Nigdy, w całym swoim długowiecznym życiu nie spodziewałam się, że będę zawdzięczać życie istocie, która z walką miała niewiele wspólnego. A teraz właśnie patrzyłam z ogromną wdzięcznością na hobbita, który upadł przy mnie na kolana i starał się mi pomóc. To on zabił mojego oprawcę, przebił orka swoim żądłem.
-Bilbo, dziękuję. - szepnęłam, bo tylko na tyle pozwolił mi mój wyczerpany organizm.
-Vanyel, nie musisz mi dziękować, jesteś moją przyjaciółką. - złapał mnie zdenerwowany za rękę. - Jestem pewien, że zrobiłabyś dla mnie to samo.
- Co się dzieje? - spytałam, widząc, że gobliny i orkowie wokół nas zniknęli. Chciałam się rozejrzeć, ale nie mogłam się ruszyć.
- Przyleciały orły i Beorn. Wygrana jest po naszej stronie. - hobbit wziął moja głowę na swoje kolana i ułożył mnie tak, żebym widziała pole bitwy, chociaż troszeczkę. - Thorin walczy z Azogiem... - szepnął jeszcze.
- Oby nie zginął. - westchnęłam.
- Thorin sobie poradzi, martwię się o ciebie przyjaciółko. - westchnął Bilbo i drżącą ręką odgarnął mi włosy z czoła. Z jego oczu poleciało kilka łez. - Straciłaś mnóstwo krwi, a ja nigdy nie opatrywałem rannych, nie wiem, jak to się robi.
- Nie strofuj się mój drogi. - uśmiechnęłam się do niego. - Moje rany wkrótce się zasklepią, jestem elfem, a nasze organizmy regenerują się szybciej niż inne. - nie chciałam mu mówić o tym, że prawdopodobnie ostrza, które mnie raniły, były zatrute. Wiedziałam, że muszę go pocieszyć.
- Ta wyprawa nie była dla ciebie korzystna księżniczko. - mruknął.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Najpierw zatruta strzała w Mrocznej Puszczy, później olbrzym w Dale, a teraz to. - pokazał ręką na moje ciało. - Tyle razy otarłaś się o śmierć podczas tego roku, tak mi przykro.
- Bilbo...
- Nie chcę cię stracić, rozumiesz? - jego policzki były mokre od płynących po nich bezustannie łzach. - Jesteś moją jedyną przyjaciółką, pokochałem cię, Vanyel. Jak siostrę, nigdy nie miałem kogoś tak bliskiego jak ty.
- Ja też cię kocham przyjacielu.- szepnęłam i syknęłam z bólu, który nagle przeszył moje ciało. Czułam jak odpływam, moje oczy powoli się zamykały.
- Nie! Vanyel! - krzyknął nagle hobbit. - Nie zamykaj oczu! - trząsł moimi ramionami. - Nie możesz... Nie...
I zasnęłam, słysząc jego łkanie.
***
Legolas
- Vanyel! Nie zamykaj oczu! - usłyszałem, kiedy walczyłem z Bolgiem. Spiąłem się. Vanyel? Moja Vanyel? Czyżby coś jej się stało? Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że brunetka mogłaby zginąć. Po prostu nie mogła. Ale ten głos, błagający ją o życie. Musiałem jak najszybciej to sprawdzić. Zerwałem się, żeby biec w stronę tego głosu, ale nie mogłem zapomnieć o orku, stojącym przede mną. Bałem się o elfkę i chciałem się przy niej znaleźć jak najprędzej. Dlatego też, zyskałem nowe siły do walki i dosłownie dwie minuty później wieża razem z moim przeciwnikiem leciała w przepaść.
Kiedy tylko upewniłem się, że Bolg nie żyje, rzuciłem się na szczyt Kruczego Wzgórza, skąd dochodził wcześniejszy głos, błagający moją ukochaną elfkę, aby nie zamykała oczu. Gdy dotarłem na szczyt, pierwszym co rzuciło mi się w oczy był umierający Thorin. Chciałem go minąć i szukać elfki, ale coś nie pozwoliło mi go tam zostawić samego. Przecież mogłem mu jakoś pomóc. Jednak Vanyel też mogła mnie potrzebować. Byłem rozdarty.

CZYTASZ
Vanyel- Córka Elronda
RandomMoje ff na podstawie "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Okladkę wykonała @Ilovemyhypnos za co jestem jej bardzo wdzięczna.