Obudziłam się naga. Zamrugałam siadając, przetarłam oczy i wyciągnęłam się lekko jęcząc. Kompletnie wyleciało mi z głowy co się działo wczorajszej nocy. Pomasowałam swoją szyję, poczułam lekkie, tak jakby, bąbelki. Wstałam ubierając bluzę Edwarda która spoczywała na moim krześle ubierając także wczorajsze majtki. Podeszłam do szafy, otwierając ją. W środku, na drzwiach, było lustro więc zobaczyłam na szyji, obojczykach i ramieniach malinki. W jednej krótkiej sekundzie wszystko sobie przypomniałam. Zasłoniła usta, a moje oczy się zaszkliły.
Seks. Zdrada. Edward.
To wszystko zdarzyło się wczoraj w nocy. Upadłam na kolana, który były lekko poranione. Zaczęłam płakać. Łzy same leciały mi spod powiek, a kawałek koszuli. Delikatnej jak jedwab, zsunął mi się z jednego gołego ramienia. Usłyszałam zaskrzypnięcie drzwi. Na progu stała moja siostra. Nie mogłam na nią spojrzeć. Nie po tym co jej zrobiłam. Ręka która zakrywała moje różowe i lekko zasinione usta, stawała się mokra od słonych łez. Poczułam jak zimne, niczym lód dłonie otuliły moje ramiona.
- Cii...jestem z tobą Mal... - ochrypły i słaby głos wypowiedział moje zdrobnienie. Czułam jak włosy, które były zawsze delikatne i pięknie ułożone, zdawały się być teraz bardzo szorstkie i tłuste, dotknęły moje ramię. Otuliła mnie, także lekko płacząc. Dotknęłam jej dłoń, lekko zaciskając ją w pięść.
CHCE GO ZNOWU PRZY SOBIE!
3 mieniące później.
Wyszłam z pracy. Poprawiłam swoje krótkie, delikatne włosy. Założyłam swoją przenoszoną skórzaną kurtkę i wsiadłam na swój motor, dając torbę do tyłu, chodź miałam na sobie. Założyłam kask i włączyłam swoją maszynę wyjeżdżając z miasteczka prosto do domu.
Tak. Zmieniłam się. Zrobiłam swój pierwszy tatuaż, konkretnie dwa, nie licząc tego od Watahy. Obcięłam swoje długie falowane włosy i zastąpiłam je w krótkie proste. Także mój styl ubierania się zmienił. Zaczęłam nosić kolorowe ubrania niż tylko od czarnego do białego. Codziennie na twarz nakładałam delikatny, beżowo - brązowy makijaż, a w uszach znajdowały się wiszące małe kolczyki w kształcie księżyca w nowiu. Westchnęłam i ruszyłam do domu, po ciężkiej pracy.
Weszłam do domu z wielkim uśmiechem. Tata musiał zapalić w kominku, bo ciepło jakie mnie uderzyło jak weszłam do domu, otuliły moją skórę. Ojciec wyszedł z kuchni, na jego twarzy rozpromieniło się szczęście. Czułam piękny zapach kaczki. Pewnie musiał robić kolacje. Zjem ją ze smakiem, bo tęskniłam za kaczką ojca.
Pamiętam jak ojciec zawsze ją robił gdy wracałam ze szkoły. Pięknie ustawiony stół w kuchni, a kaczka wyciągnięta z piekarnika. Pamiętam jak siedziałam na krześle, mała ja. Zawsze ubrana w chłopięce rzeczy, ogrodniczki, duże koszulki, oraz długie falowane włosy otulały moją promienną twarz. A wielki uśmiech gościł na mojej twarzy. Na samą myśl o tych wspomnieniach moje wargi zawsze gościły ogromny uśmiech.
- Już jestem. - zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Ojczulek przytulił mnie, oddałam przytulasa. Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej pudełko. Spojrzał na nie lekko zaskoczony, kwinęłam głową wręczając mu. - Moja szefowa ma do siebie słabość. - puściłam mu oczko - Jej ciasto cytrynowe, a raczej dwa kawałki. - spojrzał do środka, ale ja swój wzrok skierowałam na górę. Posmutniałam dziwnie.
- Zapomnij. Nie wychodzi nadal z pokoju. - otrząsnęłam się i spojrzałam na ojca, który skosztował kawałek ciasta. Zastanowiłam się. Co zawsze ją rozweselało? Po chwili coś mnie olśniło. Pstryknęłam palcami.
- Mam sposób. - zdjęłam buty i ruszyłam do kuchni. Charlie spojrzał na mnie zaskoczony z kremem na wąsach.
Gdy opuściłam ciepłą kuchnie, ruszyłam na górę. Zostawiłam kawałek kolacji Belli, bo może się skusi. Chodź przez te 3 miesiące rzadko co jadła. Stanęłam przy progu drzwi. Spoglądałam na górę, zmarszczyłam brwi. Bałam się iść tam. Lecz sama nawet nie wiedziałam czego się bałam. Ruszyłam na górę. Gdy się tam znalazłam widziałam jak w jej pokoju pali się światło. Wzięłam głęboki wdech a oczyszczający wydech. Biodrem otworzyłam delikatnie jej drzwi. Gdy znalazłam się w jej pokoju, ani nie drgnęła z krzesła na którym siedziała. Przez te 3 miesiące wgapiała się w las i siedziała na tym krześle całymi dniami.
Usiadłam na łóżku. Zachrząknęłam. Poruszyła się i obejrzała za siebie. Pokazałam jej kubki z czekoladą. To. Była moja tajna broń. Uśmiechnęłam się szeroko. Ona zamrugała a na jej wagach pojawił się lekki uśmiech a jej oczy znowu zaświeciły.
Wstała z krzesła i podeszła do mnie znowu siadając. Tym razem obok mnie. Wzięłam swój kubek w którym była czekolada a na jej wierzchu pianka z podwójnych marshmallow. Odgarnęłam jej szorstkie włosy. Lekko się zarumieniła i wzięła łyk czekolady. Od razu na jej policzkach pojawił się brzoskwiniowy kolor skóry. Poczułam jak moje serce rozczula się, a w moich oczach pojawiły się drobne łzy. Zamrugałam i pokręciłam głową.
- Jak tam w pracy? - zapytała mnie swoim normalnym głosem, niż ochrypniętym jaki był od dłuższego czasu.
- Ugh. Jako jedyny sklep spożywczy w miasteczku ciężko dzisiaj było. Ludzie stawali prawie w kilometrowych kolejkach. A ja jedyna byłam dziś sama na kasie. Znikąd pomocy. Myślałam, że mnie szlag trafi.
Rozmawiałyśmy tak z dobre dwie godziny. Śmiałyśmy się oraz żartowałyśmy, widziałam jak Bells się ożywia i zapomina o Edwardzie. Gdy o nim pomyślałam, ogarnął mnie smutek ale także i dziwna nostalgia. Przeżyłam z nim dużo. Był moim przyjacielem, najlepszym na świecie. Jedyną osobą która mnie rozumiała w stu procentach. Nawet Jake nie mógł do mnie dotrzeć bo byłam dla niego "wieczną zagadką". Nawet sama nie wiem czemu miał takie spostrzeżenie. Zawsze mówiłam to co myślę, zawsze byłam szczera.
Gdy Bella zasnęła, otuliłam ją i sama skierowałam się do swojego pokoju by udać się na spoczynek. Lecz najpierw musiałam wsiąść prysznic. Wyszłam z jej pokoju gasząc światło a zostawiając czerwone lampki które dostała ode mnie na święta trzy lata temu. Ruszyłam do siebie. W szafie sięgnęłam do szuflady gdzie trzymałam koszulki i spodenki do spania. Nigdy nie lubiałam milutkich i ciepłych pidżam. Dlatego zawsze kupowałam sobie spodenki i koszulki na ramiączka. Gdy tak zaglądałam do swojej szary, zauważyłam na samym dnie czarną sukienkę. Odłożyłam rzeczy i wyciągnęłam dane ubranie. Stanęłam na środku pokoju i dałam sukienkę na klatkę piersiową. Widać było na niej zaschniętą krew. Zamrugałam a w mojej głowie pojawił się obraz.
Moich urodzin które zmieniły wszystko co do tej pory znałam.
Wkurzyłam się sama na siebie. Mrugałam i rozglądałam się wzrokiem po pokoju. Czemu nadal miałam tą sukienkę w szafie? Myślałam, że się jej pozbyłam. Paląc ją daleko w lesie. Przy domu Cullenów. Spojrzałam kolejny raz na sukienkę, którą dostałam specjalnie na to przyjęcie. Westchnęłam smutno. Gdy się w nią tak wpatrywałam, wszystko do mnie wróciło. Wspomnienia. Uczucia. Wszystko. Złożyłam sukienkę w kosteczkę i schowałam ją z powrotem do szafy. Zabrałam ubrania które sobie przygotowałam i ruszyłam do łazienki, zostawiając biedną suknię w szafie.
Nigdy o nich nie zapomnę.
------------------------------------------------------------------------
Moi kochani!
DZIĘKUJĘ WAM ZA PONAD 5,15 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ I PONAD 360 GWIAZDEK.
JESTEŚCIE NIESAMOWICI! TAK BARDZO WAM DZIĘKUJĘ!
Jeśli byście mogli, wypromować ją, by większa ilość ludzi mogła ją czytać!!!
CZYTASZ
ωιℓ¢zα ѕισѕтяα | zмιєяz¢н
FantasiaMaya Joseph Swan to młoda wilkołak, zmieniona w wieku 12 lat a także druga córka państwa Swan, najstarsza i dająca przykład młodszej siostrze. Przybywając do miasteczka dziewczyna poznaje jej wampirzego przyjaciela, młodsza siostra pozwala by młodyc...