Rzuciłam się biegiem do chatki Barda.
Po drodze krzyczałam do ludzi, żeby uciekali.-Szybko! Nie mamy czasu!- zaczęłam zbierać najważniejsze rzeczy do jakiejś torby.
-Co się dzieje, pani?- spytał Bofur.
-Smaug leci na miasto!- krzyknęłam i złapałam na ręce przestraszoną Tildę. -Za mną!
-Vanyel! Poczekaj! Gdzie ty chcesz uciekać? Ogień smoka i tak nas dopadnie!- zatrzymał mnie stojący za mną Kili.
-Nie dopadnie, jeśli popłyniemy do brzegu jeziora. Wskakujcie do łodzi!- rozkazałam i sama również to zrobiłam. Powoli odbiliśmy się od pomostu. Kili z Bofurem wiosłowali. Wielu ludzi wokół nas także odpływało, zaś smok właśnie zaczął "zabawę". Wszystko się paliło, kiedy byliśmy już prawie u bram, drogę zagrodziła nam ogromna barka wypełniona złotem. U samej góry siedział władca miasta. Zderzyliśmy się z nimi. Wtedy z naszej łodzi uciekł Bain. Dziewczynki zaczęły się za nim wychylać i chciały po niego iść.
-Nie możemy po niego iść, jeśli nie wypłyniemy szybko z miasta, zginiemy...- zatrzymałam je ręką.
-Ale to jest nasz brat! Musimy po niego wrócić! Co z ciebie za dowódca, że zostawisz go na pastwę smoka!?- krzyczała starsza dziewczyna.
-Bycie dowódcą wcale nie jest proste. Ode mnie zależy życie wszystkich moich podwładnych, w tym przypadku was. Więc nie mogę poświęcić wszystkich tu obecnych dla jednej osoby. Przykro mi, ale twój brat wybrał sam...- odwróciłam się do niej plecami i zauwazylam, że właśnie przepłynęliśmy przez bramy.
-Vanyel, spójrz!- usłyszałam Tauriel. Spojrzałam w jej stronę i zobaczyłam, jak Smaug spada na miasto nieżywy. Kiedy wszyscy byliśmy zajęci oglądaniem tego zjawiska, dobiliśmy do brzegu. Pomogłam dziewczynkom wyjść z łodzi, a sama zaczęłam oglądać ilu ludzi przeżyło i tym, którzy potrzebowali pomocy od razu ją ofiarowałam. Właśnie, kiedy wyciągałam z wody rannego meżczyznę, poczułam, jak ktoś bierze go na ręce i zanosi na brzeg. Tym kimś okazał się być Legolas.
-Ty? Pomagasz ludziom? Syn Thraunduil'a?- zapytałam ironicznie.
-Nie jestem, taki jak mój ojciec.- mruknął gniewnie.
-Przecież wiem, tylko się z tobą droczę.- uśmiechnęłam się.
-Vanyel! Pani, chodź tu szybko!- zawołała mnie Tauriel. Razem z księciem szybko pobiegliśmy w jej stronę.
-Coś się stało, moja droga?- spytałam.
-Krasnoludy chcą odpłynąć do góry. Kazałaś się o wszystkim informować.- pokłoniła się.
-Dziękuję ci.- powiedziałam i chciałam już do nich iść, kiedy zatrzymała mnie ręka Legolasa.
-Możemy porozmawiać?- zapytał. -To ważne.- dodał od razu, kiedy zobaczył moją minę.
-Dobrze, tylko szybko.- ponagliłam go.
-Muszę jechać w pewne miejsce i chciałem zapytać, czy pojedziesz tam ze mną? To bardzo istotne w tej wojnie.- powiedział.
-No... Dobrze, niech będzie.- uśmiechnęłam się. -Nawet nie wiesz, jak się bałam, kiedy pojechałeś za Bolgiem.- przytuliłam go.
-Ja również się o ciebie bałem, gdy zobaczyłem ogień smoka w mieście.- wtulił głowę w moje włosy, a ja swoją położyłam w zagłębieniu w szyi. Wdychałam jego cudowny zapach i poczucie bezpieczeństwa, które miałam tylko w jego ramionach.
-Um... Ja przepraszam, że przeszkadzam, ale przyjechał do ciebie posłaniec, Legolasie.- mruknęła Tauriel, a my się od siebie oderwaliśmy.
-Panie, Pani.- ukłonił się do nas. -Król pragnie ci przekazać, książę, że masz natychmiast wrócić do królestwa. Sam.- przekazał.
-A co z Vanyel i Tauriel?- spytał.
-Niestety, ale król nie chce widzieć Tauriel w swoim domu, a Panią Vanyel przejmie tylko, jeśli ona go przeprosi za swoje okropne zachowanie w stosunku do niego.- orzekł.
-Jeśli u mojego ojca, nie ma miejsca dla mojej ukochanej...- tu spojrzał na Tauriel.- a moja przyjaciółka- na mnie,- będzie musiała się poniżać, żeby się tam dostać, to dla mnie również nie ma tam miejsca.
Co? Przyjaciółka? Po wczorajszym dniu myślałam, że jesteśmy dla siebie kimś więcej, jednak się myliłam. Byłam tylko pocieszeniem za Tauriel.
-Legolasie, ja nie mogę z tobą jechać.- podjęłam szybką decyzję. -Wybacz mi, ale zapomniałam o swoich obowiązkach, przecież mam zostać z krasnoludami, aż do końca. Zresztą nie mogę zostawić przyjaciół w potrzebie.- odeszłam od nich i wskoczyłam do odpływającej łodzi z krasnoludami.
-Nie miałaś jechać z elfami?- spytał Fili.
-Nie lubię być piątym kołem u wozu. Stwierdziłam, że nie będę przeszkadzać zakochanym.- mruknęłam. -Proszę nie pytajcie, chce spędzić chwilę w ciszy.
Chciałabym was serdecznie przeprosić za moją długą nieobecność. Jako usprawiedliwienie mogę podać mój stan psychiczny. Przed światami wydarzyło się kilka niszczących mnie od środka rzeczy. Było naprawdę bardzo źle, w niektórych momentach już nie dawałam rady. Wiem, że jesteście na mnie wściekli, ale przez ostatni czas nie miałam w ogóle głowy do pisania. Staram się powoli podnieść po mojej małej depresji i stwierdziłam, że zacznę od wattpada. Do następnej niedzieli.
CZYTASZ
Vanyel- Córka Elronda
RandomMoje ff na podstawie "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Okladkę wykonała @Ilovemyhypnos za co jestem jej bardzo wdzięczna.