Walentynki są wyjątkowym świętem dla wszystkich zakochanych. Ja z moim ukochanym raczej staramy się okazywać sobie miłość przez cały rok, ale parę lat temu wpadliśmy na pomysł, żeby co roku na zmianę przygotowywać coś wyjątkowego. Prezenty planujemy kilka miesięcy wcześniej. Obaj lubimy mieć wszystko zaplanowane - tacy już jesteśmy. Ale to akurat przydatna cecha, bo w razie gdyby coś nie wypaliło, zawsze znajdziemy wyjście awaryjne. Zdarzają się też wpadki - dwa lata temu prawie wszystko mi się udało.
No właśnie, prawie. Miałem zabrać Stefana na koncert jego ulubionego zespołu. Pech chciał, że kurier dostarczył bilety, gdy nie było mnie w domu, więc on musiał je odebrać. Kraftowi od razu rzuciło się w oczy logo organizacji koncertowej na kopercie i kiedy wróciłem do naszego mieszkania, wręczył mi tę kopertę i zapytał, co tam jest. Pozwoliłem mu otworzyć, bo i tak niespodzianka już została zepsuta. Cieszył się jak dziecko, a ja pomimo tego, iż czekałem na to wydarzenie równie mocno co on, nie mogłem cieszyć się tym w pełni.
W zeszłym roku to Stefan przygotowywał dla mnie prezent. W związku z tym, iż jestem wielkim pasjonatem lotnictwa, zaplanował lot awionetką. Ale to nie był zwykły lot - w pewnym momencie kazał mi spojrzeć przez jego okno. Tak też zrobiłem i momentalnie serce zaczęło bić mi mocniej. Zabiło na widok wielkiego serca z napisem "Michi" w środku - całość była ułożona z kwiatów. Podziękowałem za to mojemu maluszkowi namiętnym pocałunkiem. Po wylądowaniu przenieśliśmy to do sypialni.
W tym roku znowu przypadła moja kolej, a ja naprawdę nie wiedziałem, co mogę mu dać. Kolacja odpada, koncert już był, wakacje na Malediwach też... Co zrobić? 14 lutego coraz bliżej, a jedyne co wtedy miałem, to pustka w głowie (a nawet tego nie można komuś dać, choćbym ładnie ją zapakował). Dwa tygodnie przed tym świętem doznałem kontuzji kolana, która na szczęście nie była groźna, ale wykluczyła mnie na miesiąc. Myślałem, że siedząc w domu w końcu coś wymyślę, ale nic z tego. W dodatku tydzień po złapaniu kontuzji Stefan się rozchorował i nie mógł lecieć do Norwegii na zawody. Był bardzo osłabiony i miał wysoką gorączkę. Pomimo bólu w nodze musiałem mu pomagać. Nie mogłem pozwolić, żeby w tym stanie wystawił na dwór choćby czubek nosa. Nie było takiej opcji. Wszelkie obowiązki domowe spadły teraz na mnie, ich podział musiał pójść w zapomnienie. On musiał leżeć w łóżku i odpoczywać.
Wreszcie nastał ten dzień. Ten dzień, który Kraft będzie źle wspominał, ponieważ nic mu nie dałem. Nic nie wymyśliłem, jestem okropnym chłopakiem. Było mi strasznie wstyd, ale nie przyznałem się do tego. Stanąłem przed nim i zacząłem wygłaszać swój monolog do podłogi, bo nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy, lecz został on przerwany pocałunkiem. Czemu on mnie całuje? Powinien być wściekły, bo ja bym był! Stefi przytrzymał moją głowę rękami i skierował ją tak, żebym na niego spojrzał. Wtem powiedział, że nie zgadza się ze mną, ponieważ po pierwsze przez ten czas stracił orientację i nawet nie wiedział jaki dziś dzień, a pod drugie w życiu nikt się nim tak nie zajął w czasie choroby, jak ja. Ciągle byłem przy nim, więc to chyba najlepszy prezent, jaki mógł dostać, no i bla, bla, bla (właściwie to nie powiedział "bla, bla, bla", tylko coś więcej, ale tylko tyle zapamiętałem). Po tych słowach mocno mnie przytulił.
Właściwie to nadal jest mi głupio, że nic mu nie dałem, ale obiecałem, że to nadrobimy. Tak czy siak, dzięki tej sytuacji zrozumiałem, jak ważna w naszym życiu jest obecność drugiej osoby.
____________________
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ, NIE BIJCIE MNIE
Trochę słabszy szocik, wiem. Ale pracuję już nad kolejnym :)
CZYTASZ
Chore serce otwieram - ski jumping shots
FanficMały zbiór homo shotów o skoczkach :) okładka by @sawgfty 💜