3. Jeden z dwóch

413 15 3
                                    


Zebrałam się w sobie. Nie mogę się teraz poddawać. Jeżeli ktokolwiek wszedłby tutaj i zobaczył, że płaczę to prawdopodobnie by to wykorzystał. Kiedy upewniłam się, że mam już suchą twarz, zaczełam głośno krzyczeć. Tak głośno i tak długo, że dalsze słuchanie mnie nie byłoby niczym przyjemnym.

- Wypuście mnie! Wiem, że tam jesteście! - krzyczałam coraz głośniej i zawziecię. 

W końcu po dwóch minutach na dół zbiegł niższy chłopak, inny od tego z którym rozmawiałam. Nie chował się w cieniu i od razu stanął przede mną. Twarz okalały mu niedbałe, brązowe loki. Miał mocne kości policzkowe, które odznaczały się na twarzy i dodawały jej surowego wyglądu. Był on nieziemsko przystojny, gdybym go zobaczyła na ulicy to pewnie nie mogłabym odwrócić wzroku, ale teraz jest innaczej. Na tego chłopaka pada całkowicie inne światło. To jeden z tych, którzy mnie uwięzili. 

- Wiesz nie chcę być marudna, ale może byście mnie odwiązali. Czuję, że w  nogach jak i dłoniach nie mam już czucia. - rozejrzałam się po pomieszczeniu. To była piwnica, bez okien. Jedyne drzwi prowadziły schodami na górę. Żadnych mebli, poza krzesłem na którym siedziałam.

- Rozejrzyj się czy myślisz, że potrafię przechodzić przez ściany. Nawet jeśli bardzo chce to się prędko stąd nie wystanę. - zdobyłam się na jak najbardziej uwodziecielski uśmiech.

Chłopak omiótł mnie spojrzeniem i odwzajemnił uśmiech. Podszedł do mnie i odwiązał mi najpierw nogi, a potem ręce. Obwiązał sobie linę wokół nadgarstka i pochylił się nad moim policzkiem tak blisko, że poczułam ciepło jego oddechu na policzku. Serce najpierw mi zamarło, a potem zaczęło bić dwa razy szybciej niż to możliwe. 

- Tylko bez żadnych sztuczek. - powiedział lekko ochrypłym głosem. 

Ostatni raz omiótł mnie spojrzeniem i ruszył do schodów zabierając ze sobą linę i krzesło. Zamknął drzwi i zaryglował je, co udało mi się usłyszeć. 

Stałam na sztywnych nogach jeszcze parę minut. Próbując dojść do siebie po tym co się właśnie wydarzyło. Jednocześnie się bałam i czułam podniecenie. To jakieś wariactwo.

Żeby krążenie w nogach w pełni mi wróciło przesłam się po całym pomieszczeniu, a było ono nawet duże. Kiedy przestałam czuć mrowienie usiadłam pod ścianą i wsłuchiwałam się w ciszę. Nie słyszałam, żadnych rozmów, włączonego telewizora. Kompletnie nic, tak jakbym tylko ja znajdywała się tutaj. Zresztą skąd mogę mieć pewność, że znajduje się w domu. Może wywieźli mnie setki kilometrów od domu. To jest wersja, której nie należy lekcawyżyć. 

CelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz