Siedemnaście. Jak zawsze po wyjściu z mieszkania musiał zejść po siedemnastu stopniach. Ta liczba jest stała i niezmienna, ale mimo to zawsze je liczył. W pewien dziwny i niejasny sposób rzeczy, które zawsze pozostawały takie same,niezależnie jak wiele złych decyzji podjął danego dnia, sprawiały, że stawał się spokojniejszy.
Przed domem, który wynajmował już od ponad roku stał krzywo zaparkowany samochód jego siostry. Pamiętał dokładnie dzień, w którym dostała go od rodziców. Ostatnie Boże Narodzenie, które spędzili razem. Trudno powiedzieć czy czuł się przez to dotknięty, bo to on, mimo zapewnień o równości, był ich ulubieńcem, ale nadal, mimo upływu czasu nie rozumiał ich decyzji. Jakby sami z góry założyli, że on nigdy stąd nie wyjedzie. Jakby czuli, że jego planem było bycie blisko i zachowanie dystansu.
Bez słów wsiadł na miejsce pasażera, jak zwykle denerwując się na niewielki rozmiar jej pojazdu i swój wysoki wzrost.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy tam jechać.- powiedziała Amy, wkładając kluczyki do stacyjki. Patrick nic nie odpowiedział. Wiedział, że pojechanie na ten pogrzeb było niemalże jego obowiązkiem, ale był świadomy również tego, że cała ceremonia zniszczy go pod względem emocjonalnym i psychicznym.
Bywał wcześniej na pogrzebach i mimo, że zazwyczaj był blisko spokrewniony ze zmarłą osobą, nigdy nie czuł się tak pusty w środku jak tym razem. Gdy miał osiem lat zmarła jego babcia. Pamiętał dokładnie, że rodzice nie pozwolili mu pójść na mszę wykręcając się jego młodym wiekiem, ale razem ze wszystkimi uczestniczył w stypie. Nigdy nie zapomni jak siedział zdezorientowany przy stole wpatrując się w znajome twarze członków jego rodziny. Każdy milczał, choć mieli wiele do powiedzenia.
Później kilkanaście razy odwiedzał jej grób, ale każda kolejna wizyta nasuwała mu tylko więcej pytań. Czuł się niezdolny do uczuć. Chciał płakać, uważał, że tak powinien się zachować, ale po prostu nie potrafił. Zawsze wpatrywał się przed siebie jakby spodziewał się, że w jakikolwiek sposób mu to pomoże. Jakby w ten sposób znalazł odpowiedź na pytanie, jak być człowiekiem.
Nigdy nie potrafił wyrażać tego co czuje. Był typem osoby, który wszystkie osobiste tragedie wolał przeżywać w samotności. Nawet jeśli nie radził sobie ze swoimi emocjami wolał to przeczekać, niż zwrócić się do kogoś po pomoc.
Tak naprawę dopiero śmierć Jonathana coś w nim złamała. Gdy zadzwoniła jego matka i poprosiła go o pomoc w przygotowaniach do ostatniego pożegnania jej syna poczuł się jakby cały ciężar świata spadł na jego barki.
Wielokrotnie w dzieciństwie byli dla siebie nawzajem wsparciem. Gdy przeżywał pierwsze zerwanie z dziewczyną, on był obok. Gdy pokłócił się z bratem, on był obok. Gdy chciał uciec z domu, on był obok. Mimo, że po skończeniu liceum kontakt między nimi się urwał, w głowie Patricka nieustannie kołatała się myśl o tym, że jego przyjaciel jest gdzieś w świecie, ciesząc się z cudu jakim jest kolejny dzień.
Nie mógł powiedzieć, że nie czuł złości. Na samym początku oprócz rozpaczy ogarnęła go ogromna wściekłość, której nie potrafił wytłumaczyć. Wmawiał sobie, że został zdradzony przez swojego najlepszego przyjaciela, choć rozumiał, że nie było w tym jego winy. Jak ktokolwiek mógł przewidzieć, że akurat tego dnia, o dokładnie tej godzinie, w której Jonathan zatrzyma się żeby zawiązać sznurówkę znajdzie się pijany kierowca, który osiągając niemalże dawkę śmiertelną uzna prowadzenie samochodu za dobry pomysł.
Patrick wielokrotnie słyszał już jak ludzie chcąc uhonorować imię jego przyjaciela opowiadali sobie związane z nim historie, podkreślając przede wszystkim to jaki był młody i pytając opatrzności dlaczego akurat on. Mężczyzna miał jednak inne pytanie, niekoniecznie skierowane do sił wyższych. "Dlaczego to nie on był na miejscu Jonathana?"
Od pierwszego dnia w przedszkolu, gdy podszedł do niego pulchny chłopiec o złocistych włosach, czuł się niewarty tej przyjaźni. Od małego zakładał z góry najczarniejsze scenariusze, ale wtedy niewiele myśląc postanowił zaryzykować. Brnął naprzód zapominając o tym, że powinien zaznaczać ścieżkę, którą kroczył. Nie bał się. Widząc roześmiane oczy swojego kompana, wierzył, że to jest miejsce, w którym powinien być.
Teraz, gdy wiedział, że go nie zobaczy jedyną emocją, która mu towarzyszyła był strach. Nie przed tym, że nie powstrzyma się od płaczu przed wszystkimi zgromadzonymi ludźmi, czy przed tym, że nie będzie zdolny pożegnać go we właściwy sposób.
Był przerażony wizją tego, że w ten sposób zamknie etap życia, który z nim dzielił. Bał się tego, że w ten sposób bezpowrotnie zrobi krok naprzód, który nie sprawi, że poczuje się wolny, ale uwiąże go jeszcze bardziej.
- Tylko tym razem się nie zamykaj, dobrze?- poprosiła jego siostra skręcając w stronę cmentarza. Nie byli ze sobą blisko, ale mimo to wiedziała, w jaki sposób zareaguje jej brat. Gdy zatrzymała samochód wyciągnęła w jego stronę dłoń. Ujął ją z niechęcią, bo wiedział, że bez tego nie dałaby mu spokoju. - Jestem przy tobie.- dodała.
YOU ARE READING
O samobójcy, który chciał żyć.
Ficción GeneralWszyscy dookoła powtarzają, że najważniejszym pytaniem w życiu nie jest to, czy w ogóle przez nie przejść, ale to, jak najlepiej je wykorzystać. A co jeśli dostałbyś szansę na zadanie tego pytania? Nie swoim rodzicom. Nie przyjaciołom. Nie Bogu. Al...