EPILOG I

1.4K 54 27
                                    


Olly stała przy moim samochodzie i zniecierpliwiona czekała, aż go otworzę. Był początek grudnia, świeciło piękne słońce, jednak zima dawała się we znaki. Powoli szedłem w jej kierunku, w międzyczasie zapinając kurtkę. Udawałem, że nie mogę poradzić sobie z zamkiem, tylko po to, by zobaczyć jak słodko się denerwuje.

W końcu otwieram jej drzwi, a ona z udawaną złością wsiada do środka i od razu próbuje włączyć ogrzewanie.

- Skarbie, to nie zadziała bez kluczyka – mówię spokojnym głosem i uruchamiam silnik

- Włącz go szybko. Zmarzłam przez ciebie jeszcze bardziej

- Silnik jest zimny, niestety musisz to chwilę przecierpieć – pochylam się nad nią – Ale jeśli chcesz, mogę cię szybko rozgrzać. Daj nam tylko dotrzeć do domu

Widziałem jak starała się powstrzymać uśmiech, a dreszcze przechodzą po jej szyi. Zaśmiałem się i ruszyłem z miejsca.

- Widzę, że jesteś chętna – uśmiechnąłem się lubieżnie, jednak ona skutecznie mnie ignorowała. Przesunąłem dłoń na jej kolano i skupiłem się na drodze. Kątem oka jednak widziałem, jak z kamiennym wyrazem twarzy przygląda się swoim paznokciom. Nie zniechęciło mnie to. Kobieta nie może obrażać się wiecznie. A nawet jeśli, to na każdą znajdzie się jakiś sposób.

- Gdzie ty jedziesz? – spytała w końcu, widząc, że ta droga na pewno nie prowadzi do jej domu. – Nie mam ochoty na twoje gierki, Finn...

- Żadne gierki. – rzuciłem, luźno wzruszając ramionami i spojrzałem na nią, jednak dalej nie odważyła się na mnie spojrzeć.

Po kilkunastu minutach jazdy w zupełnej ciszy zatrzymałem samochód w jednym z najpiękniejszych miejsc w całym Portland. Piękne Wzgórze Wolności z widokiem na niemalże całe miasto. Rzadko odwiedzane przez kogokolwiek, nieco zaniedbane, ale to nie odbiera mu uroku. Olly uwielbiała to miejsce, jednak ze mną przyjechała tu pierwszy raz. To miejsce dla par zakochanych lub nie mających innego miejsca do bzykania. My nie byliśmy parą.

- To specyficzne miejsce, Finn – skrzywiła się i zerknęła na mnie kątem oka – A mi spieszy się do domu

Chwyciłem jej dłoń i splotłem razem nasze palce. Nie poczułem żeby mi się opierała.

- Ile razy mam cię jeszcze przepraszać? – przyłożyłem sobie do ust jej knykcie i zacząłem całować każdy po kolei – Nie bądź już zła, cały dzień mnie ignorowałaś. Wystarczy.

- Nigdy nie wystarczy – wyrwała mi się i ściągnęła z siebie czapkę, szal i rękawiczki. W samochodzie faktycznie zrobiło się cieplej.

- Olly... - powoli przesunąłem dłoń po jej brzuchu i objąłem ją w tali. Schowałem twarz w zagłębiu jej szyi i przez krótką chwilę chłonąłem zapach jej perfum. Zacząłem muskać ustami jej delikatną skórę, aż w końcu jednym ruchem przeciągnąłem ją na swoje kolana. Poczułem jak jej palce powoli przeczesują moje włosy. Rozpiąłem zamek jej kurtki, ale odsunęła się, gdy chciałem zsunąć ją z jej ramion.

- Finn, my nie możemy... - szepnęła, jednak nie przekonało mnie to.

- A gdzie to jest napisane? – uśmiechnąłem się i wsunąłem język między jej piersi.

- Ja ci to mówię – nawet nie drgnęła.

Nie odpowiedziałem. Moje usta przesuwały się po jej dekolcie, przez szyję, aż do ust. Czułem na wargach jej niespokojny oddech i uśmiechnąłem się. Żadne z nas nie chciało przerywać tego momentu, dla nas obojga mógłby trwać wiecznie, jednak równie mocno żadne nie chciało narażać naszej przyjaźni.

Łatwa sztuka(zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz