Rozdział 11

199 11 0
                                    

Wróciłam do domu i zaszyłam się w moim pokoju, byłam wściekła na ojca, na matkę zresztą też. Dlaczego mi to zrobili? Nic nie rozumiem. Muszę wszystko z nimi sobie wyjaśnić. Wychodzę z pokoju, i kieruję się do gabinetu ojca. Pukam.

- Proszę!- słyszę po chwili

- Witaj, ojcze.- mówię po wejściu.

- Witaj córciu. Kiedy wróciłaś?

- Przed chwilką. Czemu pytasz? Popełniłam jakieś przestępstwo?

- Nie, to już mi nawet nie wolno dowiedzieć się kiedy moja córka wraca do domu?

- Ależ wolno, tyle, że nie musisz po mnie od razu wysyłać strażników i Tropiciela pod dom Xsavira!

- Nikogo tam nie wysłałem, i nie krzycz na mnie Sabino.

- Tak? To dziwne, bo mój chłopak i jego rodzice mnie uratowali przed strażnikami z naszego pałacu, którzy chcieli mnie pojmać, za to, że podobno popełniłam przestępstwo! 

- Ja nikogo nie wysłałem, czyj oddział pojawił się pod domem twojego wybranka? 

- Nie wiem, sądząc po głosie głównego strażnika, był to oddział przydzielony sierżantowi Victorowi. On sam się tam chyba pojawił. Ale czemu mnie wypytujesz?

- Chcę ukarać kogoś kto jest odpowiedzialny za zaistniałą sytuację. Wróć do siebie, mam wszystkie potrzebne informacje.

- Dobrze tato, mogę jeszcze po drodze odwiedzić siostrę?

- Oczywiście, tylko nie siedź tam za długo.

- Papa- żegnam ojca

- Pa - słyszę za sobą, i wiem, że powiedział to ojciec.

 Idę do pokoju Tei, który jest tuż obok mojego i pukam delikatnie.

- Proszę Sab!- woła

- Dzięki, musimy pogadać. Wróciłaś mega szybko, coś się stało?

- Tak, bo...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka!

w przyszłym tygodniu dodam dwa lub trzy rozdziały bo jadę na wakacje 27 wieczorem. 

Rozdział znowu dość krótki za co bardzo przepraszam. Ma on 275 słów.

Wasza Natolcia

Jestem zerem| W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz