Doczekałam się kawałka czekolady, która skądś wytrzasnął. Kiedy jadłam poczułam, że jego dłoń ląduje na moim policzku, zaś kciuk zaczyna wędrówkę po moich wargach. Błyskawicznie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego karcąco, ponieważ nadal jadłam czekoladę i nie wypadało w tym czasie otwierać ust. Ale on wpatrywał się w moje wargi, przez co nie był w stanie zauważyć mojego wzroku.
- Leo - zdrętwiałam na dźwięk własnego głosu. Mówiłam jakbym miała chrypę.
- Tak, Zoe? - już wiedział, dlaczego głos mnie nie słuchał. Doskonale wiedział, że nie przestałam czuć do niego...
Z trudem przełknęłam ślinę. Z równie wielkimi problemami spróbowałam zapanować nad głośno łomoczącym sercem, które odgrywało jeden i ciągle ten sam rytm. Rytm, który czułam będąc z Leonem. Moje serce skandowało jego imię.
- Zabrałeś mi kanapkę - kontynuowałam jak gdyby nigdy nic.
Roześmiał się i sięgnął za siebie, aby wyciągnąć z koszyka wspomniany przysmak. Dzięki temu zauważyłam, iż jego kolana stykają się z moimi. Lecz nie miałam pojęcia, w którym momencie przysunął się aż tak blisko.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że poprosiłam o kanapkę. Nie mogło mi do głowy wpaść coś bardziej kreatywnego?! Chociaż, co za różnica? Tak czy siak nie byłam w stanie racjonalnie myśleć przy Leonie Valdigez' ie. Mogłoby się wydawać, że w jakiś magiczny sposób zamykał u mnie zdolność do racjonalnego myślenia.
- Proszę bardzo - odwrócił się i podał mi kanapkę. - To twoja ulubiona. Z szynka, serem i sałatą. Jeszcze mam gdzieś z masłem orzechowym, ale...
- Poczekaj! Chcesz mi powiedzieć, że siedzisz między mną a kanapką z masłem orzechowym?! - wychyliłam się w bok, aby spojrzeć na koszyk z pysznościami - I ty jesteś jak najbardziej spokojny? Dawaj mi ją!
Ponowny śmiech, który został przerwany moimi wyczynami, aby zdobyć dostęp do rarytasu. Leo zręcznie zablokował moje dłonie jedną ręką, po czym sięgnął za siebie. Wielkimi z oburzenia oczami wpatrywałam się w niego, kiedy ten zjadł wielki kawałek mojej kanapki. Mojej!
Otworzyłam usta w dogłębnym oburzeniu i już miałam zacząć na niego krzyczeć, gdy ze złośliwym uśmiechem ugryzł jeszcze jeden kęs.
- Leo! - syknęłam.
- No co?
Mrużąc oczy odsunęłam się i spoglądając na niego z zazdrością, zaczęłam jeść kanapkę, którą wcześniej dostałam. Mimo to nie mogłam znieść widoku znikającej w jego buzi kanapki. Moje kochane masło orzechowe!
- Oj, nie bocz się tak - mruknął zlizując z kącika wargi masło. - Robię to dla twojego dobra. A co jeśli była zatruta?
- Ty jak najbardziej żyjesz, truposzu - zauważyłam kąśliwie. - I nawet mi nie mów, że w takim razie dbałeś o moją linię!
- A o co tutaj dbać? Przecież masz wszystko na swoim miejscu, czyż nie? - zauważył, puszczając moją dłoń, która co chwila kierowała się - samoistnie! - w stronę jego kanapki.
- Wiesz co?!
- No co? - zapytał niewinnie - Może nie mam racji? Może chcesz, bym sprawdził? Myślę, że mogę się poświęcić dla wyższego dobra.
- Chyba sobie tego oszczędzę - zdecydowałam spoglądając tęsknie na przysmak w dłoniach chłopaka. Pociągnęłam smętnie nosem wyrażając w ten sposób swój żal i rozpacz.
- Ale jesteś pewna? - zapytał niespodziewanie przybliżając kanapkę bliżej mojej twarzy.
- Taa... - wyciągnęłam ręce przeświadczona, że jednak się ze mną podzieli, lecz on szybko wsadził sobie ostatni kęs do ust. - No nie!
CZYTASZ
Płomień Nocy
Novela JuvenilNazywam się Zoe Tartinakuz (tak, wiem moje nazwisko jest bardzo dziwne), a moja historia zaczyna się - przynajmniej z mojego punktu widzenia - od nietypowego rozpoczęcia roku szkolnego. Lecz to nie jest taka zwykła szkoła, to internat, do którego ch...