Ranek. Czemu takie coś istnieje? Okropność. Mimo tego, ma swoje plusy. Zawsze rano pięknie słońce wstaje, rosa nadal jest na gałęziach oraz trawie a w tle czuć świeży zapach lasu oraz wilgotne i chłodne powietrze dodają tego dreszczyku.
Raz. Tylko raz zdarzyło mi się to poczuć. Wtedy gdy poznałam Edwarda. Zaprosił mnie na cało nocny spacer w świetle księżyca. Moje jasne niczym miód futro szalało z biegnącym za mną Edwardem. I tak byłam szybsza od niego w postaci wilka. Gdy słońce zaczęło świtać, wampir zaprowadził mnie na najwyższą skarpę jaką znał i miał na swoim terytorium. To miejsce było moim ulubionym. Ledwo widoczna trawa porastała połowę skarpy pokazując białe niczym śnieg skały. Pod postacią wilka wsłuchiwałam się w odgłosy natury oraz wyostrzonym nosem czułam świeżość oraz wilgoć. Lekki wiaterek mierzwił moje futro, wampir siedząc obok mnie patrzył w dal. Krajobraz gór porośniętych lasami to była codzienność lecz cały czas zachwycała. Chłopak spojrzał na mnie ukradkiem, przymknęłam wilcze oczy siadając i pozwalając by wiaterek mierzwił całą mnie. Zaśmiał się, nawet nie wiem z jakiego powodu. Odwróciłam łeb w jego stronę, po czym automatycznie swoją głowę zwrócił w inną stronę. Podeszłam do niego zaledwie parę kroków, położyłam się a łeb oparłam o jego udo, poczochrał mnie po głowie, a następnie delikatnie podrapał za uchem. Zamruczałam.
- Mal? - to był głos mojej siostry, szybko otworzyłam wilcze oczy, rozejrzałam się pośpiesznie, co zwrócił Edward. Wyciągnął rękę w moim kierunku, lecz nie dosięgnął mnie. Podniosłam leniwie swoje prawdziwe powieki i podniosłam głowę. Bella stała przy moim łóżku trzymając zegarek w ręce, bym wiedziała która jest godzina. Zaspana spojrzałam na zegarek, obydwie wskazówki pokazywały za piętnaście siódma. Ułożyłam głowę znów na poduszki i wydrapałam się z ciepłej pościeli. Bella odeszła stawiając zegarek na szafkę nocną. Usiadłam zgarbiona, jak co rano, następnie wyciągnęłam się, pozwalając kościom postrzelać, a zwłaszcza na plecach. Następnie wstałam na równe nogi, słysząc kolejne strzelenia następnych kości, tym razem nożnych. Wyszłam z pokoju w samych szarych luźnych spodenkach oraz czarnej koszulce na ramiączka. Zeszłam po schodach, następnie skierowałam się do kuchni, gdzie Bells, już na czystym talerz nakładała jajecznicę z boczkiem. Usiadłam do stołu, nadal jeszcze zaspana, nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Siostra widząc mój stan, podała mi pod nos kawę w moim granatowym kubku. Wzięłam spory łyk. Od razu się orzeźwiłam. Potrząsnęłam głową i zaczęłam się brać za swoje śniadanie, które tak pięknie uszykowała dla mnie siostra. Brakowało mi jednej osoby, rozejrzałam się wzrokiem, po salonie.
- Pojechał o 6 na komisariat. Zostawił kartkę. - pokazała małą żółtą karteczkę, następnie mi podała ją. Przeczytałam ją uważnie, bo pismo ojca w pewnym momencie nie było zbytnio estetyczne ale także i czytelne. "Wezwano mnie wcześniej bo muszę zbadać pewną sprawę. Przyjadę o 16. Tata." i wszytko jasne. Pokiwałam głową i odłożyłam karteczkę na bok. Siostra w końcu usiadła obok mnie i zaczęła wcinać swoje śniadanie. Jak miło znów zobaczyć jak je, stęskniłam się za tym aż za bardzo.
Po zjedzonym śniadaniu, ruszyłam na górę ubrać się do szkoły. Bella była w łazience, więc miałam dużo czasu, bo to ona dziś kierowała. Wyjęłam z szafy dzisiejszy ubiór. Czarne dżinsy i luźna tego samego koloru długa koszula z długim rękawem. Włosy przeczesałam szczotką zostawiając je rozpuszczone.
Gdy spakowała ostatnie książki do torby z przyszywanymi napisami typu 'ACDC' czy 'Nirvana' wyszłam z pokoju mając nadzieję, że Bella już czeka w aucie ale usłyszałam za sobą otwieranie drzwi, obejrzałam się za siebie. O dziwo Bells dopiero co wyszła ze swojego nowego pokoju. Nasze spojrzenia się spotkały. Posłałam jej miły uśmiech, odwzajemniła bladym lecz szczerym uśmiechem. Ruszyłam na dół. Ubrałam swoją skórzaną kurtkę i wyszłam na ganek a młoda w pośpiechu wyszła za mną zamykając dom na klucz by żaden złodziej się nie włamał. Wsiadłam do auta, dając torbę pod nogi. Bella lekkim truchtem otworzyła drzwi od miejsca kierowcy i wsiadła do środka, zamykając z powrotem drzwi. Kluczykami odpaliła ciężki silnik Pikapa. Ruszyłyśmy do piekła. Znaczy szkoły.Pod szkołą dostrzegłam auta swoich wampirzych przyjaciół. Spojrzałam momentalnie na siostrę która starała się znaleźć miejsce na parkingu. W końcu znalazła przy krawężniku przy podjeździe do szkoły. Z torbą w ręce wyszłam z auta zatrzaskując za sobą drzwi. Bells speszona oraz nieśmiało wysiadła z pojazdu. Zdziwiło mnie jej zachowanie. Owszem. Krępowała się jak była w centrum uwagi, za to ja zawsze starałam utrzymać całą uwagę na sobie. Pocieszyłam ją ramieniem. Spojrzała na mnie niepewnie, ale uśmiechnęła się delikatnie. Gdy odeszłyśmy od auta, jakaś grupa rzuciła sarkastyczny komentarz w naszą stronę, a bardziej w stronę auta. Bella rzuciła coś w stylu dzięki i odeszła. Pozwoliłam jej odejść. Odwróciłam się do nich, natychmiast przestali rozmawiać. Rzuciłam im mordercze spojrzenie i odeszłam.
Zdążyłam oprowadzić Bells na dwóch przerwach po klasach oraz powiedzieć coś o nauczycielach. Znałam ich dobrze, mimo to, że zaczęłam pierwszy rok w tej szkole. Miałam zaszczyt ich poznać wcześniej gdyż iż ponieważ ojciec jako policjant znał wszystkich i nawet jako mała dziewczynka mówił, że w tej szkole znajdę się. Ojciec często zapraszał bardziej męską część nauczycieli na ogniska i tak właśnie poznawałam moich nauczycieli. Zawsze zapraszał ich w porze letniej w okresie wakacyjnym.. W porze lunchu, odprowadziłam młodą do stołówki by mogła zjeść z poznanymi przyjaciółmi. Rozstałam się z nią przy stoliku gdzie siedział Mike Newton, Jessica, Angela i Eric. Minęłam ich, ale Bella zdezorientowana dlaczego ich ominęłam chciała zawołać za mną. Swoim wilczym słuchem słyszałam jak Jessica mówi, że ja siedzę z Cullenami. Siostra zaciekawiła się nimi. Usiadłam przy stoliku jak w swoim domu. Nie tknęłam jedzenia gdyż czekałam na swoim przyjaciół. Nie minęła nawet minuta jak zjawili się, ale jak spojrzałam na Bells, zmartwiłam się. Najpierw weszła zawsze uśmiechnięta oraz zakochana Alice z nieobecnym Jasper'em, za nią wkroczyli piękna oraz promienna Rosalie z Emmettem który zawsze uśmiechał się w pół. Lecz ja czekałam tylko na jedną osobę.
Jego.
On był moim słońcem. Gwiazdami. Oazą spokoju. Gdy go zobaczyłam jak wchodzi do stołówki, zarumieniłam się mocno. Nawet nie zwróciłam uwagi jak Bella zainteresowała się nim. Jak chłopak, przystojny i opanowany jak zawsze, przechodzi obok nich, uśmiechał się delikatnie. Serce zabiło mi mocniej, że aż dotknęłam miejsce w którym tak mocno biło. Niemal czułam rytm w którym bił przez skórę. Moje rumieńce nie schodziły z policzków, dotknęłam je. Płonęły żywym ogniem. Jakby w moim ciele rozpętała się gorąca bitwa pomiędzy serce a rozumem. Rozum mówił cały czas, że mam Jacob'a oraz, że jestem wilkołakiem, a serce krzyczało, że Edward to ten jedyny i, że powinien mnie zmienić w wampira gdy jeszcze była okazja. Halo serce. Cullenów nie było gdy kończyłam 12 lat. Otrząsnęłam się, lecz rumieńce nie znikały z policzków. Przyjaciele przejęci moim zachowaniem usiedli niesłyszalnie. Edward dał rękę na moje ramię budząc mnie. Spojrzałam na jego ciemne niczym węgiel oczy, posłał mi ciepły i szczery uśmiech. Ponownie ale jeszcze bardziej się zarumieniłam odwracając wzrok ale na niego spojrzałam i odwzajemniłam uśmiech. Alice się cicho zaśmiała, a Rosalie łokciem szturchnęła mnie ramię. Otrząsnęłam się, orientując się gdzie jestem. No tak. Szkoła. Alice pierwsza zaczęła rozmowę. Tym razem na nieobecnego był Edward co chwilę spoglądając niewidocznie na stolik Belli. W końcu zadał pytanie takie które zmroziło mi krew w żyłach a łamiąc moje serce na milion kawałków które rozpadły się jak szpilki.
- Kto to? Ta dziewczyna w swetrze? - spytał kiwając głową na stolik siostry. Nie...tylko nie ona. Proszę. Uznaj, że nie istnieje. Proszę.
CZYTASZ
ωιℓ¢zα ѕισѕтяα | zмιєяz¢н
FantasiMaya Joseph Swan to młoda wilkołak, zmieniona w wieku 12 lat a także druga córka państwa Swan, najstarsza i dająca przykład młodszej siostrze. Przybywając do miasteczka dziewczyna poznaje jej wampirzego przyjaciela, młodsza siostra pozwala by młodyc...