Chłopak podszedł dwa kroki bliżej, ale dalej nie wyszedł z cienia i nie byłam w stanie zobaczyć jego twarzy. Z jednej strony chciałam to już mieć za sobą, a z drugiej chchiałam odwlekać jak najdłuzej kim on jest.
- Znasz mnie - niemożliwe.
- To dlaczego nie poznaję twojego głosu, ani postury ciała. Nie przypominasz mi nikogo znajomego w żadnym calu. - w odpowiedzi dostałam tylko prychnięcie. Najwidoczniej się myliłam.
- Dlaczego mnie tu uwięziłeś i czego chcesz ode mnie? - zapytałam, nagle serce zaczeło mi bić szybciej. To nie było zwykłe spotkanie towarzyskie. Ten chłopak mógł mi zrobić co chce, a ja znajdywałam się w fatalnym położeniu.
- Ja nic od ciebie nie chcę. Od początku byłem temu przeciwny, ale wiesz jak to jest. Życie czasem skłania nas do wyborów na jakie nie mamy ochoty. - powiedział i zrobił kolejny krok napród. Teraz mogłam zobaczyć połowę jego ciała, ale wciąż twarz była ukryta w cieniu.
- Nic nie rozumiem. - powiedziałam, kręcąc przecząco głową. Chłopak roześmiał się, ale nie był to szyderczy śmiech jakim obdarzają swoje ofiary mordercy w filmach. To był szczery śmiech.
- Nie zależy nam na twojej krzywdzie. Nie jesteśmy złymi ludźmi, tylko jak wcześniej powiedziałem postawieni przed trudnym wyborem.
Powiedziawszy to, odwrócił się i wyszedł. Ta rozmowa nic nowego nie wniosła. Jedynie dowiedziałam się, że nie tylko on stoi za moim porwaniem. Jest ich więcej, ale ilu?
Może zależy im tylko na okupie. Mój tata pracuje jako gubernator Michigan. Im musi po prostu chodzić o pieniądze. Sam powiedział, że są w trudnym położeniu, ale ja też.
Ile już tu siedzę? Czy ktokolwiek zwrócił uwagę na to, że mnie nie ma. Nie, na to tak prędko bym nie liczyła. Tata cały czas jest w pracy, mama wraca do domu z Waszyngtonu dopiero za tydzień. Podejrzewam, że przez tydzień nikt nawet nie zwróciłby uwagi na moje zaginięcie. Chyba, że poinformują mojego ojca o żadaniu okupu za mnie.
Dociera do mnie smutna prawda. Jestem sama.
CZYTASZ
Cela
Teen FictionDziewczyna z poukładanym, wręcz idealnym życiem. On posiadający mroczną przeszłość. Nic nie wskazywało na to, że ich drogi się połączą. Nic nie wskazywało, że w taki brutalny sposób.