Rozdział 27 - Wesele pełne wrażeń

243 16 1
                                    

   Czesałam włosy swojej siostrze z uśmiechem, zrobiłam jej warkocza a Rosali zaplotła go by tworzył koka. Spojrzałam na jej odbicie w lustrze które pokazywało jej piękną elegancką, rumianą twarz a na ustach ozdobionych czerwienią pokazywał się uśmiech. Pogłaskałam się po brzuchu i wzięłam głęboki oddech. Nie wiem jak mam oznajmić wszystkim o swojej ciąży. Boje się, że dziecko może przyjść na świat jako wampir, lecz Carlisle zapewniał mnie, że dziecko może być hybrydą wampira i wilkołaka, bądź człowieka. Upiłam łyk herbaty jaki został mi przyniesiony przez Alice. Aż dziw, że Jacob zaprosił wszystkich z rodziny Cullenów na swój ślub jak i wesele. Przecież mieli pakt. Który najwidoczniej ja, musiałam zniszczyć. Podejmując zadania które sprawiło, że poślubiłam Edwarda będąc w postaci wilka. 

   Zeszłam na dół z dwiema wampirzycami ponieważ Bella była już gotowa. Ruszyłam do męża jak i reszty mojej rodziny. Edward ujął moją dłoń, usiadłam obok niego gdy byliśmy przy ołtarzu. Nie wiem czemu ale bardziej się denerwowałam, niż dwójka nowożeńców.

   - Denerwuje się. - odparłam dając nogę na nogę. Wampir ujął moją dłoń ponownie i ucałował. Uśmiechnęłam się czule.

   - Nie bardziej niż twój ojciec.  - zaśmiałam się krótko.

   - No tak, on tu musi bardziej. W końcu odda swoją drugą córkę. Tragedia dla niego. - dałam włosy za ucho.

   Gdy usłyszeliśmy marsz Mendelsona, czyli "Heres Comes The Bride" wstałam, razem z innymi odwracając głowę, w kierunku Belli. Uśmiechnęłam się jak zobaczyłam ją w pięknej krótkiej sukience, która sięgała jej do kolan, lecz mój uśmiech poszerzył się jak zobaczyłam trampki zamiast szpilek. To bardzo w jej stylu. Gdy Charlie oddał rękę Belli jej przyszłemu mężowi, widziałam jak łzy zakręciły mu się w oku. Pokręciłam głową z uśmiechem, a Edward szepnął mi do ucha.

   - Cud, nie padł na zawał i nie zaczął krzyczeć, że nie odda Belli. - parsknęłam cichym śmiechem, co zauważyła Bella i też lekko się zaśmiała. Zaciekawiło mnie to. Usłyszała co mówił? Zamrugałam i usiadłam, myśląc o tym. Człowiek tak daleko nie mógł słyszeć. Złapałam po chwili rękę Edwarda. Coś mnie olśniło, on na mnie spojrzał jak Jacob.

   - Ona... - lecz nie pozwolił mi dokończyć.

   - Tak. Jest wilkołakiem. - spojrzałam na nich z lekko otwartą buzią. Nie. Nie tego się spodziewałam.

   Po ślubie podeszłam do siostry z poważną miną, jak Edward. Ona wiedziała już chyba o co nam chodzi bo nie kryła zaskoczenia lub lekkiego zwątpienia. Jedynie spuściła wzrok i ujęła dłoń jej świeżo upieczonego męża.

   - Kiedy? Jak? Powaliło cię? - spytałam już na skraju załamania nerwowego jak i rzucenia się na Jacoba.

   - Rok temu. - odpowiedziała cicho i w końcu na mnie spojrzała. Uderzyłam się w czoło ale w końcu to zrobiłam, przytuliłam ją.

   - Debilka. - rzuciłam do niej, cała trójka się zaśmiała. - Nie rób więcej takich niespodzianek.

   - A ty? Kiedy powiesz? - pyta niepewnie, dałam rękę na brzuch. Zagryzłam wargę i spojrzałam na męża, on kiwnął głową.

   - Na przemówieniu. - odpowiedziałam pewna siebie.

   Oj szybko tego pożałowałam.

   Stanęłam na drewnianą scenę pokrytą baldachimem z cienkiego białego materiału, gdzie w niego były pozawieszane podobizny wilków jak i piór. Trzymałam w ręku szampan chodź nie upiłam ani kawałek. Podeszłam do mikrofonu, wzięłam głęboki wdech. Wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie, poprawiłam sukienkę która podkreślała moje ciało. 

   - Witam. Jestem Maya, jak wolicie Mal. Siostra panny młodej. - uniosłam kieliszek. - Zyskałam brata, wow dziwne uczucie. Zawsze marzyłam o bracie, rodzice jakoś się nigdy nie pchali. - padło parę krótkich śmiechów. - Chce tylko powiedzieć. Dziękuję wam. Dzięki wam w końcu nie będę musiała patrzeć jak siostra niszczy sobie życie u innego, Mike Newton, patrzę na ciebie. - wskazałam na niego palcem. On zakrył twarz w rękach zaczerwieniony, znów parę śmiechów padło. - A Jacob nie musi męczyć się ze mną. - spojrzałam na niego, a on na mnie z lekkim uśmiechem. - Chce jeszcze dodać, że Bella i Jacob będą wspaniałym ciocią i wujkiem. - zapadła cisza, Reene wstała aż z ojcem. Stanęłam bokiem i pogłaskałam brzuch, który już był lekko wypukły ale malutki. Słyszałam wiwaty i krzyki szczęścia. Mama podbiegła do mnie wraz z całością kobiet. Śmiałam się i spojrzałam na innych. Gratulowali Edwardowi, mama wiele razy składała mi pocałunki na twarzy. Widziałam jak ojciec podał rękę mojemu mężowi, widać był mega wkurzony. Pokręciłam głową, lecz przytulił Edwarda jak własnego syna. Naglę wśród tłumu ujrzałam Sama, był w szoku. Patrzyłam na niego ze smutnym wyrazem twarzy. Widać, że go zraniłam. Odwróciłam wzrok a on zacisnął dłoń w pięść i odszedł wkurzony. Seth wraz z Jacobem ruszyli za nim. Postanowiłam za nimi iść.

   - Czekaj! - rzuciłam do niego, zatrzymał się jak byliśmy w ustronnym miejscu. - Dlaczego tak przejmujesz się mną?

   - Czy to nie oczywiste. - odparł jak w końcu na mnie spojrzał. - Kocham cię.

   Stanęłam w szoku i zamrugałam kilka razy otwierając usta. Co? On mnie kocha? Pokręciłam głową i odsunęłam się.

   - Nie, nie możesz. Mam męża i spodziewamy się dziecka-

   - Skąd wiesz, że przeżyjesz ten poród?! - krzyknął, zamknęłam w końcu usta.

   - Bo jestem silna, jest W POŁOWIE wilkołakiem. A z tego co wiem, wilkołaki najlepiej znoszą donoszenie ciąży jak i poród. - odparłam podchodząc do niego pewnie. - Ty byś nigdy nie mógł zrobić dziecka, a co dopiero być ze mną! Nie kocham cię! Zawsze miałam cię za przyjaciela a nie kandydata na męża. Pogódź się z tym. - chciałam go odepchnąć, lecz złapał mnie za nadgarstki i zacisnął. Lecz Edward zrobił to za mnie, Sam patrzył na nas morderczym wzrokiem.

   - Jak ona zginie, obiecuje ci. Zabije ciebie i to dziecko. - oznajmił po czym pobiegł w stronę lasu. Odwróciłam głowę i przytuliłam się do męża. Objął mnie delikatnie. Co ja mam teraz zrobić?

   Po weselu, jechałam z Edwardem do mnie do domu, lecz minęliśmy go. Spojrzałam na niego niepewnie, lecz ten tylko ujął moją dłoń i oznajmił, że jedziemy do ich własnego domu. Wyprostowałam się.

   - Ale moje rzeczy. Moje ubrania, książki. - zaczęłam się lekko stresować. On oznajmił, że wszystko jest już w domku. Pokręciłam głową i oparłam się o siedzenie. - Czy ten dzień może się kurwa w końcu skończyć?

   Zrobiłam pierwszy krok w naszym własnym domu. Rozejrzałam się, czułam zapach cynamonu oraz jarzębiny. Zrobiłam większe kroki obserwując domek z lekko otwartymi ustami. Odwróciłam się do męża, on objął mnie wokół talii. Uśmiechnęłam się lekko i ujęłam jego rękę, ruszyłam z nim do sypialni, ale moją uwagę przykuł malutki pokoik. Weszłam do niego. Znieruchomiałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Zakryłam usta dłonią. Malutki pokoik, pomalowany na biały kolor, mebelki jak z najpiękniejszej baśni o księciach jak i księżniczkach, pluszowe misie i lalki. Malutkie łóżeczko z moim ukochanym misiem którego miałam jak byłam malutka oraz pozytywka którą dostała Bella jak była malutka. Odstąpiła ją.

   - Dla naszego dziecka. - odparł Edward opierając się o framugę, odwróciłam się do niego i rzuciłam w ramiona.

   - Jest piękny. - wyszeptałam i ucałowałam go. Spojrzałam ponownie na pokój naszego dziecka. Dałam rękę na brzuch po raz kolejny w tym dniu, poczułam jak Edward także ujmuje moją dłoń.

   - Będę was kochać nad życie i chronił. - wyszeptał do mojego ucha, po czym kucnął. Patrzyłam co zamierza zrobił.

   Ucałował czule mój brzuch.

   W moich oczach znowu się pojawiły łzy, pogłaskałam jego miękkie brązowe włoski a łzy skapnęły na nie. Popłakałam się. W końcu, będę szczęśliwa.

ωιℓ¢zα ѕισѕтяα | zмιєяz¢нOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz