8. Odroczenie sprawy

265 8 2
                                    


Oboje wyszli już dawno temu. Wcześniej nic nie czułam, ale teraz jestem okropnie wściekła. Czego oni właściwie chcą ode mnie? Nie zabiją mnie. Tego jestem najbardziej pewna. Chcą tylko pokazać do czego są zdolni. Wykorzystają mnie jako groźbę. 

Mam dosyć tej zabawy w podchody. Dlaczego ten Owen postanowił mi przedłużyć tą katusze. Za parę dni jest wigilia. Nie pozwolę, żeby moja rodzina zasiadła do stołu beze mnie. 

Nie zauważyłam kiedy ktoś zszedł na dół. Teraz czułam na swoim karku gorący oddech. Zamknełam oczy i zaczełam modlić się w duchu, żeby to nie był Jackson. Powoli obróciłam się i otworzyłam oczy. Przede mną stał chłopak, który z niewyjaśnionych przyczyn kogoś mi przypominał. 

- Owen. - powiedziałam szeptem i opuściłam głowę. Po moim policzku spłyneła pojedyncza łza.

Wszystko w przypływie jednej sekundy mi się przypomniało. Miałam siedem lat, kiedy to się stało. Owen przeprowadził się do naszego miasta razem z rodzicami. Jego ojciec dostał tutaj lepszą pracę jako główny nadzorca budowy. Razem z Panią Barrow i Owenem stanowili przykład idealnej rodziny. Nie chodziłam z nim do jednej klasy, ale często spotykaliśmy się na pobliskim placu zabaw. Polubiłam tego chłopca o pyzatej buzi. Zawsze miał zwariowane pomysły i niesamowitą wyobraźnie. Wcześniej nie miałam przyjaciół, nikt nie chciał się ze mną bawić bo obawiali się mnie. To on pierwszy zaryzykował. Wszystko wydawało się idealne, aż za bardzo. Jednego okropnego wieczoru mój ojciec za dużo wypił, pokłócił się z mamą. Pamiętam, że rzucał butelkami z alkoholem z barku. Był wściekły. Nigdy go takiego nie widziałam, a moja mama była bezsilna. Patrzyłam na tą scene zza drzwi swojego pokoju. Wyszedł i pojechał gdzieś. Następnego dnia nie wrócił. Kolejnego też. W końcu wrócił, ale nie sam. Z policją. W szkole powiedzieli mi, że mój ojciec potrącił tatę Owena. Nie ze skutkeim śmiertelnym. Pan Barrow żyje, tylko jest do końca życia przykuty do wózka. Nie wiem jakim cudem tacie udało się uniknąć konsekwencji. Chyba zawsze bałam się poznać prawdę.Bo wiem, że to co zrobił mój ojciec nie było uczciwe. Państwo Barrow wyjechali do sąsiedniego miasta, oddalonego zaledwie dziesięć kilometrów. Ale pomimmo tego od dziesięciu lat nie widziałam Owena. Aż do dzisiaj.

Teraz stoi przede mną, a mi jest tak bardzo wstyd. Chowam twarz w dłonie i pozwalam spływać łzom.

- Tak bardzo cię przepraszam - mówię.

- Nikt nie powinien płacić za cudze grzechy. Musimy się pospieszyć. 

- Co ty mówisz? - pytam, zdezorientowana.

 - Oni chcą ci zrobić coś okropnego. Nie mogę do tego dopuścić - odpowiada i patrzy mi głęboko w oczy, ale ja patrzę przed siebie. Na schody. 

- Wiedziałem, że coś z tobą nie gra. - Jackson patzry na nas z góry i uśmiecha się. 

CelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz