Rozdział 2 √

1.1K 45 1
                                    

*Saddie*

Schodząc po schodach myślałam tylko o tym, co powiedzą nam rodzice. Brakowało mi w tym czasie najlepszego przyjaciela, Chrisa i jego narzeczonej Kally.

- O Chrisie myślisz, prawda? - spytała Tea.

- Skąd wiesz? - zdumiałam się.

- Znam cię od maleńkości, pamiętasz? - puszcza mi oczko i rusza przodem.

- No tak - wymamrotałam.

Postanowiłam ostrożnie dogonić siostrę. Buty na obcasie nie były w tym celu najlepsze, a ona i tak miała przewagę ze względu na koturny czyli większą stabilność.

- Tea, czekaj! Musimy zejść razem, nie wiem czy czasem nie zapomniałaś.

- No tak, przepraszam - uśmiechnęła się przepraszająco i stanęła obok poręczy.

Sala konferencyjna w której odbywało się przyjęcie była tuż na przeciwko schodów. Dochodziły z niej odgłosy muzyki oraz rozmów, wyławialne nawet bez użycia wilczego słuchu.

- To co, wejście smoka? - zapytałam.

- Wejście smoka - potwierdziła.

Wtedy położyłam dłoń na klamce a później po prostu otworzyłam drzwi. Pomieszczenie było pięknie przystrojone, a goście wyglądali niesamowicie, wszyscy na galowo.

- Skoro nasze jubilatki już są, to teraz pora na życzenia i zadania! - ogłosiła moja mama.

Zaczęło się od rodziców, potem podeszli dziadkowie, następnie kuzyni, ciotki, wujkowie a później osoby niespokrewnione.

Aż do wieczora zajmowali nas wszyscy, którzy skończyli 16 lat. Młodsi wyszli zaraz po życzeniach, aby nie psuć im niespodzianki.

Doskonale rozumiałam ich niezadowolenie z tego powodu, bo sama przeżywałam takie emocje kiedy robiono to mnie przez lata.

- Dobrze, teraz zapraszam wszystkie zdolne do przemiany osoby aby dołączyć do nas na polanie, żeby towarzyszyć w czasie pierwszej zmiany moich córek - oznajmił ojciec gdy księżyc zbliżał się do osiągnięcia najwyższego punktu na niebie.

Stado zebrało się w lesie i już jako wilki czekają aż nastąpi nasza przemiana. Kiedy księżyc doszedł do najwyższego punktu poczułam ból we wszystkich mięśniach oraz kościach.

Upadłam, a kątem oka zobaczyłam że moja siostra podobnie. Wtedy moje kości połamały się i nastąpiła zmiana postaci.

Jako wilk miałam dużo bardziej rozwinięte zmysły. Obok mnie pojawiła się wilczyca o jasnoszarym ubarwieniu i złotawych oczach. Była niewiele niższa ode mnie, wyczułam od niej Betę.

~ Cześć Alfo ~ usłyszałam a zwierzę po prawej wyszczerzyło zęby w czymś, co chyba miało być uśmiechem.

~ Alfo? ~ spytałam.

~ Taki masz stopień, siostrzyczko ~ odpowiedziała.

~ Ty masz Betę ~ oznajmiłam jej.

Całą noc spędziliśmy w drugich formach, głównie polując i sprawdzając nasze ograniczenia. Siłę, szybkość, zwinność.

Kolejny dzień spędziłam w łóżku, jak siostra i rodzice. Pół watahy było w stanie nieużywalności po nocy pełnej igraszek.

Dzięki specjalnemu systemowi opracowanego z pomocą mamy oraz naszych sojuszników, stado nie było przez ten czas bezbronne.

Kolejny tydzień zleciał na przygotowaniach do rocznicy ślubu rodziców i jednocześnie przejęcia władzy przez ojca.

Planowanie tak mnie pochłonęło, że trochę zaniedbałam treningi wilczej formy a do tego również czas spędzany na nauce zarządzania sforą.

- Saddie, jutro wpadnie z wizytą Alfa Richards i jego następca, Simon - odezwał się mój rodziciel wchodząc do sali.

- O, a z jakiej okazji? - spytałam ojca wieszając serduszka na ścianach.

- Simon niedługo przejmuje stado i ma poznać swoich sojuszników. To nie problem, żebyś zajęła się przygotowaniem wszystkiego na ich przyjazd?

- Nie, właściwie to prawie skończyłam z dekoracjami - oznajmiłam z uśmiechem.

Lubiłam Simona, a z tego co słyszałam kilka tygodni wcześniej zaręczył się z młodą wilczycą która była jego przeznaczoną.

- Terra też wpadnie? - zapytałam.

- Nie, odwiedza rodziców w górach. Ja wracam do gabinetu, gdybyś mnie szukała - zakończył rozmowę tata.

Pomachałam mu na pożegnanie, zawiesiłam ostatnie wstążki a potem zeszłam z drabiny. Skwitowałam się od razu w stronę pralni, gdzie zawsze można było kogoś spotkać.

- Cześć Marie, pomożesz mi? - spytałam Omegę, która akurat kończyła pracę.

- Oczywiście Saddie, powiedz co mogę dla ciebie zrobić - skłoniła się.

- Dobra, potrzebuję dwa wolne pokoje gościnne i trochę pościeli na jutro. Da się załatwić?

- Z pewnością, na trzecim piętrze są dwie puste sypialnie. Trzeba tam tylko przewietrzyć i można używać. Mogę spytać po co ci to wiedzieć?

- Będziemy mieli jutro gości. Dzięki Marie, zajrzysz tam później i przygotujesz?

- Tak. Potrzebujesz czegoś jeszcze?

- Właściwie to już niczego, dziękuję - pożegnałam dziewczynę i wyszłam.

Jestem zerem| W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz