Życie

213 13 1
                                        

Radość. Prosta i podstawowa emocja, której odczuwania nie musimy się uczyć. Jest, trwa w nas i chce być widoczna. Co ją wywołuje?

Nie wiem. Nie będę Cię oszukiwać powołując się na psychologiczne mity o wielowarstwowości osobowości człowieka lub naukowy bełkot o reakcjach chemicznych zachodzących w Twoim organizmie. Może i obie grupy mają w pewnym stopniu rację, ale moim zdaniem najlepsza jest tajemniczość.

Radość nie musi być paraliżująca. Może wiązać się z poczuciem uniesienia, może być jedynie impulsem do drgnięcia jednego z kącików ust, albo do ukazania pełnego uśmiechu.

Próbujesz oszukiwać wszystkich dookoła obnosząc się ze swoją obojętnością. Powoli zaczynasz sam w to wierzyć. Widząc swoje odbicie w szybie stojącego na parkingu samochodu  skupiasz się na swoich oczach. Dostrzegasz jak ucieka z nich ostatni promyk szczęścia zastąpiony postawą pozornej równowagi.

Nie angażujesz się w nic co mogłoby ją zaburzyć. Mam rację? Ostatnimi czasy zaniedbałeś wszystko. Niby chodziłeś do pracy, ale trudno nazwać to byciem obecnym. Jak zawsze przyjeżdżałeś na rodzinne obiadki, ale po kolejnych zaproszeniach przestałeś na nie odpowiadać.

Pamiętasz jak obiecałeś matce, że to będzie wasza tradycja gdy pełna desperacji próbowała znaleźć sposób na ponowne połączenie rodziny? Nie nienawidzicie się, po prostu każdy z was nie wyjawia żadnego zainteresowania egzystencją pozostałych. Jesteś świadomy tego, że możesz na nich liczyć, przez cokolwiek byś nie przechodził, ale nie jesteś pewien w jakim stopniu wiąże się to ze słownikową definicją rodzeństwa, a w jakim wynika to z twojego doświadczenia.
Czasami gdy przeglądasz listę swoich kontaktów szukając numeru do jednego z wydawców widzisz imiona swojej siostry i braci, ale twoje dłonie nie odczuwają potrzeby nagłego zatrzymania przewijających się przez ekran słów.

Doskonale wiesz, że tak nie powinno być. Raz na jakiś czas, w przypływie nagłej motywacji, zastanawiasz się nad tym, żeby do któregoś z nich zadzwonić. Momentalnie wmawiasz sobie, że nie warto. Z góry zakładasz, że żadne z nich nie podnieaie słuchawki, albo jak już odbierze, to tylko po to żeby powiedzieć Ci, że nie ma czasu i ochoty aby z Tobą rozmawiać.

W głębi serca wiesz, że to nieprawda. Wspominając wspólnie spędzony czas w dzieciństwie, przypominasz sobie, jak ważny się wtedy wydawałeś. Pomyśl, co się zmieniło?

Odpowiedź jest prosta. Ty. To Ty się zmieniłeś i twoje podejście do drugiego człowieka. Nie dowiesz się czy tak jest naprawdę jeśli nie spróbujesz, ale nie próbujesz aby uniknąć porażki. Wiesz, że nie ma sposobu na poznanie myśli drugiej osoby bez rozmowy z nią, ale z drugiej strony wolisz żyć w nieświadomości, aby uniknąć ogarniającego Cię uczucia odrzucenia i irytacji.

Rozumiesz, że ktoś może nie mieć czasu gdy do niego zadzwonisz, ale nie potrafisz wytłumaczyć samemu sobie, że to nie znaczy, że się narzucasz i jesteś niechciany. Twój rozmówca może naprawdę być zajęty.

Siedząc kiedyś w poczekalni do lekarza usłyszałeś jak ktoś powiedział, że wymówka związana z brakiem czasu, nie jest jego prawdziwym niedoborem, a jedynie sposobem ustalenia swoich priorytetów. Przez lata wmawiałeś sobie, że nie wierzysz w te słowa i nie znasz ich znaczenia, ale z biegiem czasu coraz bardziej się z nimi identyfikowałeś.

Musisz jednak zrozumieć, że życie nie polega jedynie na byciu czyimś priorytetem, a na tym by nauczyć się nim być i umieć się za to odwdzięczyć.

Brzmi nieskomplikowanie, choć w rzeczywistości jest bardzo trudne. Nie chodzi o to, żeby zdominować czyjeś życie do tego stopnia żeby nie umiał funkcjonować bez chociażby myśli o Tobie lub czymkolowiek co się z Tobą łączy, ale być integralą częścią tego co doświadcza. Musisz być przy nim, dla niego i z nim. Nie ma innego sposobu. Nie możesz wymagać, żeby to uczucie było obustronne, ale czujesz, że często jest nieodwzajemnione. Spotkałeś w swoim życiu wiele osób, które wykorzystywały twoje zaanagażowanie. Naiwnie wierzyłeś, że tak powinno być. Czy dzięki temu się czegoś nauczyłeś?

Wiem, że tak. Niczego przede mną nie ukryjesz. Potrafisz jednak nie przyznawać tego przed samym sobą.

Nie jestem tu żeby cię oskarżać, czy wytykać błędy jakie popełniłeś od chwili narodzin, niezależnie czy jesteś ich świadomy czy nie. Chcę pokazać ci, że można inaczej. Chcę abyś wiedział jak wiele zależy od punktu widzenia. Jak wiele może się zmienić, gdy dotrze do Ciebie, że każde życie ma znaczenie i nie każda decyzja wiąże się z cierpieniem. Jak dużo zyskasz gdy nauczysz się naprawdę żyć, a nie tylko egzystować.

Z tego powodu zasady Twojej gry są całkowicie zmienione. Wylosowałeś białe pionki, ale w tym czasie Twój przeciwnik stracił prawie wszystkie figury. Z tej okropnej wojny ocalała jedynie królowa, która dzielnie broni dostępu do króla.

Uważaj jednak, bo jest z nich wszystkich najbardziej przebiegła i wie doskonale czego chce. Przechytrzyć ją nie  jest łatwo, ale ja wierzę, że ci się uda.

O samobójcy, który chciał żyć.Where stories live. Discover now