Życie

37 4 0
                                    

Miłość jest pełna cierpienia, ale też jest najlepszą nagrodą. Piękne słowa, których znaczenia nigdy nie pojąłeś, prawda? 

Postrzegasz miłość zupełnie inaczej niż większość osób i nie wiem czy istnieje jakikolwiek sposób żeby to zmienić.

Nigdy nie byłeś zakochany, a przynajmniej sam tak twierdzisz. Moim zdaniem to nieprawda. Po prostu nie zdawałeś sobie z tego sprawy.

Za każdym razem gdy twoje serce zabiło odrobinę mocniej szukałeś logicznego wytłumaczenia na swoją obecną sytuację. Nigdy nie odważyłeś się przyznać przed samym sobą, że ktoś sprawiał, że naprawdę coś czułeś.

Pamiętasz, tę dziewczynę z przedszkola? Przygotowywaliście występ na zakończenie roku szkolnego, podczas którego wszyscy mieliście zatańczyć. Nauczycielka podzieliła was w pary, ale nie przejmowała się tym kto kogo lubi. Chciała żebyście wypadli jak najlepiej więc podzieliła was według wzrostu. Byłeś najwyższy w całej grupie więc nie miałeś zbyt wielkiego wyboru.

Wyleciało ci z pamięci to jak miała na imię dziewczyna, z którą tańczyłeś, ale doskonale pamiętasz, że miała najjaśniejsze włosy jakie kiedykolwiek widziałeś i, że zawsze zaplatała je w dwa warkocze z kolorowymi kokardkami na końcach. Zawsze potrafiłeś doceniać piękno, ale nie rozumiałeś tego po co ludzie na siłę starają się je spersonalizować.

Wszyscy mieliście po sześć lat, ale tylko ty nie rozumiałeś tej zazdrości, która towarzyszyła każdej kolejnej próbie.

Kilka lat później poznałeś kolejną dziewczynę. Może "poznałeś" nie jest najlepszym słowem, bo wiedziałeś o jej istnieniu od momentu, w którym zacząłeś chodzić do szkoły. W pewnym momencie po prostu pozwoliłeś sobie ją zobaczyć.

Imponowała ci. Była mądra, ładna, uprzejma. Nie pasowało ci jednak to, że była od ciebie starsza. Jak by to wyglądało? Stłumiłeś w sobie to uczucie, które kazało ci przebywać blisko niej i sprawiać, żeby na jej cudownej twarzy co chwilę pojawiał się uśmiech.

W tym samym czasie sam okazałeś się niesamowicie mądrym dzieckiem, więc znalazłeś coś co mogło zająć twoje myśli. Miałeś dodatkowe lekcje, kółka zainteresowań, ale to wciąż nie pomagało.

Pewnego dnia zauważyłeś, że wasza szkoła traktuje dobre wyniki w nauce w bardzo publiczny sposób. Pani dyrektor z chęcią chwaliła się uczniami o najwyższych średnich, a to było coś co jest ci bardzo dobrze znane. Mogłeś wrócić do swojej roli bycia marzeniem rodziców. Od tamtej chwili nie widziałeś w tej dziewczynie niczego więcej ponad rywalki w dążeniu do celu.

Następny rok kompletnie zniszczył ci życie, mam rację? To nie jest jednak to o czym rozmawiamy.

Kilka lat później postrzegałeś samego siebie jako niezdolnego do miłości. Wszyscy twoi znajomi byli w tym czasie w związku, albo dopiero co przeżyli zerwanie, które złamało ich serce. Ty byłeś inny. Nie szukałeś na siłę kogoś kogo mógłbyś pokochać. Chciałeś być kochany, ale nie rozumiałeś co to znaczy.

Zapytali cię wtedy, kto ci się podoba. Powiedziałeś im o dziewczynie z sąsiedniej klasy o najpiękniejszych zielonych oczach jakie kiedykolwiek widziałeś. Wydawali się usatysfakcjonowani tą odpowiedzią. Nie zmyśliłeś tego. Naprawdę doceniałeś jej piękno, ale  nie chciałeś wykonać w jej stronę żadnego kroku. Byłeś jak turysta w galerii sztuki, która podziwia dzieła z daleka, ale wie, że nie może ich dotknąć i nie chce tego zrobić, bo wie, że w ten sposób straciłyby swoją unikatowość.

Wolałeś trzymać się na dystans i nie pokazywać żadnych emocji. Twoja samoocena w tym czasie praktycznie nie istniała,a jeśli już, to leżała głęboko zakopana pod ziemią. Nie pamiętałeś jak to jest czuć się pewnym siebie, ale nie przeszkadzało ci to, bo znów mogłeś stać się obserwatorem.

Gdy zacząłeś nową szkołę, ponownie zobaczyłeś chłopaka, który siedział samotnie na twoich urodzinach. Dorósł, zmężniał, ale wciąż pozostał wyjątkowy w tym jak się zachowywał. Rozmawialiście godzinami, spędzaliście razem każdą możliwą chwilę.

Wiedziałeś, że ta przyjaźń zabija cię od środka, ale mimo wszystko w nią brnąłeś. Prowokował cię. Bezustannie manipulował tobą, żebyś nauczył się wyrażać emocje. W tym czasie jednak od dawna nie pamiętałeś czym one w ogóle były. Próbowałeś jednak dalej, bo wiedziałeś, że nie potrafiłbyś zawieść kolejnej osoby.

W pewnej chwili, gdy czułeś się okropnie po rozmowie z nim, w której po raz kolejny uświadomił ci ile tracisz wpadłeś na pewien pomysł. Zacząłeś zastanawiać się, czy może przyczyną tego, że nigdy się nie zakochałeś, nie było to, że nie wiedziałeś jak, a to, że nie wiedziałeś w kim. Sądziłeś, że problemem może nie być to, że nie umiesz niczego poczuć, ale to, że bezustannie próbowałeś doświadczyć tego z dziewczyną.

Po tygodniach nieprzespanych nocy i złego samopoczucia odważyłeś się mu o tym powiedzieć. Jak prawdziwy przyjaciel przyjął twoje wyznanie z troską i nadzieją. Później nieustannie z tego żartował i robił pełne podtekstów aluzje do twojej obecnej sytuacji. Czułeś się z tym niekomfortowo i z czasem zrozumiałeś swój błąd.

Wycofałeś się ze swoich oświadczeń i próbowałeś przekonać go, że po prostu jesteś jedną z tych osób, które nie potrzebują miłości w życiu. Nie uwierzył ci i wrócił do prowokowania cię do wyznań. Wiedziałeś, że jesteś zamknięty w sobie, ale to jak często próbował dowiedzieć się co myślisz stawało się nie do zniesienia.

Po kilku kolejnych nieprzespanych nocach wpadłeś na kolejny pomysł. Problem leżał w tym, że odizolowałeś się nie tylko od świata, ale i od samego siebie, próbując przekonać się do tego, że jesteś taki jaki wszyscy chcieliby żebyś był.

Ostatniej nocy przed wakacjami w końcu sobie przypomniałeś.

To wcale nie tak, że jesteś niezdolny do uczuć, po prostu ktoś sprawił, że taki jesteś. Ktoś, kogo kochałeś, kto przekonywał cię, że nie będzie bolało, a po wszystkim szybko o tym zapomnisz.

Faktycznie, wyparłeś z siebie to wspomnienie, ale gdy tylko do ciebie wróciło poczułeś się jak wrak człowieka. Jak ktoś niegodny współczucia. Jak ktoś kogo wszyscy powinni się brzydzić.

Podświadomie nie chciałeś nikogo nigdy pokochać, więc przekonałeś samego siebie, że nie potrafisz, bo raz popełniłeś już ten błąd.

Przez lata nikomu o tym nie powiedziałeś i obiecałeś sobie, że nigdy nie pozwolisz na to żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Na każdych zajęciach w szkole, na których psychologowie wymądrzali się, że ofiary zazwyczaj nie zgłaszają tego co się stało, bo wstydzą się nawet tego, że żyją, miałeś ochotę zaśmiać się im w twarz. Zachęcali młodzież do tego, żeby dyskutować na takie tematy i gdy wszyscy doszli do wniosku, że sprawca powinien być ukarany niezależnie od okoliczności nie mogłeś już tego wytrzymać.

Nie chroniłeś go. Miałeś przecież pięć lat, skąd miałeś wiedzieć, co jest dobre, a co złe. Wierzyłeś, że skoro obiecał, że o tym zapomnisz, to tak będzie.

Nigdy więcej się to nie powtórzyło, ale zniszczyło cię to wystarczająco, żebyś uwierzył, że nie jesteś godzien niczyjej miłości.

O samobójcy, który chciał żyć.Where stories live. Discover now