Nadzieja czy jej brak, czyli jak podjąć decyzję, by nie zniszczyć nikomu życia.

27 3 0
                                    

Kilka godzin później Patrick przechadzał się po swoim pokoju starając się podjąć decyzję. Z jednej strony nienawidził samego siebie za to, że w ogóle rozważał propozycję Jonathana, ale jego ciekawość wzięła nad nim górę.

Raz po raz okrążał stół, na którym leżała niedbale rzucona koperta z listem.

Mężczyzna bał się podjąć jakąkolwiek decyzję. Słowa Jonathana, które przeczytał wcześniej tego dnia niczego mu nie wyjaśniły, a jedynie spotegowały jego poczucie winy, w związku z całą sytuacją. Obiecywali sobie, że do końca życia pozostaną najlepszymi przyjaciółmi, a on nie zauważył tak ogromnej części życia mężczyzny, którego nie wahał się nazywać bratem.

Z drugiej strony Patrick czuł nieopisną złość na myśl o tym, co stało się na pogrzebie. Wiedział, że miało go to sprowokować do określonego zachowania, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że chodziło o coś więcej. Jonathan był zbyt skomplikowaną osobą, aby zostawić taką sprawę bez żadnego echa.

Mężczyzna próbował znaleźć jakikolwiek motyw w działaniach jego przyjaciela. Rozmowa z każdą, wyznaczoną wcześniej osobą wydawała mu się zbyt banalna jak na możliwości Jonathana. Mając taką okazję, w której, jakolwiek ironicznie to zabrzmi, mógł uniknąć konsekwencji, skorzystałby z niej.

Zrezygnowany usiadł przy stole i opierając się o blat złapał się za głowę. Jego palce zanurzyły się w miękkich lokach, które wraz z ruchem dłoni delikatnie pociągał. Czuł, że z każdą chwilą panika coraz bardziej przejmowała nad nim kontrolę.

Jego oddech stał się ciężki, a powietrze, które wypełniało jego płuca zostawiało na nich bolesny ślad. Próbował szeptać do samego się uspokajające słowa, choć wiedział, że nie miały ona na niego żadnego wpływu.

Czuł się tak, jakby obserwował całą sytuację z perspektywy kogoś, kto nie uczestniczył w wydarzeniach, których był świadkiem. Stracił poczucie stabilności i miał trudność z pogodzeniem się z faktem bycia człowiekiem. Odwrócił się w stronę zepsutej kuchenki, którą miał zanieść do naprawy już dawno temu, i spojrzał na swoje odbicie w szybce jej drzwiczek.

Próbował spojrzeć w swoje oczy, ale nie mógł dostrzec w nich tego co szukał: samego siebie.

Nagle w pustym przedpokoju jego domu rozległ się cichy odgłos nieśmiałego pukania. Zaskoczony Patrick podniósł głowę i ocierając szybkim ruchem łzy, wstał od stołu.

Wpatrując się w drzwi wejściowe swojego domu zastanawiał się kto mógł znajdować się po drugiej stronie. Nie miał przyjaciół, którzy mogliby go odwiedzić. Jego rodzice nie przepadali za tą okolicą i jeśli istnieje sposób, który pozwoli im na uniknięcie przyjścia z pewnością by go wykorzystali. Jego siostra, zaraz po wspólnym śniadaniu wyjechała z miasta, a jego bracia prawdopodobnie nawet nie wiedzieli, że się przeprowadził.

Rozważając wszystkie za i przeciw wstał z wcześniej zajmowanego miejsca i ruszył w stronę drzwi. W pokoju ponownie rozległ się odgłos nieśmiałego pukania, ale tym razem był bardziej natarczywy i sugerował, że osoba po drugiej stronie zaczęła się niecierpliwić.

Patrick podszedł do okna nieświadomy tego, że od dłuższej chwili wstrzymywał oddech jakby bał się, że ktokolwiek mógł go usłyszeć. Szybkim ruchem odchylił szarą firankę i przybliżając twarz do szyby, próbował dojrzeć kto próbował się dostać do jego domu.

Gdy zobaczył panią Martin gwałtownie się wycofał, obawiając się tego, że mogła go zobaczyć. Nie mógł pozwolić na to, żeby zobaczyła w jakim stanie było jego mieszkanie. Przez ostatnie kilka dni doskonale udawał przed nią, że jest silny i nie potrzebuje żadnej pomocy, ale miejsce jego zamieszkania było namacalnym dowodem na to, w jakiej rozsypce się znajdował.

O samobójcy, który chciał żyć.Where stories live. Discover now