Po jakimś czasie dopłynęliśmy do przeciwnego brzegu jeziora. Przez cały pobyt na łódce do nikogo się nie odzywałam, chyba, że było to konieczne. Bolało mnie zachowanie księcia. Raz dawał mi nadzieję, a później zachowywał się jakby nigdy nic. Ruszyliśmy w dalszą drogę do Góry. Trasa nie była jakaś trudna, ale co chwilę potykałam się o kamienie. Strasznie mnie to irytowało, bo jestem elfem i nie powinnam się o nic potykać.
-Co się dzieje, Vanyel?- spytał mnie w końcu Kili.
-Nic!- krzyknęłam.
-Spójrzcie!- usłyszałam głos Fili'ego. Stał na wzniesieniu i pokazywał na coś ręką. Podeszłam do niego i zaparło mi dech w piersiach na widok góry. Była potężna. Popatrzyłam na moich towarzyszy i ujrzałam w ich oczach ogromną dumę zmieszaną ze wzruszeniem. W końcu dotarli do domu.
-Chodźcie, szybko!- rzucił Kili i pobiegł w dół zbocza. Wszyscy ruszyliśmy zaraz za nim. Po długim biegu, który wyczerpał krasnoludy do granic możliwości, w końcu stanęliśmy przed wrotami.
-Moi drodzy siostrzeńcy, to jest Erebor, nasz dom!-Thorin wyszedł ze środka w kosztownych szatach i wyciągnął ręce w stronę dwójki młodych krasnoludów. Następnie poprowadził ich do środka.
-A nas to już nie przywita.- mruknęłam do Bofura.
- Vanyel, Oin, Bofur. Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem rad, że żyjecie.- powiedział Balin, który niewiadomo kiedy znalazł się przy nas.
-My również się cieszymy, że cię widzimy.- powiedziałam, klepiąc go po ramieniu.
-Bardzo się o ciebie bałem, moja droga.- wyznał mi krasnolud. -Jak to się stało, że jesteś tutaj z nami? Przecież trafiła cię zatruta strzała orków.
-To wszystko zawdzięczam królowi Thraunduilowi. Zaopiekował się mną, a kiedy babcia wyjaśniła mu kim jestem, zmienił się nie do poznania. Był bardzo miły w stosunku do mnie. Później troszkę się posprzeczaliśmy
i w ten właśnie sposób jestem tutaj.- wytłumaczyłam.Krasnolud w odpowiedzi tylko się uśmiechnął, gdyż wszyscy wchodzili już do góry. Ruszyłam za nimi, szłam na samym końcu, a kiedy zostawiłam rzeczy w przeznaczonym do tego miejscu, wybrałam się na przechadzkę po dawnym królestwie krasnoludów -Ereborze. Oglądałam zniszczone sale, piękne komnaty, cudowne sufity, majestatyczne rzeźby. Wszystko było takie niezwykłe. Wtedy usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i spojrzałam z uśmiechem na hobbita.
-Witaj Bilbo.- lekko skinęłam głową.
-Vanyel! Ty żyjesz!- rzucił mi się na szyję. -Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się cieszę.
-Ciebie też miło widzieć, mój drogi.- odsunęłam go od siebie. -Niech ci się przyjrzę, chyba troszkę urosłeś.
-Możliwe.- wzruszył ramionami.
-Słyszałam, że trwają poszukiwania klejnotu władcy. Nie bierzesz w nich udziału?- spytałam podejrzliwie.
-Bio... Yhm... Biorę, ale na razie nic nie znalazłem.-
-Bilbo! Wiem, że ty wiesz, gdzie on jest i ja też to bardzo dobrze wiem.- Popatrzyłam na jego kamizelkę.
-Ale skąd?- zdziwił się.
-Widzę to w twoich oczach.- spojrzałam na niego znacząco.
-Nie mogę...- nie dokończył, ponieważ coś usłyszałam i podniosłam palec
w górę, żeby się nie odzywał.-Przyjechał tu jakiś człowiek, mężczyzna, mówi o części skarbu.- mówiłam.
-Bard! To ten człowiek, który użyczył nam swojego domu w Mieście na Jeziorze.- wykrzyczał hobbit.
-O jakim skarbie mówi?- spytałam.
-Thorin obiecał ludziom z Miasta połowę skarbu z wnętrza góry za pomoc, którą nam ofiarowali.- powiedział.
-A Thorin zachorował na tą samą chorobę, co jego dziadek w przeszłości i nie ma zamiaru oddać im chociażby jednej monety.- dokończyłam.
-Dokładnie.- potwierdził.
-Chodź ze mną.- pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia z góry.
Podbiegliśmy do jednego z kamieni
i tam się schowaliśmy. Poczekaliśmy, aż zapadnie zmrok i uciekliśmy
z twierdzy. Biegiem dostaliśmy się do kamiennego miasta, gdzie przebywali aktualnie ludzie z Miasta na Jeziorze. Zdziwił mnie widok elfich strażników- żołnierzy Thraunduil'a. Ucieszyłam się, sądząc, że zmienił zdanie.
W oddali zauważyliśmy namiot, gdzie zapewne było "centrum dowodzenia". Podeszliśmy do niego.-Zgadzasz się na to?- usłyszałam głos Gandalfa. -Na ten przelew krwi?
-Nie będzie żadnego przelewu krwi, krasnoludy wiedzą, że nie wygrają. Poddadzą się, kiedy zobaczą, że nie mają szans.- odpowiedział mu, jak poznałam po głosie Bard.
-Nie byłbym tego taki pewien.- odezwał się Bilbo, tym samym ujawniając swoją obecność, zaś ja nadal pozostawałam w ukryciu. -Oni się nie poddadzą, będą bronić złota do śmierci.
-Bilbo Baggins- ucieszył się Gandalf. Bilbo się uśmiechnął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ
Vanyel- Córka Elronda
RandomMoje ff na podstawie "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Okladkę wykonała @Ilovemyhypnos za co jestem jej bardzo wdzięczna.