Śmierć

43 4 0
                                    

Mówi się, że umysł jest nieskończony, a jednak musimy nieustannie wybierać co jest dla nas ważne, a czego chcemy żałować. To śmieszne, jak jedne wspomnienia zostają z nami do końca, a o pewnych sprawach zapominamy niemalże od razu.

Nauczyłeś się tego na własnej skórze. Podobno nie jest łatwo pozbyć się wspomnień, ale tobie w jakiś dziwny sposób się udało. Wyparłeś ze swojej pamięci praktycznie cały rok swojej egzystencji.

"Wyparłeś" może być złym określeniem. Moim zdaniem, po prostu nie dopuszczasz do siebie nawet myśli o tym, że ten okres twojego życia nawet istniał. Gdzieś głęboko, w swojej podświadomości wiesz, że to co się stało nie może zostać zapomniane, ale udaje ci się zagłuszać każdą związaną z tym myśl.

Gdy zacząłeś szkołę średnią czułeś, że tam nie pasujesz. Miałeś wrażenie, że wszyscy traktują cię jak obcego, mimo, że większość twarzy była dla ciebie znajoma. Pochodzisz z małej miejscowości, w której każdy zna pozostałych. Nic nie umknie uwadze wścibskich sąsiadek, ale i sam nie stroniłeś od wysłuchiwania ciekawszych historii o mieszkańcach. Wiedziałeś, że to złe, ale doceniałeś ciekawe opowieści.

Gdy twoje poczucie wyalienowania zaczęło się pogłębiać, na własną rękę zacząłeś szukać przyczyny. Dostawałeś paranoi na dźwięk każdego słowa, które padało niedaleko ciebie na korytarzu. Wiedziałeś, że większość konwersacji nie miało z tobą nic wspólnego, ale w twojej głowie zagościła się myśl, że każdy jest przeciwko tobie.

Mimo, że wiedziałeś, że w twojej szkole jest co najmniej sześć osób o takim samym imieniu jak twoje, to gdy tylko usłyszałeś je w czyjejś rozmowie, byłeś pewny, że mówią o tobie. Twoje poczucie własnej wartości było w tym okresie praktycznie na zerowym poziomie. Jeśli miałbyś być szczery, pewnie powiedziałbyś, że twoja samoocena praktycznie nie istniała, prawda?

Najgorsze były momenty, w których usłyszałeś jak ktoś niedaleko ciebie wybuchał śmiechem. Budziło to w tobie irracjonalny lęk, którego źródła nie potrafiłeś wyjaśnić. Nie bałeś się samego dźwięku. Twoje obawy wyzwalało to, że brzmiał on z ust prawdziwych osób, które mają swoje opinie i wiedzą kogo lubią, a kogo nie.

Wiedziałeś, że większość z nich nawet nie była świadoma twojego istnienia, ale mimo wszystko bałeś się tego co o tobie sądzili. Podobnie jak inni uczniowie dla ciebie byli jedynie tłem do rozgrywających się wydarzeń, tak ty byłeś dla nich niczego nie znaczącym statystą.

Zastanawiałeś się dlaczego tak reagujesz przez bardzo długi czas. To był czas, w którym pogodziłeś się już ze swoimi problemami ze snem. Często bywało tak, że spałeś co drugi dzień i zaledwie po kilka godzin. Prawdopodobnie działo się to przez natłok myśli, który nie pozwalał ci na odpoczynek, ale nie widziałeś w tym nic podejrzanego. Jeśli nie mogłeś zasnąć, to po prostu nie spałeś. To akurat wydawało ci się proste.

Spędzałeś godziny na rozmyślaniu. Nie musiałeś jeść, nie musiałeś pić. Potrafiłeś wpatrywać się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń i po prostu zatracać się w swoich myślach.

Podczas jednej z takich nocy, gdy siedziałeś na łóżku wpatrując się bezmyślnie w ekran telefonu, który groził ci już niskim stanem baterii, twoja matka weszła do pokoju. Przez dłuższą chwilę nic nie powiedziała. Usiadła obok ciebie na łóżku i zapytała czy "to" znowu się zaczęło.

Nie zauważyłeś na początku, że weszła do twojego pokoju, ale jak usłyszałeś jej głos momentalnie odwróciłeś się w jej stronę. Nie rozumiałeś co miała na myśli mówiąc "to". Książkę Stephena Kinga? Nie sądziłeś, że kiedykolwiek przeczytała coś, co miało więcej niż sto stron, więc od razu wykluczyłeś tę opcję.

Po chwili zadała ci jeszcze jedno pytanie: "Czy coś się stało w szkole?". Zawsze tak robiła. Gdy tylko nie wiedziała jak do ciebie dotrzeć wyciągała wnioski zanim cokolwiek powiedziałeś. Pokręciłeś przecząco głową zapewniając ją, że wszystko w porządku. Jeśli powiedziałbyś inaczej znowu dostałbyś cały wykład na temat tego, że dramatyzujesz.

Pamiętasz to doskonale, jak kilka lat wcześniej przełamałeś się do tego, żeby powiedzieć jej, że coś było nie tak. Nie zrozumiała cię. Twoim zdaniem nawet nie próbowała. Według niej nie było czegoś takiego jak złe samopoczucie, które nie wiąże się z fizycznymi objawami. Zganiła cię za to, że próbowałeś wywołać w niej współczucie, tylko po to, żeby wymigać się od obowiązków. Nigdy więcej nie wracaliście do tego tematu.

Gdy tylko zapewniłeś ją, że nic się nie stało wstała i wyszła z twojej sypialni. Zatrzymała się na chwilę w drzwiach i poprosiła, że jeśli znowu wróciłbyś do nawyku płakania przez całą noc, żebyś ją poinformował. Nie chciała, żebyś tym razem przechodził przez to sam.

Po raz pierwszy od długiego czasu naprawdę uroniłeś łzę. Płakałeś tak długo, że wyczerpany w końcu zasnąłeś.

Tej nocy zrozumiałeś, że nie da się stuprocentowo pozbyć wspomnień. Przeżywałeś każdy kolejny dzień nie pozwalając na to, żeby twoja przeszłość tobą zawładnęła. Przyszedł jednak taki czas, w którym powróciła do ciebie ze zdwojoną siłą.

Dzieci są okrutne i nie ma tu co zaprzeczać, ale rolą dorosłych jest to, żeby nauczyć je, że można inaczej. Mówi się, że nikt nie rodzi się zły, że takie zachowania wiążą się z wychowaniem czy środowiskiem, w którym dane dziecko się znajduje. Z twojego doświadczenia wynika jednak co innego. Jeśli dziecko zwęszy okazję, zawsze ją wykorzysta.

Każdy doświadczył kiedyś przykrości w szkole. Każdy kiedyś przeżył moment, w którym przyjaciele przestali się odzywać. Ty jednak reagowałeś ze zwiększoną siłą.

Nigdy nie potrafiłeś postrzegać siebie w pozytywnych barwach i twoi tak zwani przyjaciele to zauważyli. Nie umiesz zliczyć wyzwisk, którymi cię uraczyli. Nie wiesz ile razy szturchali cię i poniżali tylko dlatego, że sądzili, że jesteś inny. Dosłownie nie mieli żadnego innego powodu. Większość nauczycieli cię lubiła, bo byłeś wyjątkowo uzdolniony i przykładałeś się do wykonywania zadań, ale pozostałym uczniom się to nie podobało.

Mieliście wszyscy po jedenaście lat. W ciągu dnia, każda nić porozumienia, która istniała między wami, została całkowicie zniszczona.

Miałeś pecha, bo trafiłeś do grupy, która nie liczyła nawet piętnastu osób. Dlatego tak łatwo przychodziło im znęcać się na sobie nawzajem. Wychowawca był bezradny, rodzice nie wiedzieli już jak reagować. Nigdy wcześniej nie spotkali się z sytuacją, w której dzieci tak bardzo nienawidziły się nawzajem.

To jednak nie najgorszy element tej opowieści. Wiesz co mnie zastanawia? To, że nie wyciągnąłeś z tej sytuacji żadnej lekcji. Twoi rodzice nie zdecydowali się na to, żeby od razu powiedzieć ci o podejrzeniach nauczycielki i trzymali je dla siebie przez kilka następnych lat.

Przez przypadek odkryłeś, że gdy nikt w szkole nie wiedział co zrobić, żeby załagodzić trwające konflikty zaczęto szukać ich przyczyny. Zabawne prawda? Doskonale pamiętasz, że próbowali prześledzić historię każdej kłótni, żeby dojść do osoby, od której to wszystko się zaczęło.

Nie udało im się. Zaczęli więc analizować coś innego. Szukali dziecka, które najmniej się skarżyło. Stwierdzili, że jeżeli dana osoba nie narzeka na sytuację w klasie to znaczy, że sama ją prowokuje. Oskarżenia padły więc na tego, kto nic nie mówił. Na Ciebie.

Nie umiałeś się bronić. Nie wiedziałeś jak ochronić swój honor. Nie rozumieli, że to, że nie zgłaszasz do nich najmniejszych wyzwisk nie oznacza, że nie jesteś ofiarą. Stwierdzili, że jesteś agresorem, bo nie potrafiłeś pokazać im, że jest inaczej.

Rodzice cię wtedy obronili. Twoja matka opowiedziała nauczycielce o tych wszystkich nocach, w których krzyczałeś, że nienawidzisz tego piekła jakim jest szkoła. O tych wszystkich nocach, w których do snu utulały cię twoje własne łzy.

Porzucili ten temat, ale ty nie nauczyłeś się, tego, żeby nie chować w sobie wszystkich problemów. Wręcz przeciwnie stałeś się jeszcze bardziej skryty i miałeś coraz mniejszą ochotę na to, żeby z kimkolwiek porozmawiać.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 25, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

O samobójcy, który chciał żyć.Where stories live. Discover now