9. S. Kraft x M. Hayböck

684 53 6
                                    

Chrzciny córki mojej i Michaela zbliżały się wielkimi krokami, ale wciąż nie zdradziliśmy rodziców chrzestnych. Dla Marisy i Claudii oraz braci Michiego, Stefana i Alexandra, wydawało się być oczywiste, że wybierzemy kogoś z tej czwórki. Bracia często gościli u siebie Magdalenę, gdy była w ciąży, a także ostatnimi czasy często podrzucaliśmy im Lenkę. W takim razie decyzja wydawała się być oczywista, prawda?

Kiedy do uroczystości zostały dwa miesiące, relacje tej czwórki zaczęły się zaostrzać. Alex rywalizował ze Stefanem o tytuł ojca chrzestnego - na każdym kroku starali się udowodnić, kto bardziej na to zasługuje. Alex ma lepszy kontakt z dziećmi, potrafi się nimi dobrze zająć i wręcz kocha się z nimi bawić, a Stefan radzi sobie trochę gorzej, dlatego młodszy myślał, że ma to w garści. Jego ego wyjebało poza skalę. Raz zdarzyło się, że kazał kumplom wyciągnąć go na imprezę, aby ten następnego dnia zaspał i nie dotarł do nas. Podziałało.

Między dziewczynami też nie było kolorowo. Claudia nie dość, że próbowała naśladować Alexandra, to jeszcze przy każdej możliwej rozmowie z nami dawała wyraźnie do zrozumienia, że to ona chce być matką chrzestną. W takich sytuacjach Marisa zawsze się gotowała. Prawdopodobnie czuła, że może przegrać tę walkę, a przecież ona tego nie znosi. Wtedy popadała w jeszcze większą desperację niż Claudia. Nawet nie wiedziałem, że to możliwe. Dowodem na to może być na przykład sytuacja, w której blondynka specjalnie dodała środku przeczyszczającego do obiadu, żeby to ona mogła zająć się małą, a nie Claudia.

Po miesiącu rywalizacja była już tak niezdrowa, dlatego postanowili spokojnie porozmawiać ze sobą. Rozważali za i przeciw kandydatury każdego z nich. W wyborze pomagali im też nasi koledzy z innych reprezentacji wraz z ich partnerkami, między innymi Johann z Celiną czy Peter z Miną. Spotkania z nimi dawały dużo do myślenia, aż w końcu padło rozwiązanie tego „konkursu". Uznali, że najlepszym ojcem chrzestnym dla Leny będzie Stefan, a matką Marisa. W związku z tym zaprosili nas na wspólny obiad. Jedliśmy pyszne jedzenie przygotowane przez dziewczyny, śmialiśmy się, atmosfera była cudowna. Do czasu...

W końcu młodszy z braci zadał pytanie, czy wiemy, kto będzie towarzyszył naszej córce w tak ważnym dla niej dniu. Na te słowa Stefan i Marisa wyprostowali się, poprawili fryzury i zaprezentowali wszystkim swoje śnieżnobiałe uśmiechy. Michi lekko się zarumienił i nieśmiało odpowiedział, że tak. Nim ktokolwiek zdążył spytać o imiona, wtrąciłem się i oznajmiłem, iż wybór padł na... Kamila i Ewę. Tak, na Kamila Stocha i jego żonę, Ewę Bilan-Stoch. Na dźwięk ich imion Marisa nagle ruszyła ręką tak, że wytrąciła Alexandrowi kieliszek z czerwonym winem prosto na białe spodnie Stefana, a ten z kolei wstając przewrócił Claudię, która miała zwyczaj siadania na krawędzi krzesła. Na ten widok oczy wyszły nam z orbit, a Stefan patrząc na swoje kolana, strasznie się jąkając ze wstydu, dał nam do zrozumienia, że chcieli nam „pomóc" w wyborze przedstawiając swoich kandydatów. Wtedy wybuchnęliśmy śmiechem, a oni spojrzeliśmy się na nas jak na idiotów. Z czego się śmialiśmy? O mało co się nie zabili w tej walce, a my cieszliśmy się jak głupi do sera. Gdy tylko złapaliśmy oddech, wytłumaczyliśmy, że od początku myśleliśmy o parze Polaków, ponieważ wzięliśmy pod uwagę stosunki z nimi z czasów, kiedy jeszcze nie byliśmy ze sobą. Ewa poznała nas z Magdaleną i Ulrichem, Kamil służył wsparciem w trakcie zawodów i pomógł nam znaleźć odpowiednio duże mieszkanie dla nas i dziecka. Poza tym, Ewa była już w czwartym miesiącu ciąży, więc uznaliśmy, że to będzie dla nich dobry sprawdzian. Po tych słowach wszyscy przyznali nam rację. Lena raczej nie zasługiwała na to, żeby w jej życiu towarzyszyły jej osoby, które potrafią zranić najbliższych po to, aby osiągnąć swoje cele.

Chrzest sam w sobie był piękny. Czuliśmy ciepło na sercu na widok wystrojonej dziewczynki, która zamiast płakać i kręcić się na rękach, dużo się śmiała. Kamil podczas ceremonii spisywał się perfekcyjnie niczym na skoczni, a Ewa tylko to podkreślała. Ale wiecie co było najlepsze? Uroczysty obiad, a konkretniej jedna sytuacja. Claudia przysiadła się do Polki, spojrzała na jej coraz bardziej widoczny brzuszek i wydusiła: „Patryk rośnie w oczach. Nim się obejrzymy, a będzie już z nami. Mogę zostać jego chrzestną?". Widok krztuszącej się żony Stocha był przekomiczny!

_____________________________

Tym razem coś dla modest_amaro!

Sorry za często powtarzające się słowa "nam" i „nas", ostatnimi czasy mam wybrakowane słownictwo.

Sorry x2, że tak wolno mi teraz idzie, ale wena gdzieś mi uciekła. Coś zacznę i długo zbieram się do skończenia tego...

Do zobaczenia wkrótce! :)

Chore serce otwieram - ski jumping shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz