Rozdział XXXI - Olly zniknęła bez śladu

1.5K 60 34
                                        

Otrząsnąłem się i niemal natychmiast stwierdziłem, że nie mogę zwlekać. Olly na pewno umierała ze strachu. Jak ja mogłem zgodzić się na taki układ? Co mi do cholery strzeliło do głowy, że pomyślałem, że moje życie jest więcej warte od jej bezpieczeństwa? Co ja tym udowodniłem? Prawdziwy ze mnie egoista.

Zaparkowałem przed klubem, za którym mieściła się nasza siedziba i wybiegłem z samochodu. Jak szalony zacząłem walić w drzwi.

- Kto? – usłyszałem jak zawsze spokojny głos Boksera

- Otwieraj natychmiast – warknąłem. Po jego cichym westchnieniu drzwi się otworzyły. – Ta praca jest bardzo niewdzięczna – parsknął

- Gdzie ona jest?

Ten zmarszczył brwi i powoli zaczął kręcić głową

- Kto?

- Nie rób ze mnie idioty, Bokser. Dobrze wiesz o kim mówię.

Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Wykonał charakterystyczny gest ręką i ruszył w stronę kuchni. Poszedłem za nim.

- Z tego co pamiętam, Airę zabrałeś ze sobą. – powiedział w końcu, a ja nie wytrzymałem. Chwyciłem go za kołnierz koszulki i przycisnąłem do ściany. Zdezorientowany upuścił na podłogę coś co trzymał w ręku i wlepił we mnie zaskoczony wzrok.

- Nie rób sobie ze mnie żartów – wycedziłem – Gdzie. Jest. Olympia?

- Kurwa, o czym ty do mnie mówisz? – odepchnął mnie na tyle mocno, że uderzyłem plecami o kant stołu. Czułem ból promieniujący w tym miejscu, ale nawet nie drgnąłem. – Pierwsze słyszę o jakiejś Olympii. Nowa dziwka Kajtusa? – parsknął. Ledwo powstrzymałem się przed zdzieleniem go w twarz.

- Stary... - przerwałem, gdy usłyszałem głośne walenie do drzwi. Od razu poznałem kto to taki.

Wyprzedziłem Boksera, który już był w drodze do drzwi i nie pytając kto to otworzyłem je. Przede mną ukazał się Gruby. Potraktował mnie najpierw lodowatym spojrzeniem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wszedł do środka. Był sam. Gdy mu się przyjrzałem po plecach przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Dwa razy musiałem upewnić się, czy palmy na jego ubraniach to... krew.

Bez dwóch zdań. Tak.

Nie do końca wiedziałem, jak mam się zachować. Wiele razy widziałem krew na ciele Grubego, wiele razy widniała również na moich dłoniach. Jednak świadomość, że mogła należeć do Olly sprawiła, że poczułem uginające się pode mną kolana. Miałem ochotę rzucić się na niego i kopać tak długo aż w końcu zdechnie.

-Czyje to? – spytałem wyjątkowo spokojnie, w porównaniu do tego co działo się ze mną w środku.

Ten nawet na mnie nie patrząc podszedł w stronę barku. W pomieszczeniu panowała cisza, jakiej jeszcze tu nie słyszałem. Gruby nalał do trzech szklanek whisky, wziął je do ręki i podał jedną z nich Bokserowi i jedną mnie.

- Gruby, do kurwy nędzy, czyja to krew? – wycedziłem i z hukiem odłożyłem szklankę na stolik. – I gdzie jest Olly?

- Spokojnie młody, twoja dziewczyna jest bezpieczna. Kajtus się nią opiekuje – uśmiechnął się lubieżnie i upił łyk swojej whisky – A ślady krwi zostały mi po walce z tym skurwiałym blondasem z bankietu. Złapałem go w ostatnim momencie. Minuta dłużej i cała akcja poszłaby się jebać, a my wylądowalibyśmy w pierdlu.

Łatwa sztuka(zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz