Rozdział 23 - Przemiana w śniegu

530 35 9
                                    

   Otworzyłam swoje brązowe oczy i usiadłam na kocach. Znajdowałam się w sypialni, pewnie Edward przeniósł mnie jak spałam bym nie musiała wstawać z bólem pleców. Przeczesałam włosy palcami i przymknęłam oczka łapiąc światło które raziło mnie. Spojrzałam na okno i moim oczom ukazał się piękny krajobraz śniegu, gór i świerków. Wstałam szybko i podbiegłam naga do szyby. Uśmiechnęłam się szczęśliwa i patrzyłam na krajobraz zachwycona. Poczułam po chwili materiał na swoich ramionach, odwróciłam głowę i mojemu wzrokowi ukazał się chłopak z uśmiechem. Okrył mnie kocem. Owinęłam się szczelnie.

   - Baka. - powiedziałam po japońsku. No co? Oglądałam niektóre anime i wiele razy padało to słowo. - Daj mi się ubrać. - podeszłam do walizki i kucnęłam przy niej, sięgnęłam po nią i otworzyłam. Była pusta, spojrzałam za siebie jak usłyszałam otwieranie szafek. - No tak. Całą noc miałeś i musiałeś się czymś zająć. - wstałam i podeszłam do szafek. Wzięłam bieliznę oraz jakieś ubrania na co dzień. Ruszyłam do łazienki.

   Zeszłam po schodach i ziewnęłam zmęczona, drapiąc się za tył głowy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Zeszłam po schodach i ziewnęłam zmęczona, drapiąc się za tył głowy. Na stole czekał już pięknie nakryty stół a na nim bogato zrobione śniadanie a w tyle leciała spokojna muzyczka z radia. Pokręciłam głową i usiadłam przy stole. Wzięłam się za jedzeni, podniosłam wzrok i widziałam jak chłopak zjadł dwa ostatnie kawałki zimnej pizzy z wczoraj. Obserwowałam go jak jadłam śniadanie. Westchnęłam rozmarzona i dałam łokcie na stół trzymając kubek herbaty w dłoniach.

   Ale jestem szczęściarą.

   Gdy chłopak zorientował się, że go obserwuje odwrócił się i dosiadł do mnie całując moją skroń i odgarniając moje krótkie włosy. 

   - Dzisiaj czeka nas wspaniała wycieczka. Savage River Loop. - oznajmił, a ja tylko przekrzywiłam lekko głowę i dopiłam łyk ciepłej herbaty z miodem i cytryną. 

   - Ścieżka górska, co? - ten tylko kiwnął głową i w wampirzym tępię ruszył do sypialni przygotować nam ubranie na zimę oraz w góry. Dokończyłam pięknie zrobione śniadanie i ruszyłam do niego.

~ Ścieżka Savage River Loop~

   Oddychałam ciężko i stanęłam by wyprostować plecy a głowę odchyliłam do tyłu. Chłopak się zatrzymał parę metrów ode mnie. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego wycierając czoło. Pokazałam mu środkowy palec, ten się tylko zaśmiał pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Ruszyłam do niego. Ujął moją dłoń gdy znalazłam się przy nim. Szliśmy wyznaczoną ścieżką górską. Rozglądałam się i podziwiałam piękne widoki. 

   - W Forsk jest podobnie, ale tutaj to co innego. - odparłam zachwycona.

   - Popieram. Alaska zawsze mi się podobała, aż było mi żal, że musieliśmy się wynosić stąd ze względu na to, że ludzie zauważyli jak Carlisle się nie starzeje w szpitalu.

   - Rozumiem. Z Forks będzie tak samo? - spytałam smutna i tylko westchnęłam, ten zmartwił się.

   - Tak, ale wyjedziesz z nami. Postanowiłem tak. - spojrzałam na niego w szoku i stanęłam przed nim z wielkim uśmiechem.

   - Naprawdę?! - miałam łzy w oczach na jego słowa, ten je tylko otarł dając rękę na moją dłoń. Przycisnęłam ją do policzka i ucałowałam. - Jesteś wspaniały.

   - A jeśli chodzi o wspaniałości. - odwraca mnie. - To jest miejsce które wybrałem dla ciebie. 

   Stanęłam jak wryta. Otworzyłam usta w szoku. Moim oczom ukazał się widok który nigdy w swoim krótkim życiu nie widziałam. Góry Denali rozciągające się blisko mnie a dzieliło nas tylko ogromne jezioro. Śnieg pokryty na terenie zasłaniający wszelkie drzewa, krzewy i szczyty gór. Mogło się zdawać, ze góry zaraz zabiorą mnie na drugą stronę i pokażą krainę jakiej do tej pory nie spotkałam. Jezioro odbijało piękny widok. A to wszystko widziałam z ponad 175 metrów wysokości. Podeszłam bliżej, lecz Edward złapał mnie za nadgarstek.

   - Uważaj, tam jest przepaść. - kiwnęłam głową patrząc na niego i zwróciłam się znowu do podziwiania widoku. Zdjęłam plecak i odgarnęłam włosy. Odwróciłam się by poprosić chłopaka by mi zrobił zdjęcie, lecz...

   - Co-

   - Mayo Joseph Swan, uczyń mi ten zaszczyt...i zostań moją żoną. - klękał przede mną a w ręku w czerwonym pudełeczku prezentował piękny pierścień z małym oczkiem z czarnego kamienia księżycowego. Zakryłam usta a do oczu zaczęły mi napływać łzy. Upadłam na kolana, wampir zmartwił się ale dalej klęczał. Podniosłam głowę i wykrzyczałam.

   - TAK! - rzuciłam się mu na szyję powodując, że oboje upadliśmy na śnieżny puch. Zaczęłam się śmiać razem z ukochanym. Ujął moją dłoń i założył na mój palec piękny złoty pierścień. Wstał razem ze mną, uśmiechałam się dalej ze łzami. Ucałował mnie w czoło i odszedł by wyciągnąć ze swojego plecaka wino i jedzenie. Ja za to podeszłam do skarpy. Wyciągnęłam rękę i ułożyłam ją na tło gór. Zachichotałam.

   I wtedy, się zaczęło.

   Usłyszałam jak ziemia pode mną się kruszy. Spojrzałam pod siebie i zanim wampir mnie złapał w talii, ziemia się pode mną zapadła. Krzyknęłam i wyciągnęłam rękę do niego, lecz on nic nie zrobił. Nie zdążył mnie złapać. Widziałam przez ułamek sekundy tak jakby łzy w jego oczach. Spadłam. Spadałam. Uderzałam co chwilę o kamienie. Kolanem, nadgarstkiem, łydką, palcami, kostkami, dłońmi. O wszystko uderzałam, każda część ciała była potłuczona jak szkło które zbiło się gdy przez przypadek je upuścił. Uderzyłam po chwili okropny ból z tyłu głowy, krew pojawiała się na moich ubraniach. Mój wzrok stawał się ociężały. Skroń, plecy, kark, ramię, bark. Najbardziej bolało mnie uderzenie w samo serce. Gdy się to wszystko skończyło leżałam wśród gruzowisk w nie naturalnej pozie. Prawa noga obrócona na lewą, nadgarstek prawie oderwał się od skóry, krew lała się z górnej części ciała a moje oczy stracił blask.

   - MAYA! - usłyszałam jego wołanie, lament. Jak u zwierzęcia które wołało swoją partnerkę gdy ta była bliska śmierci. Był blisko, lecz ja straciłam siły. Zamknęłam oczy gdy zobaczyłam jego twarz.

   - Wybacz...ale muszę... - ujął moją twarz lecz ja już straciłam kontakt z rzeczywistością.

   Potem, już nie pamiętałam nic. Tylko pokój, w którym się znalazłam a w nim. Leżałam ubrana w piękną czerwoną sukienkę. Wstałam i podeszłam do lustra by się sobie przyjrzeć.

   Lecz nie widziałam starej, szarej May, która była wilkołakiem. Zobaczyłam za to. Siebie. Piękną ja. Bladą, z jasnymi włosami, sprawnym ciałem, pierścionkiem który dostałam na swoje zaręczyny od ukochanego. Taką jaką sobie wymarzyłam w moich najskrytszych snach. A także, zobaczyłam coś, czego potwierdziło tylko moje obawy, czym się stałam.

   - Czerwone oczy. - dotknęłam policzka w okolicach twarzy który nie był już rumiany a blady jak ściana. Zdałam sobie sprawę, co się stało.  Edward by mnie ratować...

   Zmienił mnie w wampira.

ωιℓ¢zα ѕισѕтяα | zмιєяz¢нOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz