-Jen?
Siedziałam przez cały czas cicho bałam się o Victorię.Ona nic nie wie i pomaga tym świrom oderwać mnie od pokoju.Wyciągnęłam telefon.Masakra każdy po kolei do mnie dzwoni.
-Jennifer.Prosze wyjdź-słyszałam że Tori już płacze.
Co ja wyprawiam??Przecież ona jest moją przyjaciółką.Mikaelsonowie też są moimi przyjaciółmi.I do tego pokochałam Hope.Nie chce jej opuszczać.Podeszłam do drzwi i powoli przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
-Jenna!-krzyknęła i mnie przytuliła.
-Chce z nimi porozmawiać.Pójdziesz ze mną?-spytałam.
-Oczywiście.Chodź-i zeszłyśmy.
Wszyscy siedzieli na kanapie i fotelach.Widziałam,że Rebekah płacze.Elijah i Kol wyglądają jakby się modlili.Taa...szkoda że są wampirami.Dobra Jenni.Uspokuj się.Klaus wygląda jakby miał paść na zawał.
-Musimy porozmawiać-wszyscy jak na zawołanie się odwrócili.
-Jennifer-krzyknęła Rebekah i chciała mnie przytulić.W połowie drogi się jednak zatrzymała.Pewnie przypomniała sobie że to dzięki niej dowiedziałam się o nich prawdy.Ale ja tak nie mogę.Dali mi wszystko co mieli.Przytuliłam dziewczynę i zaczęłam ryczeć.Obie płakałyśmy.Gdy się od niej oderwałam.Zaczęłam przytulać każdego.Nawet Kola,którego ledwie znam.
-Przepraszam.Powinnam to przyjąć że spokojem.A zachowywałam się jak egoistka.Bałam się.Ale już sie nie boję-wyjaśniłam.
- To my Cię powinniśmy przeprosić.Trzeba było Ci powiedzieć od początku.
-Dobra.Zapomnijmy o temacie.Może zrobimy imprezę,ale taką bez obcych ludzi.Tylko my?-spojrzałam na nich.
Wszyscy się szczerzyli jak głupi do sera.Czas zacząć imprezę.
*2 miesiące później*
Często wspominam moment dowiedzenia się że mój szef wraz ze swoim rodzeństwem mają ponad 1000 lat.Hope za 2 tygodnie będzie miała 2 latka.Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.Odłożyłam nóż.Bo kroiłam pomidory.Podeszłam do drzwi i zobaczyłam pewną kobietę.Miała brązowe włosy do pasa i piwne oczy.
-A-Arabella dziecko drogie-Oj no serio.
-Pani też-zapytałam z ironią.
Spojrzała na mnie niezrozumiale.
- To znaczy...Nazywam się Jennifer Coleman.W czym mogę pomóc?-uśmiechnęłam się ciepło.
-Kochana...wiesz to do mnie-powiedział Nik.
-Ok.Do zobaczenia-powiedziałam na odchodne i wróciłam do kuchni.
POV.KOBIETA
Weszłam wraz z Niklausem.Powędrowaliśmy aż do jego gabinetu.
-No nie powiem pasuje do was.Jest stary jak wy.Ale jednak nie ma tysiąca lat-zaśmiałam się.
- Do rzeczy.Czego chcesz Crystal?-warknął.
- Nie tym tonem.Jestem starsza i silniejsza.Dlaczego mnie okłamałeś?Szukam mojej córki od tysięca lat.A tu się okazuje że żyje sobie w twoim domu Niklaus i do tego mnie nie pamięta.Coś ty jej zrobił?-usadowiłam się na krześle obok Mikaelsona.
- To nie jest Arabella.Też tak na początku myślałem.Wydaje mi się,że to sobowtór.W takim razie możesz odejść-pokazał na drzwi.
-Skoro jest sobowtórem w jej żyłach płynie krew mojej córki.Dzieki Tej istocie będę mogła znaleźć moją Arie.Strzeż się Klaus.Nie wiesz kiedy po nią przyjdę-i wyszłam.
Oj Klaus.Ta dziewczyna jest niesamowicie potężna.Dzieki niej odnajdę Arabelle.Nie przepuszczę okazji.Jeszcze się policzymy.To nie jest koniec.
CZYTASZ
Heretyk-The Originals
Fanfictiondziewczyna identyczna do byłej narzeczonej Klausa.Ja się skończy ta historia jeśli będzie pracowała u Mikealsonow?