Rozdział 5

288 17 7
                                    

Julie pov's

- No chodź. Zrób to ze mną! - krzyczał pijany

- Daniel, proszę! Zostaw mnie - błagałam, stojąc w kącie pokoju

- No co skarbie? Boisz się mnie? Nie będę na ciebie czekał nie wiadomo ile.

- Nieprawda! Zostaw mnie, bo jak nie... - przerwał mi

- Bo jak nie to co? Co mi zrobisz skarbie?  - zapytał złośliwie

Zaczęłam głośniej szlochać. Ukryłam twarz w dłoniach i osunęłam się na podłogę, nie mogąc już ustać na własnych nogach. Lęk przed Daniel'em miał nade mną całkowitą władzę.


Shawn pov's

- Julie? Ej piękna obudź się. - Potrząsnąłem lekko dziewczyną. - Nie płacz. Nic ci się tu złego nie stanie. Obiecuję. - Powoli zaczynała  się uspokajać.

Shawn...ja...ja przepraszam. Nie chciałam cię obudzić. Przepraszam. Naprawdę mi przykro.

- Ej mała, ale wszystko jest okej. Nic się nie stało. Każdemu może się przyśnić koszmar. To nie jest zależne od nas.

- I tak cię przepraszam - odparła, pociągając jeszcze nosem

- Nie płacz już. Spokojnie. - Podałem jej chusteczkę.

- Dobrze. - Przyciągnąłem ją do siebie.

- Jest jeszcze wcześnie - oznajmiłem

- A która jest godzina?

- Czwarta nad ranem. Spróbuj jeszcze zasnąć. Ja wracam do siebie, ok?

- Nie...Shawn, zaczekaj.

- Hmm?

- Mógłbyś się obok mnie położyć? Proszę...nie zasnę już, jeśli mnie teraz zostawisz... - Usiadłem ponownie na łóżku.

- No dobra. Przekonałaś mnie. Zostanę na noc. - Poklepała łóżko w miejscu gdzie miałem się położyć.

Położyłem się obok niej. Wtuliła się w moje ciało i po niedługim czasie odleciała do krainy snów. Gdy zasnęła przyciągnąłem ją bliżej siebie i objąłem. Po chwili i ja oddałem się w objęcia morfeusza.

Obudziłem się jakoś po jedenastej. Julie jeszcze słodko spała. Postanowiłem jej nie budzić. Po cichu wyszedłem z sypialni i skierowałem się swojego pokoju, z którego szybko wziąłem ubrania, aby następnie udać się do łazienki. Po wykonaniu porannej toalety, ubrałem się i zszedłem na dół - do salonu. Usiadłem na kanapie iw łączyłem TV. PO chwili uświadomiłem sobie, że dom od wczoraj jest pusty. Nikogo tu nie ma. No oczywiście poza mną i Julie. Rodzice wyjechali na parodniową wycieczkę, a Aaliyah nocuje u swojej najlepszej przyjaciółki.

Usłyszałem kroki. Obróciłem się w stronę schodów i ujrzałem tam zaspaną nastolatkę. Od razu wstałem i do niej podszedłem.

- Hej! - rzuciła

- No cześć! - Przytuliłem ją na powitanie. - Jakoś wczoraj zasnęłaś. - Poruszyłem zabawnie brwiami. - Jak się spało?

- Dzięki temu, że zostałeś to w miarę dobrze. - Posłała mi swój uroczy uśmiech.

Przez moment miałem ochotę zapytać się jej o czym był koszmar, który się jej wczoraj przyśnił, ale zrezygnowałem z tego niezbyt trafnego pomysłu.

- Co chciałabyś na śniadanie? - Pogłaskałem ją po plecach.

- Hmm pomyślmy. Na co ja mam dziś ochotę? - mówiła sama do siebie, szczerząc się przy tym

- Ja wiem chyba na co masz ochotę. Na mnie - wyszeptałem mając nadzieję, że Julie mnie nie usłyszy

- Shawn! - Podbiegła do sofy, zdjęła z niej poduszkę i zaczęła mnie nią bić.

- Ja ci tu chce zrobić pyszne śniadanko,a  ty okładasz mnie poduszką po brzuchu. Nieładnie. - Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem i również chwyciłem poduszkę, która co chwilę uderzała o zgrabne ciało dziewczyny.

Bawiliśmy się jak małe dzieci przez co najmniej piętnaście minut, po czym oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i wspólnie przyrządziliśmy jajecznicę, którą od razu po przygotowaniu zjedliśmy.

- No muszę przyznać, że nigdy nie zrobiłem czegoś tak dobrego - powiedziałem dumny ze swojego czynu

- Ej! Ja pomagałam! To nasze wspólne dzieło! - Zachichotała i tknęła mnie palcem w tors.

- W sumie racja. Zapomniałem - odparłem i zacząłem ją łaskotać

- Shawn! Stop! - nie reagowałem, śmiejąc się z jej reakcji na łaskotki - Mendes! Przestań mnie do jasnej cholery łaskotać! To tortury! - zaczęła coraz bardziej turlać się i piszczeć ze śmiechu

- Jak zaśpiewasz ze mną na koncercie na arenie O2 w Londynie.

Gdy to powiedziałem dziewczyna znieruchomiała i przestała się śmiać.

- Że co? Mam z tobą zaśpiewać przed ludźmi? Przed tysiącami osób? - zapytała zaskoczona i zdezorientowana

- No...tak. Dokładnie tak. - Znowu zacząłem ja łaskotać.

- Shawn! Koniec tych łaskotek!

- Skończę jeżeli się zgodzisz - poinformowałem ją

- Ale...ale ja nie umiem śpiewać.

- Nie gadaj bzdur! Słyszałem już pare razy jak śpiewałaś i spokojnie mogę stwierdzić, że masz duże predyspozycje na bycie wokalistką.

- Shawn...to nieprawda i dobrze o tym wiesz. - Powróciłem do ,,torturowania'' nastolatki.

- Mendes! Ogarnij się! - pisnęła zrezygnowana i nieco zdenerwowana

- A zaśpiewasz ze mną w Londynie? Koncert jest za dwa miesiące. - Uśmiechnąłem się do niej szczerze.

- Reporterzy tam przecież będą. Zapewne pomyślą, ze jesteśmy parą.

- A nie jesteśmy? - Ująłem jej dłoń w swoje ręce.

- No...chyba jeszcze nie.

- Julie Clars... czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną?

- Shawn...co ty wyprawiasz? Nie żartuj sobie w taki sposób ze mnie. Proszę cię...

Chyba nie mogła uwierzyć w to, że ja Shawn Mendes - jej ukochany idol, chciałbym z nią być w związku.

- Tylko, że ja nie żartuję. Naprawdę nie żartuję. Zgodzisz się zostać moją dziewczyną?

- Znamy sie dość krótko i...

Nie czekając na jej odpowiedź, złączyłem nasze wargi. Julie odwzajemniła pocałunek. Wbiła paznokcie w moje włosy i coraz bardziej oddawała pocałunki. Stawały się one coraz bardziej namiętne i przyjemne.

- To jak? Możemy spróbować?

- Chyba tak.

- Chyba, czy tak?

- Tak. - Uśmiechnęła się od ucha do ucha i znowu musnęła moje usta.


OGŁOSZENIA PARAFIALNE:

Hejka! Dajcie znać w komentarzu jak wam się podoba rozdział:)

Jak myślicie czy Julie zgodzi się zaśpiewać z Shawn'em na arenie O2?

Zapraszam do gwiazdkowania <3


Przypadkowe spotkanie - część 1 || Shawn Mendes WIELKA KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz