Rozdział 7 - Mecz Bejsbola

1.3K 67 2
                                    

   Minął tydzień. Za każdym razem jak widziałam Bellę szczęśliwą serce mi się łamało chodź powinno się cieszyć. W końcu jest z osobą na której cholernie mi zależało. Nawet nie wiem jak oni się spiknęli. Jakie były okoliczności ich miłości. Dobra. Spotkali się w szkole ale czy to wszystko? Musiało coś naprawdę ich zbliżyć. Postanowiłam ją o to zapytać.

   Wieczór. Sobota. 

   Myłam naczynia w kuchni po naszej kolacji. Charlie siedział w salonie i przeglądał gazetę a w tle było słychać wiadomości z telewizji. Siostra od razu po kolacji udała się do siebie. I chyba wiedziałam dlaczego. Bo wilczym słuchem usłyszałam kolejne kroki w pokoju na górze. Edward jest w domu. Szybko dałam talerze na suszarkę i wycierając ręce o czarną koszulkę, ruszyłam na górę do nich. Zamknęłam drzwi od swojego pokoju w nadziei, że ojciec zrozumie, żeby nie wchodził do mojego pokoju. Ruszyłam do siostry. Słuch mnie nie mylił. W pokoju znalazł się Edward. Przymknęłam drzwi od pokoju siostry jak się u niej znalazłam. Usiadłam na łóżku. Edward nie próbował nawet uciekać, a Bella przerażona nie wiedziała co zrobić.

- Spokojnie siostra. Ja wiem kim jest Edward. Tak samo jak jego rodzina. Co nie Ed? - szturchnęłam go łokciem w jego łokieć, parsknął śmiechem. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nastała cisza, więc ja tą ciszę postanowiłam przełamać. - Więęęęcc...jesteście razem. Jak super. 

- Tak, jesteśmy. Byłam już u jego rodziny i takie tam. - wywróciłam oczami na jej słowa. 

- Jutro organizujemy mecz bejsbola. Jedziesz z nami? - zaproponował mi przyjaciel. Szczęka mi opadła, z uradowania. Ucieszyłam się. Lecz to było sztuczne ucieszenie.

- No mowa! Jadę z wami!

   Następnego dnia. Ranek.

   Smażyłam akurat jajecznicę dla mnie i dla Bells by mogła się solidnie najeść. Wieczorem poinformowaliśmy także ojca o naszym wyjeździe na mecz. Nie był zbyt zachwycony, ale jak dowiedział się, że ja też jadę puścił nas. Charlie ma do mnie pełne zaufanie i wie, jak bardzo odpowiedzialna jestem za swoją siostrę. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Poprawiłam czarno białą bluzkę w poziome paski oraz podwyższyłam sobie granatowe dżinsy [patrz zdjęcie w mediach]. Zaspana ale i także podekscytowana Bella zeszła po schodach na dół do kuchni. Akurat nakładałam nam jajecznice. Usiadła na wolnym krześle i wzięła łyk ciepłej herbaty z miodem. Dałam jej jedzenie z uśmiechem.

- Jedz jedz. Musisz mieć siły na dzisiejszy mecz.

- Ale przecież nie będziemy grać.

- No może ty na pewno, ale ja nie przepuszczę takiej szansy siostra. - odparłam puszczając jej oczko. Zaśmiała się pod nosem. Charlie znów siedział na kanapie z gazetą. Wywróciłam oczami jak na niego spojrzałam. Edward ma się pojawić o dziesiątej. Spojrzałam na zegarek który miałam na lewej ręce. Jest wpół do dziesiątej. Jeszcze pół godziny, ale znając go to pojawi się za pięć minut. Zaczęłam zajadać swoją porcję jajecznicy, tak samo jak siostra. Wykrzywiła się delikatnie, ale i tak zjadła wszystko.

   Puste talerze dałam do zlewu. Ponownie spojrzałam na zegarek. 9:50. Mamy jeszcze dziesięć minut. Korzystając z wolnego czasu, podeszłam do wieszaka na ubrania i założyłam szarą kurtkę i beżowe trapery. Wyszłam z domu.

- Idę do garażu. Usłyszę jak Edward przyjedzie. - powiedziałam do rodziny. Ojciec mruknął głośno a Bells pomachała mi zmywając naczynia. 

