3. Nawiedzony indor

1.2K 97 7
                                    

     Rysując właśnie w zeszycie nutki wychodzące z ostatniego zapisanego w nim słowa "Te lekcje są do bani", oberwałam kulką papieru w przedramię. Przedmiot potoczył się po moim rysunku aż zatrzymał przy prawej ręce z długopisem. Uniosłam głowę. Rozglądając się po sali - a miałam doskonały widok z ostatniej ławki umiejscowionej w środkowym rzędzie - dostrzegłam, że każdy jest skupiony na notowaniu czegoś co mówił odwrócony do nas plecami nowy nauczyciel. Podeszły w latach staruszek zapisywał właśnie coś na tablicy, równocześnie o tym mówiąc.

    Obejrzałam się w lewo i z niezadowoleniem dostrzegłam jak Leo patrzy przez okno udając, że pisze w zeszycie to co jest mówione.

    Spojrzałam na zmiętą w kulkę kartkę, po czym rozwinęłam wiadomość.

   "Dziś u mnie po lekcjach" - przeczytałam i zmarszczyłam brwi. Przecież to pismo... - "Mój kumpel do rana będzie na imprezie. Leo"

- Pani Tartinakuz - gwałtownie uniosłam głowę, skupiłam wzrok na nauczycielu - niech pani mi powie - każdy uczeń w klasie (a było ich piętnaścioro) odwrócił się w moją stronę - czy możliwe jest utworzenie ruszającego się obrazu z ognia?

- Skoro pan o to pyta to pewnie tak? - spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszło jedynie skrzywienie ust.

- Pani pyta czy odpowiada? - na pomarszczonej twarzy seniora ukazał się rozbawiony uśmiech.

- Eee... - zrobiłam minę wszystkowiedzącej Zoe, której tak bardzo nie lubią moi klasowi koledzy - Odpowiadam. Oczywiście, że odpowiadam.

- A co jest tą odpowiedzią, bo chyba niedosłyszałem? - upierdliwie drążył.

- Że co? Och! - mordując wzrokiem osoby, które odważyły się zachichotać, odparłam - Uważam, że można tworzyć obrazy... poruszające się obrazy z ognia. Eee... chociaż to wydaje się niezwykle skomplikowane i trudne.

- Dobra odpowiedź, pani Tartinakuz! I tak - wskazał mnie dłonią - ma pani rację mówiąc, iż jest to trudna dziedzina magii ognia, ale jest jak najbardziej wykonalna. Właśnie, dlatego dzisiejsza lekcja jest poświęcona obrazom - kiedy ponownie spojrzałam na swój świecący pustkami zeszyt, nauczyciel dodał. - Cieszę się, że pani wróciła do nas myślami, pani Tartinakuz oraz pan, panie Valdigez, ale sądzę, że powinniście umówić się wreszcie na tę randkę, bo jeśli na każdej lekcji będę widzieć jak odpływacie gdzieś to...

- Co?! - wyrwał mi się wzburzony pisk - Ja nie fruwam myślami wokół tego bałwana!

- Och, no cóż w takim razie to niezwykle mnie cieszy, pani Tartinakuz - na jego wargach zatańczył uśmiech. - Lecz jestem zmuszony dodać, iż pani przyjaciel na pewno rozmyślał właśnie o pani, ponieważ co chwila dostrzegałem jak przygląda się pani.

- Ja wcale nie... - Leo zdradził się krwistoczerwonymi rumieńcami, które w błyskawiczny sposób wypłynęły mu na twarz.

    Wpatrując się w niego odniosłam wrażenie, że on tak naprawdę nie patrzył na mnie w ten sposób, tylko rozmyślał jak wczoraj wybrnęłam z tamtej sytuacji, w którą mnie wpakował. No cóż jeśli się odrobinę pomęczy - a lekcja skończy się dopiero za godzinę - to przecież nic mu się nie stanie, prawda?

    Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się myśli o Leonie i skupić na tym co jest na tablicy. Dopiero wtedy zaczęłam pośpiesznie przepisywać wszystko co na niej było, aby przy okazji poznęcać się na chłopaku. Tak, wiem jestem okropna! Ale na swoją obronę mogę dodać, że on również przyjaźnią i prawdą nie grzeszy. A jeśli mamy dalej ze sobą współpracować to musi zrozumieć, że nie będę na każde jego zawołanie. 

Płomień NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz