#3

1.8K 64 9
                                    

Lydia pov

Wchodzę do parku i idę do, tak zwanej, opuszczonej strefy. Mijam ławki, drzewa, kwiaty, ale nawet na nie nie spoglądam. Po moich policzkach płyną łzy, które zamazują mi widok. Czy ja w ogóle musiałam uciekać? Czy gdybym porozmawiała z rodzicami i bratem, coś by się zmieniło? Czy oni by mnie posłuchali? Czy w ogóle chcieliby ze mną porozmawiać?

Podchodzę do wielkiego, spróchniałego drzewa i przez krótką chwilę się mu przyglądam. Jest już stare i suche, a liście ostatkiem sił trzymają się na gałęziach. Odwracam się do niego tyłem i zjeżdżam plecami po twardej korze. Chowam twarz w dłoniach i zaczynam cicho szlochać. Cały czas powtarzam sobie "dobrze zrobiłaś, może jak wrócisz to będzie inaczej, lepiej?". Chciałabym, aby to była prawda, ale to tylko zależy od moich rodziców. Jeśli oni się zmienią, nasza "rodzina" stanie się prawdziwą rodziną.

Chcę usiąść w wygodniejszej pozycji, ale gdy tylko się ruszam, od razu czuję ogromny ból, przez który aż syczę. Przypominają mi się te okropne momenty. Przed oczami mam obraz tego mężczyzny. W głowie słyszę jego głos, a gdy do moich uszu dobiega odgłos kroków, aż podskakuje ze strachu. Obejmuję rękami moje trzęsące się ramiona i chowam głowę między brzuchem, a kolanami. Słyszę kawałek rozmowy.

- Wiesz już gdzie jutro lecimy? - zapytał jakiś chłopak

- Nie, Tom nie chce nic powiedzieć - odparł drugi chłopak. Chciałam zobaczyć, gdzie są, dlatego lekko się wychyliłam i to był mój błąd. Nadepnęłam na kawałek gałązki, która pod moim ciężarem się połamała, wydając przy tym głośny dźwięk.

- Słyszałeś to? - zapytał pierwszy. Wróciłam do poprzedniej pozycji, mając nadzieję, że jak się skulę, oni mnie nie zauważą. Niestety jak to mawiają "Nadzieja matką głupich". Słyszałam coraz głośniejsze kroki, a po chwili moim oczom ukazał się młody chłopak. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie - Hej, wszystko w porządku? - zapytał, a ja próbowałam się jeszcze bardziej skulić

- Co się stało? - podszedł do nas drugi chłopak i czułam, że mi się przygląda - jestem Louis, a ten to Harry, nie zrobimy ci krzywdy - powiedział uspokajająco.

Podniosłam głowę do góry i niepewnie pokiwałam głową

- Coś się stało? - zapytał chłopak z loczkami na głowie. Ten to chyba Harry.

- Uciekłam z domu - wyznałam cicho

- Dlaczego?

- Matka jest pracoholiczką i się mną nie interesowała, ojciec to alkoholik, a starszy brat z kolegami się na mnie wyżywał. Tylko młodszy brat mnie kochał.

- Chodź z nami - powiedział Harry po chwili ciszy

- Ale ja was nie znam - wyszeptałam

- W takim razie się poznamy. Jestem Harry Styles, mam 17 lat i jestem w gangu - Oznajmił chłopak

- Jak to w gangu?

- Nasz przyjaciel Tom stworzył gang. My nie krzywdzimy, my pomagamy. Miałem podobnie do ciebie. Uciekłem z domu. Znalazł mnie Tom i przygarnął. Teraz mieszkam z nim i jeszcze czterema chłopakami, w tym Lou - popatrzył na przyjaciela, a później znowu na mnie

- A ty Louis? Jak się tam znalazłeś?

- Matka wyrzuciła mnie z domu za to, że według niej byłem złym synem. Kazała mi posprzątać dom, gdy ona z moim ojcem poszli na imprezę. Posprzątałem na błysk i poszedłem spać. Gdy się obudziłem i poszedłem na korytarz, był tam syf. Rodzice musieli po pijaku na brudzić. Zacząłem to sprzątać. Byłem przekonany, że zrobiłem wszystko, ale niestety, gdy moja matka przyszła, zauważyła przewrócony parasol. Zaczęła się na mnie wydzierać, aż w końcu wyrzuciła mnie za drzwi i powiedziała, abym już nigdy nie wrócił. Dała mi jeszcze telefon, portfel i się ze mną pożegnała. Krążyłem po parku do czasu aż podszedł do mnie jakiś chłopak. Powiedział, że nazywa się Liam i ma podobnie. Poszedłem z nim do Tom'a i tam znalazłem prawdziwe szczęście - gdy skończył, myślałam, że się popłacze

- Pójdę z wami

Mimo Wszystko~/C.D/1D/5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz