-Jak to przeklęta?!-krzyknęłam.
-Wydaje mi się,że to może być wina Crystal.Niby nie jest wiedźmą,ale ma z nimi układy-stwierdził blondyn.
-Czemu miałaby to robić?-spytała Tori.
-Ponieważ mówiła coś,że dzięki mnie może odzyskać córkę.Czyli ta klątwa nie wiem w jaki sposób może pomóc Arabelli,która jest nie wiadomo gdzie-powiedziałam.
-Dobra.My tak główkujemy,a na czym polega ta klątwa?-wzięła głos Bekha.
- Nie jestem pewna,ale Wydaje mi się,że polega na tym,iż obudziła w tobie komórki,które się ukrywały.Komórki wiedźmy.Niby nic,ale to niebezpieczne.Szybkie przebudzenie takich komórek grozi wytworzeniem tzw. Chaosu.Czyli byłabyś zagrożeniem.Nie tylko dla siebie-wytłumaczyła czarownica.
Byłam przerażona.Mam teraz nie mieć z nikim kontaktu.Ja nie mogę tak.I jak mam pracować nie zbliżając się do Hope.Słyszałam,że jest Trybrydą,ale ja mogę być chaosem.Los mi dziś nie sprzyja.
-Analizując.Ja miałam już te komórki?-odezwałam się po chwili.
-Tak,a bynajmniej na to wygląda.Tak czy inaczej ta ,,klątwa" była nieunikniona.Akurat w przypadku gdy sobowtór jest wiedźmą-odpowiedziała lekarka-Tak w ogóle mam na imię Lilith i zapiszę Ci mój numer jak chcesz.Zawsze możesz zgłosić się do mnie o pomoc.W sumie nic poważnego Ci się nie stało,więc podejdź tylko po wypis i możesz iść-uśmiechnęła się i poszła.
Wstałam z łóżka i poszłam po wypis.Gdy wychodziliśmy ze szpitala Bekha i Tori powiedziały,że muszą gdzieś jechać.Wszystko Ok,poza tym,iż zostałam sam z Klausem.Bez słowa ruszyliśmy do domu.Podczas drogi Niklaus postanowił przerwać ciszę.
-Za ten pocałunek...ech...chciałem Cię przeprosić.Nie mogłem się powstrzymać-tłumaczył się.
-Nic nie szkodzi.W sumie to mi się podobało-oznajmiłam i ruszyłam bez słowa.
Kiedy byliśmy pod drzwiami,Mikaelson mnie zatrzymał.
-Jen.Wybacz,ale muszę to zrobić-powiedział
-Ale co?-spytałam.
Nie dostałam jednak odpowiedzi bo prawie od razu mnie pocałował.Było miło.Robiło mi się gorąco,a do tego w brzuchu poczułam motyle.Oderwał się ode mnie.
-Jenni.Ja wiem,że to nie jest odpowiednia chwila.Masz problemy z tymi cenami czarownic,ale czy ty Jennifer Coleman uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną.Spojrzałam na niego.Bardzo tego pragnęłam.
-Tak-powiedziałam i go przytuliłam.Bylam taka szczęśliwa.
Weszliśmy do środka.Nikogo nie było.Razme z Klausem ruszyliśmy do sypialni.Sprawdziłam jeszcze co u Hope i wróciłam do Nika.Położyłam się koło niego.Nagle zaczął mnie całować ja to również.Delikatne całusy zmieniły się w pełne pożądania pocałunki.Zaczęłam ściągać jego bluzkę i spodnie.On za to zajął się moimi ubraniami.Bylismy prawie nadzy.Nie wiem kiedy mój stanik powędrował gdzieś daleko.Razem z moimi i jego majtkami.A resztę sobie dopiszcie...
CZYTASZ
Heretyk-The Originals
Fanficdziewczyna identyczna do byłej narzeczonej Klausa.Ja się skończy ta historia jeśli będzie pracowała u Mikealsonow?