   Ruszyłam do pomieszczenia gdzie jest moje poobijane maleństwo. Otworzyłam białe duże drzwi górą i weszłam do środka. Motocykl był w fatalnym stanie jak teraz mu się bacznie przyjrzałam. Zdarty lakier, poobijana kierownica ale także elementy zawieszenia. Po dotykałam wgniecione miejsca. Muszę go zawieźć do Jacob'a. On będzie wiedzieć co z tym zrobić. Naglę w moich uszach rozbrzmiały bardzo mi znane opony. Edward się zbliża. Klepiąc maleństwo wyszłam z garaży zamykając drzwi. Skierowałam się do domu. Zapukałam do niego, następnie lekko otworzyłam.

- Zbieraj się pszczółko, twój Romo nadciąga. - Charlie spojrzał z nad gazety, a siostra udała się jeszcze na górę po jakąś bluzę. Przecież w krótkim rękawie nie pojedzie. Zamknęłam drzwi i zeszłam po schodkach. Wychodząc na chodnik. Akurat w tym momencie, Edward zaparkował obok radiowozu ojca. Jego oczy rozbłysły jak mnie zobaczył. Wyłączył silnik i wyszedł z samochodu. Rzuciłam się na niego, przytulając go. Objął mnie w talii. Uwolnił mnie jak drzwi od domu się otworzyły. Wyszła z nich Bella i ruszyła w naszym kierunku.

- To wszyscy w komplecie. Możemy jechać.

   Dojechaliśmy na miejsce w zaledwie kilka minut. No cóż, jazda Edwarda była szybka. Aż za szybko. Rodzinka widząc samochód który nas przywiózł, rozpromieniła się. Wyszłam pierwsza a za mną moja młodsza siostra. Poprawiłam spodnie podciągając je do góry. Esme od razu wzięła siostrę pod swoje skrzydła i wyjaśniła o co chodzi. Trzymałam się za siostrą w razie bezpieczeństwa. Przyjaciel odszedł na drugi koniec boiska. Mecz rozpoczął się trzecim grzmotem. Gotowa Alice rzuciła piłkę którą uderzyła kijem Rose. Wyleciała na drugi koniec boiska, lecz złapał ją Edward. Rose zaliczała bazę ale musieliśmy czekać aż Edward złapie piłkę i rzuci ją do Esme zanim Rose dobiegnie do nas.

- Dalej Edward! - krzyknęłam do przyjaciela, Esme za mną parsknęła śmiechem, a Bella uśmiechnęła się blado. Gdy Edward zdążył złapać piłkę rzucił ją do szatynki, która złapała ją i zaliczyła bazę zanim Rose, nogą, wślizgnęła się. Obie popatrzyły na siostrę.

- Aut! - Emmet się ucieszył, ale Rose rzuciła jej wściekłe spojrzenie.

- Ej skarbie, to tylko gra! - rzucił do blondynki Emmet, warknęła. Wstała patrząc na moją siostrę nadal wkurzona.

   Następną osobą, którą była na miejscu Rose, był doktor. Alice rzuciła z całej siły piłkę, trafił ją. Piłka pod wpływem ogromnego uderzenia poleciała znów na drugi koniec boiska. Doktor zaczął biec, a Edward z Emmetem rzucili się na piłkę, lecz odbili się od siebie, a Carslisle zaliczył bazę. Zaśmiałam się.

- Spokojnie. Jak to Emmet podsumował, to tylko gra. - rzuciłam do chłopaków.

- To chodź na moje miejsce, jeżeli jesteś taka mądra! - krzyknął Edward śmiejąc się ze mnie. Pokręciłam głową dając ręce do góry.

   Kolejną osobą był Jasper. Alice znów podnosząc swoją zgrabną nogę rzuciła piłkę w naszą stronę, wampir ją odbił, która kolejny raz poleciała na drugi koniec boiska. Emmet niczym małpa, wspinając się na połamane drzewo złapał ją, uśmiechnęłam się razem z Rose.

- Moja małpka. - powiedziała dumnie, spojrzałam na nią pokręcając głową nadal z uśmiechem.

   Rose znów powróciła na swoje miejsce, ale tym razem odbiła ją tak mocno, że wiatr rozwiał moje włosy, powodując, że czapka spadła z głowy mojej siostry. Podniosłam ją patrząc na Alice, która miała wizję.

- Esme... - szepnęłam do kobiety, spojrzała na mnie, przytaknęłam głową na Alice, powędrowała wzrokiem na dziewczynę. Alice krzyknęła do wszystkich by przestali. Przestraszyłam się, bo Edward był najwyraźniej także czymś przestraszonym. Bella nie wiedząc co się dzieje, podeszła do mnie. Objęłam ją ramieniem. Nie pozwolę by ktoś ją skrzywdził.

- Spokojnie. - siostra spojrzała na mnie. - Nie pozwolę by ktoś cię skrzywdził.

ωιℓ¢zα ѕισѕтяα | zмιєяz¢нOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz