7. S. Leyhe x A. Wellinger

852 52 13
                                    

- Stephan, wracaj do łóżka.
Z szukania białej koszuli w szafie wyrwał mnie zaspany głos. Nie odwracając się do Andreasa, zakładam ją i zapijając guziki decyduję się mu odpowiedzieć.
- Wiesz, że chciałbym, ale muszę iść do pracy.
- A nie możesz zadzwonić i powiedzieć, że jesteś chory? - Andi w końcu otworzył oczy.
- Nie mogę. Potrzebujemy pieniędzy.
Usiadłem na brzegu łóżka, a po chwili to samo zrobił Wellinger. Przetarł oczy i spojrzał na mnie.
- No tak... - ziewnął - Ale ostatnio prawie się nie widujemy. Wstajesz, wychodzisz do pracy, wracasz zmęczony, idziesz spać i tak codziennie.
- Teraz mamy dużo roboty, bo zbliża się kwartał. Przepraszam, kochany.
Odwrócił się w stronę okna.
- Jeszcze kilka dni i będę cały twój, obiecuję.
Nadal nie chciał na mnie spojrzeć.
- Dziś po pracy zabiorę cię na kolację. - przytuliłem się do niego. Swoje usta zbliżyłem do jego ucha i wyszeptałem - Co ty na to, abyśmy spalili kalorie z kolacji w tej pościeli?
Widziałem, że przeszły go ciarki. W tej chwili złapał moje ręce i obdarował mnie czułym pocałunkiem.
- Zaparzę ci kawy. - nikt nie parzy kawy tak, jak Andi.

*PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ*

Podczas pilnie zwołanego zebrania w firmie, mój telefon zamienił się w wibrator. Dzwonił i dzwonił. Co dziesiąty telefon wibracja była krótsza, czyli dostałem smsa. Ale przecież nie mogłem wyciągnąć telefonu z kieszeni podczas przemówienia szefa. Szybko wyłączyłem telefon, nawet nie patrząc, kto próbuje się do mnie dobić. Do końca zebrania otrzymywałem nienawistne spojrzenia, przez które miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

*PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ*

Jak tylko zebranie dobiegło końca, postanowiłem włączyć telefon. Kiedy tylko tryb wibratora się uspokoił, postanowiłem sprawdzić, kto miał genialne wyczucie czasu. Otworzyłem pierwszego z brzegu smsa - od Andreasa.
„Błagam, przyjedź szybko do szpitala. NATYCHMIAST."
Zbladłem, a moje serce zaczęło bić mocniej. Niewiele myśląc, pobiegłem do szefa i poprosiłem o szybsze wyjście z pracy i obiecałem, że następnego dnia zostanę po godzinach. Gdy tylko się zgodził, wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Mógłbym przysiąc, iż w tym momencie pobiłem rekord najszybszego okrążenia Formuły 1. Cud, że nie spotkałem na drodze policji.
Ledwo przekroczyłem próg tego okropnego miejsca, a od razu zauważyłem stojącego przy recepcji mojego znajomego, Johannesa.
- No nareszcie! Dlaczego nie odbierałeś?!
- Miałem pilne zebranie w... - nie dał mi dokończyć, gdyż złapał mnie za nadgarstek i zaczął biec przed siebie.
Stanęliśmy przed salą. Przestraszyłem się.
- Powiedz, że Andiemu nic się nie stało.
- Zobaczysz. - odpowiedział spokojnie, choć jeszcze parę sekund temu był kłębkiem nerwów. Zapukał do drzwi.
- Proszę! - to był głos żony Johannesa, Alice.
Weszliśmy. Moim oczom ukazała się Alice leżąca na łóżku.
- Cześć. Coś ci się stało? Gdzie jest Andreas?
- Gratuluję. - blondynka tylko się uśmiechnęła.
Mnie zdążyłem nic powiedzieć, bo zza parawanu wyłoniła się pielęgniarka z dzieckiem na ręku, a za nią uśmiechnięty od ucha do ucha mój chłopak.
- Poznaj Paulę. - rzekł drżącym głosem, jakby zaraz miał się rozpłakać ze szczęścia.
- Ale... Miałaś rodzic za miesiąc, prawda? - spojrzałem na blondynkę.
- Tak.
- Widocznie Paula chciała już poznać swoich tatusiów. - wtrącił się Jo.
Moje oczy napełniły się łzami, gdy pielęgniarka położyła tę malutką istotę na moich rękach. Ja i Welli zostaliśmy rodzicami. Najpiękniejszy dzień naszego wspólnego życia.
_______________________________
Zamówienie od @hirundines :) mam nadzieję, że się podoba!
Zmotywuje mnie ktoś do napisania Fettner x Schlierenzauer? XD i jak to nazwiemy? Fettnauer? Schliettner?

Chore serce otwieram - ski jumping shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz