8. Góra.

982 36 2
                                    

Po jakimś czasie dopłynęliśmy do przeciwnego brzegu jeziora. Przez cały pobyt na łódce do nikogo się nie odzywałam, chyba, że było to konieczne. Bolało mnie zachowanie księcia. Raz dawał mi nadzieję, a później zachowywał się jakby nigdy nic. Ruszyliśmy w dalszą drogę do Góry. Trasa nie była jakaś trudna, ale co chwilę potykałam się o kamienie. Strasznie mnie to irytowało, bo jestem elfem i nie powinnam się o nic potykać.

-Co się dzieje, Vanyel?- spytał mnie w końcu Kili.

-Nic!- krzyknęłam.

-Spójrzcie!- usłyszałam głos Fili'ego. Stał na wzniesieniu i pokazywał na coś ręką. Podeszłam do niego i zaparło mi dech w piersiach na widok góry. Była potężna. Popatrzyłam na moich towarzyszy i ujrzałam w ich oczach ogromną dumę zmieszaną ze wzruszeniem. W końcu dotarli do domu.

-Chodźcie, szybko!- rzucił Kili i pobiegł w dół zbocza. Wszyscy ruszyliśmy zaraz za nim. Po długim biegu, który wyczerpał krasnoludy do granic możliwości, w końcu stanęliśmy przed wrotami.

-Moi drodzy siostrzeńcy, to jest Erebor, nasz dom!-Thorin wyszedł ze środka w kosztownych szatach i wyciągnął ręce w stronę dwójki młodych krasnoludów. Następnie poprowadził ich do środka.

-A nas to już nie przywita.- mruknęłam do Bofura.

- Vanyel, Oin, Bofur. Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem rad, że żyjecie.- powiedział Balin, który niewiadomo kiedy znalazł się przy nas.

-My również się cieszymy, że cię widzimy.- powiedziałam, klepiąc go po ramieniu.

-Bardzo się o ciebie bałem, moja droga.- wyznał mi krasnolud. -Jak to się stało, że jesteś tutaj z nami? Przecież trafiła cię zatruta strzała orków.

-To wszystko zawdzięczam królowi Thraunduilowi. Zaopiekował się mną, a kiedy babcia wyjaśniła mu kim jestem, zmienił się nie do poznania. Był bardzo miły w stosunku do mnie. Później troszkę się posprzeczaliśmy
i w ten właśnie sposób jestem tutaj.- wytłumaczyłam.

Krasnolud w odpowiedzi tylko się uśmiechnął, gdyż wszyscy wchodzili już do góry. Ruszyłam za nimi, szłam na samym końcu, a kiedy zostawiłam rzeczy w przeznaczonym do tego miejscu, wybrałam się na przechadzkę po dawnym królestwie krasnoludów -Ereborze. Oglądałam zniszczone sale, piękne komnaty, cudowne sufity, majestatyczne rzeźby. Wszystko było takie niezwykłe. Wtedy usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i spojrzałam z uśmiechem na hobbita.

-Witaj Bilbo.- lekko skinęłam głową.

-Vanyel! Ty żyjesz!- rzucił mi się na szyję. -Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się cieszę.

-Ciebie też miło widzieć, mój drogi.- odsunęłam go od siebie. -Niech ci się przyjrzę, chyba troszkę urosłeś.

-Możliwe.- wzruszył ramionami.

-Słyszałam, że trwają poszukiwania klejnotu władcy. Nie bierzesz w nich udziału?- spytałam podejrzliwie.

-Bio... Yhm... Biorę, ale na razie nic nie znalazłem.-

-Bilbo! Wiem, że ty wiesz, gdzie on jest i ja też to bardzo dobrze wiem.- Popatrzyłam na jego kamizelkę.

-Ale skąd?- zdziwił się.

-Widzę to w twoich oczach.- spojrzałam na niego znacząco.

-Nie mogę...- nie dokończył, ponieważ coś usłyszałam i podniosłam palec
w górę, żeby się nie odzywał.

-Przyjechał tu jakiś człowiek, mężczyzna, mówi o części skarbu.- mówiłam.

-Bard! To ten człowiek, który użyczył nam swojego domu w Mieście na Jeziorze.- wykrzyczał hobbit.

-O jakim skarbie mówi?- spytałam.

-Thorin obiecał ludziom z Miasta połowę skarbu z wnętrza góry za pomoc, którą nam ofiarowali.- powiedział.

-A Thorin zachorował na tą samą chorobę, co jego dziadek w przeszłości i nie ma zamiaru oddać im chociażby jednej monety.- dokończyłam.

-Dokładnie.- potwierdził.

-Chodź ze mną.- pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia z góry.

Podbiegliśmy do jednego z kamieni
i tam się schowaliśmy. Poczekaliśmy, aż zapadnie zmrok i uciekliśmy
z twierdzy. Biegiem dostaliśmy się do kamiennego miasta, gdzie przebywali aktualnie ludzie z Miasta na Jeziorze. Zdziwił mnie widok elfich strażników- żołnierzy Thraunduil'a. Ucieszyłam się, sądząc, że zmienił zdanie.
W oddali zauważyliśmy namiot, gdzie zapewne było "centrum dowodzenia". Podeszliśmy do niego.

-Zgadzasz się na to?- usłyszałam głos Gandalfa. -Na ten przelew krwi?

-Nie będzie żadnego przelewu krwi, krasnoludy wiedzą, że nie wygrają. Poddadzą się, kiedy zobaczą, że nie mają szans.- odpowiedział mu, jak poznałam po głosie Bard.

-Nie byłbym tego taki pewien.- odezwał się Bilbo, tym samym ujawniając swoją obecność, zaś ja nadal pozostawałam w ukryciu. -Oni się nie poddadzą, będą bronić złota do śmierci.

-Bilbo Baggins- ucieszył się Gandalf. Bilbo się uśmiechnął.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Vanyel- Córka ElrondaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz