#15

1.2K 41 0
                                    

Zjedliśmy wspólnie obiad po czym każdy się rozszedł w swoją stronę. Nie miałam żadnego, ciekawego pomysłu na najbliższy czas, więc postanowiłam teraz załatwić tą sprawę z listem do brata.

Jakiś czas temu do Sydney wróciła moja przyjaciółka z dzieciństwa. Musiała się przeprowadzić z całą rodziną, gdy miałyśmy po 8 lat. Przez całe pięć lat utrzymywałyśmy ze sobą kontakt. Przynajmniej raz w miesiącu rozmawiałyśmy przez telefon, a tak to pisałyśmy wiadomości. Hannah była jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć z wszystkich moich problemów. Jakieś dwa tygodnie przed moją ucieczką, zadzwoniła i powiedziała mi, że za chwilę ma samolot do Sydney, gdzie zamieszka na stałe. Zdążyłyśmy się raz spotkać i byłyśmy umówione na kolejne spotkanie dzień po moich urodzinach, ale z wiadomych przyczyn do niego nie doszło. Z tego co mi wiadomo jej kuzyn pracuje na poczcie blisko mojego rodzinnego domu. Jeżeli uda mi się z nim skontaktować, będę miała ułatwione zadanie.

Nie tracąc czasu wzięłam do ręki telefon i go włączyłam. Ostatnio używałam go w dzień mojej ucieczki, ale potem zaczęło mnie denerwować ciągłe dzwonienie i próba kontaktu ze mną różnych osób, przez co postanowiłam go wyłączyć.

Gdy tylko się załączył, zalała mnie fala powiadomień o nieodebranych telefonach, SMSach i nagraniach na poczcie. Nie chciało mi się narazie sprawdzać tego kto dzwonił, kiedy i po co, więc ignorując ciągłe wibrowanie komórki, weszłam w kontakty i wybrałam odpowiedni numer klikając zieloną słuchawkę.
Dziewczyna odebrała po dwóch sygnałach

- Słucham? - jej głos był wyprany z jakichkolwiek emocji, co było dość dziwne bo brunetka zawsze była pełna energii i emitowała niesamowitym ciepłem i radością

- Hej Hann tu Lydia, mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - powiedziałam niepewnie do telefonu

- Lyd's, to naprawdę ty? - zapytała z niedowierzaniem

- Tak, słuchaj mam do ciebie ogromną prośbę...

- Czekaj, czekaj. Uciekasz z domu, nie dajesz żadnego znaku życia, wszyscy cię szukają i się martwią, a ty mi mówisz, że masz jakąś prośbę?! Dziewczyno ja tu od zmysłów odchodzę! - mówiła z wielkim przejęciem, ale również złością i ulgą.

- Przepraszam. Ja po prostu już nie wiedziałam co mam robić - mruknęłam cicho

- Już okej, a co do twojej prośby, to o co chodziło?

- Słyszałam w telewizji słowa Caluma. Prosił o jakiś znak, że wszystko ze mną dobrze i że jestem bezpieczna. Wpadłam na pomysł, aby zostawić pod drzwiami do mojego rodzinnego domu tulipana z liścikiem. Pamiętam jak mi kiedyś mówiłaś, że twój kuzyn pracuje na poczcie. Czy byłaby możliwość, aby on wziął list który wyślę i razem z kwiatkiem zaniósł go pod dom, ale tak aby nikt go nie zauważył. Tylko jeszcze problem z tym pod jaki adres wysłać ten list - wyjaśniłam wszystko czekając na reakcję brunetki

- Wiesz co, mam chyba lepszy pomysł, ale nie wiem czy ci się spodoba - oznajmiła po chwili

- Jaki pomysł?

- Przyjadę do ciebie i zabiorę ten list po czym dostarczę go razem z kwiatkiem pod twój adres. Tylko będziesz mi musiała powiedzieć gdzie jesteś - Zaczęłam się zastanawiać. Z jednej strony bardzo za nią tęsknię i chciałabym się z nią zobaczyć, ale z drugiej strony, co jeżeli wygada gdzie jestem?

- Musisz mi obiecać, że nikt się nie dowie, gdzie przebywam. Narazie nie chcę wracać

- Obiecuję, nikomu nie powiem - na słowa dziewczyny lekko się uśmiechnęłam

- W takim razie przylatuj do Londynu

Mimo Wszystko~/C.D/1D/5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz