanowane, zgniatane i wyrzucane bez szacunku jak kartka ze szkolnego zeszytu, do śmietnika. Bo po cuż i na cuż dodawać do brudu kolejne warstwy? Tylko się kurzy niepotrzebne i mama będzie głośniej krzyczeć."

Farewell zaczyna w dość nietypowy sposób jak na osobę po studiach prawych, ale przez to jego dzieło zaintrygowało mnie jeszcze bardziej.  

  "Każde działanie wbrew powszechnie panującym normą, lecz nieudowodnione to wciąż przestępstwo jak każde inne - napasć, morderstwo, gwałt. Są jednak pewne podmioty, które czując się ponad prawem, nie zdają sobie sprawy z przekraczania tej cienkiej granicy. Nadludzcy bogowie - za takich siebie mają. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie takie persony zajmują najważniejsze stanowiska w państwach, ba, na światowych "troniskach" wielkich głów!"  

Sam wstęp zajmował jakieś dobre trzy strony, więc by nie marnować czasu tylko pośpiesznie przeleciałem resztę wzrokiem i zszedłem na dół poszukując rozdziału zatytułowanego groteskowo: "Panie Sędzio, proszę się nie uśmiechać!"

Północny Wiatr | L.S || PRZERWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz