Rozdział 9 - Ściganie

1.2K 60 0
                                    

W postaci wilka, oraz ile sił w łapach biegłam do posesji wampirów. Musimy obmyślić jak ochronić Bellę przed tym tropicielem. Miodowe futro szalało za każdym skokiem, a łapy zostawiały spore ślady na mchu oraz wilgotnej ziemi w lesie. Nikt się tam nie zapuszcza więc, się nie bałam, że ktoś zainteresuje się tymi śladami. Wataha nie zapuszczała się aż tutaj bo wiedziała, że to część wampirów a tylko ja jedyna dostałam pozwolenie na przebywaniu oby dwóch stronach ze względu na Charliego a teraz moją siostrę.

Gdy dotarłam do szklanego domu, Alice wyszła z wnętrza z ubraniami na mnie. Zmieniłam się w człowieka. Podała mi bieliznę a następnie długie legginsy oraz szarą koszulkę na ramiączka. Na boso ruszyłam z nią do środka. Przy wejściu dała mi moje stare adidasy które kiedyś zostawiłam u nich. Weszłam z nią po schodach na górę. Lecz zastałam gościa.

Czarnego.

Zjerzyłam się, ale przyjaciółka mnie uspokoiła. Rzuciłam mu krzywe spojrzenie, lecz ten mnie zignorował. Podeszłam do doktora, zerknął na mnie, ale powrócił do rozmowy z czarnoskórym.

- Dlaczego akurat Bella? - spytał doktor. Odwróciłam wzrok krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wytłumaczył nam, że James ma straszną wolę krwi. Nie zależnie na jaką. Jak upatrzy sobie ofiarę musi ją zdobyć. Zagotowałam się. Usta zacisnęłam a dłonie przerodziły się w piąstki. Pożałuje tego. James nie wie z kim zadarł. Westchnęłam wściekła, Laurent zwrócił się do mnie.

- Jesteś psem wytropisz go. - rzucił do mnie, oburzyłam się na jego słowa.

- Może i jestem psem, ale nie pozwolę by ktoś taki jak ty-

- Co on tu robi? - spytał po chwili Edward wchodząc do salonu z Bellą. Odeszłam od wampira do Rosalie. Bella spoglądnęła na mnie, lecz ja nic nie zrobiłam.

Czułam jak wielka pusta przestrzeń naglę znalazła się między nami, a Edward znalazł się pośrodku. Bella się mnie nie bała ani nie uciekała, poprostu stała tak i wpatrywała się we mnie. Czułam się winna tego, że ukrywałam to kim tak naprawdę jestem. Potworem. W jej oczach taka właśnie byłam. Inna, zmiennokształtna. Wilczysko które jest na krawędzi utraty posady kobiety Alfa. Wpatrywałam się tak w siostrę, dopóki Rosalie nie wybuchła. Podskoczyłam a czarna przestrzeń zniknęła. Wykrzyczała, że nie zamierza zamieniać się ubraniami z siostrą. Edward poprosił Esme. Kobieta zaprowadziła siostrę do garderoby, za sprawą wzroku przyjaciela ruszyłam za nimi.

Stałam na progu drzwi od sporej garderoby. Esme wręczyła swoje rzeczy a Bella swoje. Sprytne. Zapach Belli na ubraniach doprowadzi rudą albo jej faceta na trop wampirów a Bella na jakiś czas ucieknie do innego stanu. Gdy wampirzyca była już gotowa odwróciła się do mnie, uśmiechnęłam się delikatnie. Postanowiła nas zostawić.

Panowała niezręczna cisza a czas uciekał. Bella schowała jakieś rzeczy do torby kompletnie mnie ignorując.

- Złapiemy ją. - momentalnie zaprzestała czynność. - Będziesz bezpieczna. Dopilnują tego. - po czym odeszłam a siostra kontynuowała pakowanie.

Na górze zaproponowałam im wylot do Nowego Yorku, bo tam mam przyjaciela którego poznałam przez internet. Można mu ufać, to wampir z darem. Alice jak i Jasper wzięli Bellę do auta. Podeszłam do maszyny i pomogłam się zapiąć siostrze.

- Pamiętasz jak cię zapinałam w aucie byś była bezpieczna? - kiwnęła głową spoglądając na swoje adidasy oraz zaciskając usta. Odsunęłam dłonie od pasa i złożyłam na jej dorodnym i kruchym policzku pocałunek. Wreszcie na mnie spojrzała. Jej wzrok był ciepły i zagubiony. Ujęła moją dłoń. Ach to jej ciepło. Nigdy mi się nie znudzi.

- Uważaj na siebie. - powiedziała do mnie zamartwiona, zaśmiałam się puszczając jej oczko.

- Jestem wilkiem, a wilki są ostrożne. - po czym pocałowałam jej dłoń, puściłam ją i zamknęłam drzwi od auta klepiąc tył maszyny. Jasper ruszył z ostrym piskiem opon. Zniknęli z garażu. Edward podszedł do mnie dając dłoń na moje ramię które było pokryte blizną. Spojrzałam ukradkiem na jego dłoń a następnie na niego samego.

- Jedziesz z nami? - spytał poważnie, wywróciłam oczami. Nawet chyba nie musiał pytać, bo znał już odpowiedź, którą usłyszał w myślach.

- A jak myślisz? - spytałam i ruszyłam do auta gdzie już znajdował się Emmet i doktor. Pokręcił głową i ruszył do nas.

3 godziny później

Zasapana pod postacią człowieka oraz z marynarką na ramionach siedziałam w ciepłym aucie. Edward zadzwonił do Alice. Emmet wręczył mi z bagażnika z tyłu koc. Było mi zimno ale także i gorąco. Dobrze, że wzięłam ubrania na przebranie. Zatrzymali się. Doktor nakazał Emmetowi się z nim zamienić. Niedźwiedź się szybko zgodził. Edward odwrócił się do mnie. Widać był przejęty tym co się ze mną aktualnie dzieje. Zagryzł wargę na scenę która zdarzyła się kilka godzin temu.

*flashback*

Zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie James miał biegnąć. Trójka wampirów była przeciwna tego bym zmieniła się wilka tylko dlatego, że chcę złapać wampira. Wyszłam z auta, w którym miałam zaczekać. Edward chciał szybko mnie zaprowadzić do środka, ale zaskoczył nas James. Szybko skoczyłam na niego zmieniając się także w wilka. James z wielkim chytrym uśmiechem skakał po drzewach, powodując, że zakręcało mi się w głowie. Szczeknęłam groźnie. Momentalnie znalazł się na ziemi. Moja górna warga pokazała dziąsła oraz białe jak śnieg zęby. Ręką zamachnął do mnie, wiedziałam, że chce ze mną walczyć. Rzuciłam się na niego z wielkim wyciem.

*end flashback*

Tak wyglądało to co się ze mną aktualnie dzieje. James zranił mnie. Złamał mi prawą rękę, wcześniej łapę. Dyszałam a ból który odszedł na chwilę wrócił jak poruszyłam ręką. Krzyknęłam ale także zawyłam jak zwierze. Carlisle miał strasznie poważną ale zmartwioną minę. Wiedział jak bardzo cierpię. Chcąc ukrócić moje cierpienia, sięgnął po apteczkę z bagażnika. Jakoś ją zdobył mimo niewygodnej pozycji [to nie tak, że otworzył bagażnik czy coś. Ale sięgnął z wnętrza samochodu nie z zewnątrz]. Szybko ją otworzył i wygrzebał zastrzyk z substancją uspokajającą. Dotknął moją prawą dłoń, jęknęłam z bólu. Wbił się w żyłę strzykawkę i poczułam jak substancja wlewa się w mnie.

- Wytrzymaj. Zaraz coś poradzę. - oznajmił. Lecz ja czułam się słabo. Ból znikał jak i świadomość.

- Cholera Carlisle! Ona traci przytomność! - warknął Edward. Czułam mrowienie na całym ciele ale najbardziej w prawej ręce. - Mal spójrz na mnie, spójrz. - przyjaciel mówił do mnie bym nie odpłynęła. Zamykałam oczy, ale starałam się utrzymać świadomość, lecz ogromny ból w złamanej ręce szybko sprowadził mnie na ziemię. Krzyknęłam z wielkiego bólu. Tak cholernie boli. Cała spocona oraz zmęczona opadłam tracąc przytomność. - MAL! - to były ostatnie słowa jakie słyszałam.

Wiedziałam, że Bella wróci do mnie cała i zdrowa.

ωιℓ¢zα ѕισѕтяα | zмιєяz¢нOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz