-Co tam?-wchodząc do salonu zobaczyłam te wyrazy twarzy.Wybuchłam śmiechem.
-Zabawne-mruknął Klaus.
-Też tak sądzę.Dobra zrobię sobie śniadanie i wychodzę-powiedziałam idąc do kuchni.
-Gdzie?-spojrzała na mnie Vicky
-Znalazłam fajne miejsce gdzie mogę się przejść z Hope,a wy się przynajmniej ogarniecie.Idzie ze mną Hayley.Co tak jęczycie?Trzeba było tak nie szaleć-z uśmiechem ruszyłam do kuchni i bardzo zdziwiło mnie to co zobaczyłam.Stał tam chłopak i smażył naleśniki.Odwrócił się do mnie i na twarzy pojawił mu się uśmiech.
-Dzień dobry-powiedział.
-Emm...Hej-zaczęłam niepewnie i usiadłam przy stole.
Podał mi talerz z nalesnikami.
-Jestem Kol brat Klausa.
-Jennifer Coleman niania Hope-podałam mu dłoń,ale on zamiast ją uścisnąć on ją pocałował.
-Wiec Jen mogę tak do Ciebie mówić?-spojrzał na mnie.
-Jasne-potwierdziłam.
-Kogoś mi przypominasz.
-Wiesz odkąd tu jestem każdy mi to mówi-powiedziałam trochę ironicznie.
Do kuchni wparował Niklaus.
-Coś się stało?-spytałam widząc jego minę.
-Tak.Rebekah organizuje imprezę-zaśmiałam się.
- To chyba fajnie?-wstałam-tak czy inaczej ja już pójdę na ten spacer.Dziękuję Ci Kol za śniadanie.A Ty Nik pozwól jej to zorganizować.
-Ok.,ale pod warunkiem,że będziesz.Uspisz moją córkę i będziesz na tej imprezie-spojrzałam na niego zdziwiona.
-Dobrze.
I poszłam.Szybko wsadziłam małą do wózka i razem z Jej matką ruszyliśmy na plac zabaw.Siedziałyśmy na ławce.
-Wiesz nie chce się wtrącać,ale jak między Tobą,a Elijah?-spojrzałam na nią.
-A Co?Podoba Ci się?-spytała.
-Nie,ale widzę,że ostatnio jest przygnębiony.
-Chodzi o to,że...kurde miałam nikomu oprócz jemu tego nie mówić.Wyjeżdżam i wydaje mi się na stałe.Ja nie potrafię tu żyć.A tak to wyjadę i wszystko sobie poukładam.
-A co z Hope?Jak chcesz się z nią widzieć?-zapytałam.
-Będę się z nią widzieć przez video chat.Prosze nie mów nikomu-prosiła.
-Skoro tak uważasz to w porządku.Nic Nie powiem.Kiedy wyjeżdżasz?-dziwnie się zachowywała.
-Za 2 godz mam samolot.Napisze Ci sms-a w tej sprawie.-oznajmiła.
Trochę jeszcze pogadałyśmy,a następnie wróciłyśmy do domu.Od razu po powrocie naskoczyła na mnie Tori.W sprawie przyjęcia.Przygotowałyśmy sobie ciuchy i ustaliłyśmy jaki będzie makijaż.
*2 godz. Później*
Gotowa usypiałam Hope.Gdy wstałam i się odwróciłam zobaczyłam Klausa.
-Hej-szepnął.
-Hej.
-Pięknie wyglądasz-powiedział.
-Dzięki-uśmiechnęłam się.
- To co idziemy?
I razem ruszyliśmy na dół.Zobaczyłam tą imprezę.Szkoda tylko,że połowe dobra czemu się oszukuje nikogo nie znam.W tym tłumie znalazłam Victorię.Podeszłam do niej.
-Jak impreza?-spojrzałam na nią.
-Fajnie-odpowiedziała że sztucznym uśmiechem.
-Co jest?-wiedziałam,że coś się kroi.
-Wszystko dzieje się za szybko.Elijah znów mnie pocałował i zapytał czy z nim będę.A ja speszona po prostu uciekłam-wyjaśniła.
-Nie wiem co powiedzieć.Faktycznie trochę przyspiesza,ale już na początku zauważyłam,że wpadłaś mu w oko.Z wzajemnością-szturchnęłam ją łokciem.
Nagle zawibrował mi telefon.Hayley dzwoni.Wyszłam na dwór bo w środku bym nic nie usłyszała.Odebrałam.
-...Mam prośbę.Kiedy będę wysyłać ci sms-y oznacza abyś włączyła chat i pokazała małą.Chce ją widywać.
-Ok-odpowiedziałam i się rozłączyłam.Kiedy chciałam schować telefon upadł mi.Schyliłam się i to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.Rebekah pijąca krew człowieka.Widziałam jak to morduje.Gdy wstałam zauważyła mnie.Jej uśmiech natychmiast znikł.
-Jennifer...-ale ja już uciekłam do pokoju i zamknęłam drzwi.Wiedziałam,że stąd nie wyjdę.Pewnie zdążyła już o wszystkim powiedzieć.
Ja dalej tego nie pojmuję.Ona wypiła ludzką krew.Zabiła człowieka,który niczym nie zawinił.Przerażona postanowiłam stąd nie wychodzić.
CZYTASZ
Heretyk-The Originals
Fanficdziewczyna identyczna do byłej narzeczonej Klausa.Ja się skończy ta historia jeśli będzie pracowała u Mikealsonow?