Rozdział VI

1.8K 113 46
                                    

Rano obudziłam się cała lepka, z zaschniętymi łzami na policzkach. Odetchnęłam głęboko i wzięłam zimny prysznic, który, miałam nadzieję, zmyje wszystkie żale i smutki. Na co ja liczyłam?! Oczywiście, prysznic trochę mnie orzeźwił, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż czułam się fatalnie. Totalnie fatalnie. Nie miałam siły nic robić. Ale musiałam iść na uczelnię. Uczesałam się i umalowałam, między czasie pakując zeszyty i książki do torby. Wcisnęłam w siebie jakąś kromkę z masłem, chociaż nie miałam ochoty na jedzenie. Umyłam zęby i narzuciłam kurtkę, po czym wyszłam na zewnątrz. Owiało mnie zimne, jesienne powietrze. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Schowałam ręce do kieszeni i pognałam na przystanek. Ledwo zdążyłam. Wsiadłam do autobusu, gdzie było dosyć tłoczno.

Przez wszystkie zajęcia nie mogłam się na niczym skupić. Moje myśli wciąż wracały do bolesnych zdarzeń i wspomnień, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Nie odzywałam się do nikogo. Chciałam już wrócić do mojego mieszkania, otulić kocem i obejrzeć jakiś film, byleby bez udziału Toma... Na samą myśl o nim, jest mi niedobrze.
- Uhh, ale mnie brzuch boli - pomyślałam.
W oddali zobaczyłam tę dziewczynę. Zagotowało się we mnie. Byłam wściekła i miałam ochotę uderzyć ją w tę jej "śliczną" twarzyczkę, ale nie należę do osób, które są agresywne, ani się wychylają. Na zewnątrz jestem raczej opanowana i cicha. Większość emocji kryję w sobie. Czym prędzej odwróciłam się i odeszłam jak najdalej się dało.

Kiedy wreszcie mój dzień na uczelni się zakończył, poszłam do szatni po kurtkę. Następnie wyszłam przed akademię gapiąc się w ekran telefonu. Zaczęłam iść w kierunku przystanku. Nagle stało się coś, przez co zabrakło mi tchu. Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Wiedziałam do kogo należała, ale za wszelką cenę pragnęłam, aby moje podejrzenia nie okazały się prawdziwe. Ale - oczywiście - okazały. O ironio! Odwróciłam się, a przede mną, w całej swojej okazałości, stał Tom Hiddleston, a któżby inny? Łzy zaczęły mimowolnie spływać po moich policzkach. Gorzkie łzy. On delikatnie otarł je, muskając moją skórę, co wywołało u mnie znany już mi efekt.
- Silver... pozwól mi wszystko wyjaśnić... proszę... - odezwał się błagalnie, a ja poczułam jak mi mięknie serce.
- Nie masz mi co wyjaśniać! Wszystko już wiem! To było tylko piękne kłamstwo, nie zaprzeczaj bogu kłamstw! - syknęłam, wiedząc, że i tak zmięknę.
- To nie tak, naprawdę! Pozwól mi się odwieźć do domu, a ja ci po drodze wszystko wytłumaczę. Proszę, daj mi szansę.
- Ehh - westchnęłam zrezygnowana. Wsiedliśmy do jego samochodu. Spojrzałam na niego wyczekująco. W końcu Tom zaczął swoją wypowiedź:
- Posłuchaj, to nie ja napisalem TĘ     wiadomość. Ta dziewczyna, z którą mnie widziałaś to Angelina. Chciała przeprowadzić ze mną wywiad, więc się zgodziłem. Nie mam pojęcia kiedy zabrała mi telefon i to napisała. Później poszliśmy do kawiarni, żeby przeprowadzić ten wywiad. Jak wybiegłaś, zobaczyłem, że Angelina trzyma mój telefon. Szybko jej go zabrałem i wyszedłem, lecz ciebie juź nie było. Przykro mi, że tak wyszło, przepraszam.
Na chwilę odebrało mi mowę.
- No... to brzmi jak dobrze wykombinowane kłamstwo..
- Przysięgam, że nim nie jest! Zaufaj mi, Silver...
- Ufam ci... - powiedziałam cicho.
Niespodziewanie pocałował mnie. Mocno i przeciągle, czułam, że odpływam. To było piękne...

Dojechaliśmy do mojego domu. Zaprosiłam go do środka i zagotowałam wodę na herbatę.
- Oglądniemy coś? - zapytał.
- No pewnie.
- To ja wybieram film! - krzyknął grzebiąc w płytach w mojej szafce - uu widzę The Night Manager, High-Rise, Kong: Skull Island, Thor i Avengers...
Zarumieniłam się. We wszystkich tych filmach grał Tom. Nie odpowiedziałam.

Weszłam do salonu z dwoma kubkami herbaty i siadłam na sofie obok niego. Zdążył już włożyć płytę do odtwarzacza.
- Co oglądamy? - spytałam z uśmiechem.
- Zobaczysz...
Po chwili już wiedziałam:
- Avengers! - powiedziałam.
- Ile razy już oglądałaś ten film? Bo nawet nie zdążył się zacząć, a ty już wiesz, co oglądamy - roześmiał się.
- Ym.. sporo, nie liczyłam - zawtórowałam mu.

Gdy pojawił się Loki, powstrzymałam pisk. Właśnie dotarło do mnie, że prawdziwy Loki siedzi obok mnie... i obejmuje mnie ręką!
Loki na ekranie zaczął mówić swój tekst, a ja i Tom powiedzieliśmy to w tym samym czasie co on:
- I am Loki of Asgard, and I am burdened with glorious purpose! - wykrzyknęliśmy i zaczęliśmy się śmiać.
- I am Loki of Asgard - powiedział piskliwie Tom wygłupiając się.
- And I am burdened with glorious purpose! - mówiłam krztusząc się ze śmiechu.

I tak naśladowaliśmy Lokiego przez pół filmu.
- KNEEL!!! - krzyczeliśmy.

To było prześmieszne. Wieczorem Tom niestety musiał się zbierać.
- Silver, przysięgam, że nigdy cię nie okłamię, możesz mi ufać.
Nie odpowiedziałam, tylko pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek, i trwaliśmy tak ciesząc się chwilą.
- O chwilo trwaj! - pomyślałam.
Odprowadziłam go na zewnątrz. On odszedł, a mnie owiał mroźny wiatr. Czym prędzej schowałam się do środka.

*  *  *

Wcześniej ten rozdział niechcący opublikowałam, nawet o tym nie wiedząc. Teraz dopiero jest gotowy. Jeśli Ci się podobało zostaw gwiazdkę ⭐ i komentarz 💬! Będę bardzo wdzięczna. Do następnego! ❤

Love me // Tom Hiddleston [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz