Lady Galadriela
Tylko raz w swoim całym długowiecznym życiu czułam to, co czuję teraz - ogromny strach o życie bliskiej mi osoby. Po raz pierwszy nawiedziło mnie to uczucie, kiedy Celebrianna została napadnięta i porwana przez orków. Tak samo jak teraz, uratować ją mogła tylko prawdziwa miłość i tak się stało. Elrond zachował swą żone od śmierci, lecz ona nie umiała już żyć jak dawniej i opuściła naszą krainę.
Teraz bałam się o los mojej ukochanej wnuczki - Vanyel. Historia lubi się powtarzać, a ja od momentu rozmowy z Legolasem, nie mam od nich żadnych wiadomości. Umysł Vanyel pozostał zamknięty i nie mam pewności, czy ona nadal żyje. Mogę tylko mieć nadzieję, że Legolas zrozumiał co musi zrobić.
- Najdroższa, jesteśmy już prawie u bram Leśnego Królestwa. - do mojego ucha doszedł cichy głos Celeborna.
- Nareszcie, już ledwo wytrzymuję z tym całym napięciem. - westchnęłam. - Boję się o naszą dziewczynkę, co jeśli on jej nie uratował? Nie zdążył? - spojrzałam na męża że smutkiem i niepewnością.
- Uspokój się, Legolas jest rozumnym elfem. A naszą Vanyel kocha ponad wszystko, sama tak mówiłaś. - blondyn złapał mnie za dłonie.
- Ale teraz nic nie widzę i się martwię. - poczułam jak elf obejmuje moje ramiona i przyciąga do siebie.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - pogładził mnie po włosach.
- Obyś miał rację Celebornie. - mruknęłam i zaciągnęłam się swoim ukochanym zapachem - mojego męża.
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, kiedy nagle drzwi od powozu się otworzyły, a w otworze pojawiła się głową jednego z gwardzistów.
- Jesteśmy na miejscu wasze wysokości. - skinął głową i podał mi dłoń, którą czym prędzej chwyciłam i z jej pomocą wysiadłam z powozu.
- Prędko, prowadź do króla. - ponagliłam elfa stojącego obok. Ten szybko się ukłonił i pokazał ręką, aby podążać za nim, co czym prędzej uczyniłam. Nie dbałam o to, czy mój mąż idzie za mną, w tym momencie liczyła się tylko Vanyel i to czy w ogóle przeżyła.
Młody elf prowadził mnie wieloma ścieżkami, które ciągnęły się raz w górę, raz w dół. Ja zaś rozglądałam się po bokach i próbowałam sobie przypomnieć, gdzie co się znajduje, ale prawdopodobnie zbyt rzadko odwiedzałam Mroczną Puszczę, by znać rozkład pałacu.
W końcu, po długim marszu, zobaczyłam na końcu ścieżki wielki drewniany tron i wysoką postać, siedzącą w nim. Od razu rozpoznałam swego dawnego przyjaciela - Thranduila. Z uśmiechem wyminęłam elfa, który mnie tu prowadził i szybko podeszłam do króla puszczy.
- Lady Galadrielo! Jak dobrze cię widzieć! - blondyn pospiesznie wstał z tronu i zbliżył się do mnie z wyciągniętymi ramionami.
- Ciebie również Thranduilu, przykro mi tylko, że w takich okolicznościach. - mruknęłam i pozwoliłam się przytulić. - Gdzie ona jest przyjacielu? I czy ona...? - odchyliłam się lekko w jego uścisku i spojrzałam mu w oczy. Elf popatrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i odsunął się ode mnie, a następnie podał mi ramię, które szybko złapałam.
- Chodźmy. - powiedział tylko i ruszył przed siebie.
Znowu byłam prowadzona ścieżkami, które mieniły mi się w oczach. Wszystkie były identyczne, musiałam trzymać się Thranduila, żeby się nie zgubić. Kiedy rozmyślałam, cóż takiego się stało, że elf nie mógł mi o tym powiedzieć, tylko bez słów gdzieś mnie prowadził, ten nagle zatrzymał się. Zorientowałam się, że stoimy na pięknym, wykończonym w drewnie korytarzu, przed rzeźbionymi drzwiami. Król otworzył delikatnie drewnianą powłokę i dłonią zachęcił mnie do wejścia.
Vanyel
Siedziałam na wielkim łożu, oparta o tuzin puchatych poduszek, kiedy naprzeciwko mnie rozłożył się pewien blondwłosy elf i czytał mi jedną z książek, które przyniósł tutaj dzisiejszego poranka. Odkąd dojechaliśmy do Leśnego Królestwa, Legolas nie odstępuje mnie na krok. Dba o to, żeby niczego mi nie brakowało.
- Vanyel? Słuchasz mnie? - spytał wcześniej wspomniany elf.
- Od kilku chwil już nie bardzo... - mruknęłam zawstydzona, że przyłapał mnie na tym.
- Jesteś już zmęczona? - zmarszczył brwi. - Trzeba było mi powiedzieć, to bym przestał czytać. - westchnął. - Połóż się i prześpij, to Ci pomoże.
- Legolasie, nie jestem zmęczona, po prostu odleciałam w krainę myśli. - wytłumaczyłam. - A teraz nie potrzebuję snu, tylko ciepłych ramion mojego ukochanego, w których mogłabym utonąć. - uśmiechnęłam się.
- Ukochanego mówisz? - książę wygiął usta w zadziornym grymasie i powoli wstał z loża, a następnie zbliżył się do mnie. - Myślę, że mogę coś na to zaradzić. - mruknął odważnie i pochylił się nade mną, opierając ciężar swego ciała na ramionach rozłożonych po obu moich stronach.
- Byłoby miło. - szepnęłam, widząc jak twarz elfa zbliża się do mojej. Książę nic już jednak nie odpowiedział, tylko połączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Momentalnie poruszyłam swoimi ustami, zaś Legolas uśmiechnął się szeroko, kiedy to poczuł. Wyciągnęłam ramiona do góry i delikatnie objęłam kark mojego elfa. On zaś wsunął ramiona pod moją talię i również mnie objął, nie opadając jednak na moje ciało.
- Widzę, że niepotrzebnie się martwiłam. - od strony drzwi dobiegł głos, który łudząco przypominał głos mojej babci.
- Mówiłem ci moja droga, że Twoja wnuczka jest w najlepszych rękach. - kiedy w pomieszczeniu rozbrzmiał śmiech króla Thranduila, wiedziałam już, że to nie zwidy i Lady Galadriela naprawdę tu jest.
Natychmiast wysunęłam się z uścisku Legolasa i podnosząc się do siadu, odwróciłam twarz w stronę głosów. Do oczu napłynęły mi łzy wzruszenia. Nie sądziłam, że widok białej Pani sprawi mi tak wielką radość. Kobieta prędko, ale z ogromną gracją, zbliżyła się do mnie i ucałowała delikatnie moje czoło. Następnie położyła dłonie na moich policzkach i dokładnie obejrzała moją twarz.
- Tak bardzo się o ciebie martwiłam dziecko. - westchnęła i objęła mnie mocno.
Oddałam uścisk i wypuściłam powoli powietrze, czułam się bezpiecznie, bo tylko ramiona Galadrielii potrafiły mnie uspokoić i były jak dom, przynajmniej do niedawna. Do momentu, kiedy poznałam ramiona księcia Mrocznej Puszczy. Elfka, jakby usłyszała moje myśli, bo momentalnie odsunęła się ode mnie delikatnie i podeszła do blondyna stojącego w nogach łoża. Elf wyprostował się i niepewny czekał na następny ruch czarodziejki. Ta jednak, wbrew wszelkim oczekiwaniom, przyciągnęła go do siebie i mocno uścisnęła. Książę ostrożnie położył ręce na plecach mojej babci i z wachaniem oddał uścisk.
- Dziękuję, że ją uratowałeś. - moje elfie uszy wychwyciły szept Galadrielii. - Jestem twoim dłużnikiem.
- Kocham ją Pani i zrobiłbym dla niej wszystko, nie musisz mi za nic dziękować. - odpowiedział książę.
A ja zrozumiałam jak wiele zawdzięczam Legolasowi i jak długo mi zajmie, żeby mu się odwdzięczyć. Ale wiedziałam jedno, mamy na to całe życie. Bo przecież się kochamy, prawda?
*****
Udawajmy, że rozdział jest dodany wtedy, kiedy miał być, że nie było żadnego opóźnienia. Wszystko jest tak, jak być powinno i pamiętajcie, jak powiedziała Vanyel : wszyscy się kochamy!
CZYTASZ
Vanyel- Córka Elronda
De TodoMoje ff na podstawie "Hobbita" i "Władcy Pierścieni". Okladkę wykonała @Ilovemyhypnos za co jestem jej bardzo wdzięczna.