-Dlaczego nie zgodziłeś się na jego propozycję!? Czy ty niczego nie rozumiesz!?- krzyczałam na Thorina odkąd wrzucili nas do celi. -Umrzecie tu, a ja spędzę tu czas aż do końca świata! Skazałeś was wszystkich na śmierć! I to gdzie!?
-Vanyel! Skończ! Żałuję, że wziąłem cię z nami!- wrzasnął mi prosto w twarz.
-Uspokójcie się!- wszedł miedzy nas Balin. -Krzykiem i kłótniami nam nie pomożecie.
-Nic nam już nie pomoże...- mruknęłam pod nosem i usiadłam w kącie. Thorin zrobił to samo tylko po drugiej stronie.
-Wypuście nas!- usłyszałam nawoływania reszty krasnoludów.
-A może spróbujmy wyrwać kraty?- zaproponował Kili, na co reszta ochoczo mu przytakiwała. Już się do tego zabierali, kiedy im przerwałam.
-Stąd nie da się uciec. To nie są lochy orków, te kraty są niezniszczalne, wykonane przez elfów. Pomrzecie tutaj.- westchnęłam, zaś oni mówili coś do siebie zawiedzeni, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Martwiłam się o Bilba. Zgubiliśmy go w lesie i od tego czasu nie mamy od niego żadnych znaków życia, czy czegokolwiek. W tle słychać było elfie śpiewy. Święto księżyca. Pamiętam, jak byłyśmy małe z Arweną i przyjechałyśmy tu na ten właśnie bal z rodzicami. Wtedy jeszcze mama żyła.
-Nie wydostaniecie się stąd jeśli będziecie dalej marudzić.- tak bardzo ucieszyłam się na dźwięk tego głosu.
-Panie Baggins.- Dębowa Tarcza podszedł do krat.
-Przeszedłem was uwolnić.- szepnął Bilbo i zaczął otwierać nasze cele, jedna po drugiej. Ucieszone krasnoludy ruszyły w górę schodów.
-Stójcie, chodźcie za mną. Wiem, którędy można stąd wyjść.- powiedział i poszedł na dół. Zaufaliśmy hobbitowi i zrobiliśmy to samo. Powoli wkroczyliśmy do piwniczki, gdzie przy stole spały elfy, chyba wartownicy.
-Miałeś nas wyprowadzić, a nie pokierować dalej w ręce szpiczastouchych.- zezłoscił się Dwalin.
-Spokojnie. Tylko musicie być cicho.- pokazał nam na stos beczek. -Schowajcie się tam.- spojrzeliśmy na niego podejrzliwie. -Prosze, zaufajcie mi.- patrzył na mnie błagalnie. Podjęłam szybką decyzję. Weszłam do pierwszej z rogu.
-Wszyscy robić co karze.- nakazał Thorin i krasnoludy z ociąganiem, ale weszły do reszty beczek. Wtedy Bilbo pociągnął za wajchę i spadliśmy do jakiejś wody. Niestety zaraz za nami właz w podłodze się zamknął, myślałam, że hobbit już tam utknął, gdy nagle wpadł na moją beczkę. Szybko go złapałam.
-Brawo, panie Baggins.- uśmiechnął się potomek Traina. -Wiosłujcie!
Zrobiliśmy to co kazał. Wypłynęliśmy na światło dzienne. Z oddali mogłam już zobaczyć bramę królestwa. Byliśmy już tak blisko, kiedy wartownicy zamknęli kraty na rzece, którą płynęliśmy. Zatrzymaliśmy się pod małym mostkiem, gdzie znajdowała się ta właśnie blokada. Nagle zobaczyłam, jak ciało jednego z elfów spada do wody. Został postrzelony strzałą orków.
-Świetnie! Tylko ich tutaj brakowało!- wrzasnął Thorin.
Rozpoczęła się walka z wrogiem. Z pałacu przybiegły oddziały elfów. Walczyliśmy ramię w ramię. No w sumie nie do końca, bo my byliśmy w beczkach, ale też zabijaliśmy orków, których cały czas przybywało. Wtedy podjęłam spontaniczną decyzję i nie myśląc o konsekwencjach wyskoczyłam z baryłki i ruszyłam w stronę wajchy. Byłam już blisko, kiedy poczułam, jak strzała przeszywa moje udo. Okropny ból przeszedł przez moje ciało. Upadłam na ziemię, ale musiałam wstać, żeby uratować towarzyszy. Przeczołgałam się do machiny i za nią pociągnęłam. Wrota się otworzyły, a ja w końcu mogłam zamknąć oczy i oddać się w ręce bólu. Słyszałam krzyki krasnoludów, ale niczego z nich nie zrozumiałam. Powoli odpływałam kiedy poczułam nad sobą ruch. Myślałam, że to jeden z orków i przygotowałam się na śmierć, ale ona nie nadchodziła. Zasnęłam. Otuliła mnie ciemność.
Przepraszam, że taki krótki, ale miałam w tym tygodniu strasznie dużo nauki i po prostu nie po lekcjach nie miałam już siły żeby pisać. Obiecuje, ze w następnym tygodniu dodam dwa. Jeszcze raz przepraszam i dobranoc.
CZYTASZ
Vanyel- Córka Elronda
RandomMoje ff na podstawie "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Okladkę wykonała @Ilovemyhypnos za co jestem jej bardzo wdzięczna.