Spojrzałam na Tinę z powątpiewaniem, a później z równym odczuciem na Lenę. Już podskórnie czułam, że ten plan jest co najmniej nierealny do wykonania. I to niby ja jestem tą niebezpieczną!
- Leno, z całym szacunkiem, ale nie ma mowy, żebym pozwoliła ci na coś takiego - odezwałam się próbując przemówić do jej rozsądku. - Po pierwsze jesteś królową, po drugie jesteś w błogosławionym stanie, a po trzecie to jest królestwo Hejlan! Oni są naprawdę dobrzy w wykrywaniu czy ktoś chce się gdzieś włamać.
- Od tego przecież mam ciebie! - zawołała radośnie.
- Zoe, będzie dobrze - przytaknęła jej Tina. - Wystarczy, że zostaniesz na balu i będziesz pilnować, aby nikt nie wszedł do tego gabinetu. Przecież doskonale wiesz jakie ważne jest sprawdzenie czy Hejlan również należy do spisku. Po za tym...
Powinnam się już do tego przyzwyczaić, a jednak po ponad roku naszej wspólnej współpracy nadal nie mogłam wyjść z podziwu nad pakowaniem się w problemy tych dwóch. Ponownie wbiłam wzrok w Lenę, moją królową, której zostałam dwórką. (Jakkolwiek to śmiesznie brzmi!). Moja młoda królowa mogła mieć jakieś dwadzieścia pięć lat, lecz zachowaniem, intelektem i zwykłym cwaniactwem przewyższała swoje lata jak i swojego męża, który z ogromnym trudem puścił nas wszystkie na tę wyprawę. Mimo że czasami nas odwiedzał - właśnie to ostatnim razem udało mu się spłodzić potomka - przy czym nie szczędził nam pochwał nad naszymi osiągnięciami.
Szare oczy Leny były przepełnione inteligencją i czystą przyjaźnią skierowaną w moją stronę. Jej blond włosy - czasami mogło się wydawać, że są białe - były w kompletnym nieładzie jakby od bardzo dawna nie widziały szczotki albo grzebienia, który zdołałby je ujarzmić. Lecz nie to w niej najbardziej doceniałam. Doceniałam jej siłę, która uwidoczniała się nawet wtedy kiedy kpiono z niej, wypominało jej lekką nadwagę. Nie wstydziła się swojej wagi, ale... gdy słyszałam obelgi na jej temat lub Tiny, krew mnie zalewała.
Cóż później nikt się jakoś specjalnie nie dziwił, że takie osoby mają jakieś poparzenia czy... inne tego typu obrażenia. Nikt też nie musiał pytać kto to zrobił, bo każdy wiedział, lecz bał się mi czymkolwiek zagrozić.
- Dobra, ale żebyście obydwie wiedziały, że jak wpadniecie to daję słowo...
- Najwyżej zrobisz zapiekankę z pałacu - Tina wzruszyła beztrosko ramionami.
Wygładziłam sukienkę nerwowym szarpnięciem. Już nie miałam siły kłócić się z nimi na temat kiecki, która moim zdaniem była zbyt wyzywająca. Sukienka była na ramiączkach, była pomarszczona na biuście, do którego ściśle przylegała (że nie wspomnę o dekolcie). Pod biustem swobodnie, falami opadała ku dołowi. Lena wraz z Tiną uznały, że idealnie będzie do mnie pasować kolor bordowy, a na sukience wykonany z cekinów został smok.
Nie powiem, sukienka mi się podobała, a do tego stykała się z ziemią, dzięki czemu mogłam mieć na stopach adidasy, ale nie mogłam ścierpnąć tego, że powoli przyzwyczajałam się do tego typu ubrań. Wcześniej unikałam ich jak ognia, zaś teraz bez trudu i narzekania je nosiłam.
- To co idziemy? - zapytała Tina, która pośpiesznie upięła włosy Leny w misternego koka. Sama dziewczyna miała sukienkę o zielonym kolorze, która ściśle opinała jej kształty. Mimo to wyglądała tak jakby owa kiecka dodała jej pewności siebie.
Natomiast Lena postawiła na skromną białą sukienkę z kryształkami. Postanowiła zbytnio nie wyróżniać się, no i w ten sposób łatwiej było jej szperać w cudzych gabinetach. Nie żebym to tolerowała. Tym bardziej, że naraża się za bardzo jak na mój gust. Przecież mogła pozwolić nam wyszukiwać tych wszystkich rzeczy, a nie sama się narażać!
CZYTASZ
Płomień Nocy
Fiksi RemajaNazywam się Zoe Tartinakuz (tak, wiem moje nazwisko jest bardzo dziwne), a moja historia zaczyna się - przynajmniej z mojego punktu widzenia - od nietypowego rozpoczęcia roku szkolnego. Lecz to nie jest taka zwykła szkoła, to internat, do którego ch...