Czas: 3 dni przed wydarzeniami z MLBP
Zwój jasnego pergaminu potoczył się po dużym, okrągłym, dębowym stole. Wymalowane na nim czarne, czerwone i niebieskie znaki były z początku dość niejasne, lecz jeden czar rzucony przez mężczyznę w czerwonym płaszczu sprawił, że te zaczęty nabierać znaczenia. Szesnaście głów pochyliło się nad papierem, dumając nad znaczeniem słów. Były one bardzo enigmatyczne, lecz Rada Żywiołów doskonale rozeznawała się w ich znaczeniu.
- To bez sensu - jako pierwsza odezwała się kobieta o ciemnobrązowych włosach i w jasnoniebieskim płaszczu, przepasanym granatowym pasem. Oparła dłoń o stół, mimowolnie bębniąc palcami o blat. - Zwykli ludzie mieliby nas uratować? To bez sensu...
- Mi też to nie sprzyja, Karo, ale nie możemy nic z tym zrobić - odparł inny, w żółtawej szacie, o niemal czarnych włosach. - Zresztą, spójrz na to z drugiej strony! Może ci ludzie nie są źli... Z drugiej strony, jednym z nich podobno jest mój syn!
- Podobno... Nie wszyscy mają szczęście, by cieszyć się normalnymi dziećmi - westchnęła. - Jakieś sugestie, co powinniśmy zrobić?
- Chyba dobrym wyjściem będzie po prostu dostać się na Ziemię i ich znaleźć - stwierdził inny, w purpurowym płaszczu, o siwych włosach i w cienkich, drucianych okularach. - Nie wiem, czy jest inna możliwość...
- Oczywiście, że jest, Carlos - wtrącił inny, w czerni - Ale przeciąganie tego będzie bez sensu. Prędzej czy później będziemy musieli ich tu ściągnąć, wyszkolić i doprowadzić do ziszczenia się przepowiedni!
- Spokojnie, Magnus - kobieta ubrana na zielono oparła dłoń na jego ramieniu. - Czy wiemy w ogóle, czy oni jeszcze żyją i tak dalej?
- Dowiemy się tego - powiedziała Karo - Gdy Larisa wreszcie wróci. Miała przecież wykraść z biblioteki dane na ich temat...
- A co ze Strażnikami Żywiołów? - zapytał Magnus. - Oni też są potrzebni...
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Mężczyzna w czerwonej szacie uniósł dłoń, a klamka sama poruszyła się. Do środka powoli wcisnęła się wysoka, chuda, młoda dziewczyna. Na jej ramieniu znajdowała się pękata torba ze skóry, zaś w dłoni ściskała łuk. Zbliżyła się ostrożnie, zdejmując ciemnofioletowy kaptur z głowy. Krople wody ściekające w niego opadły z cichym pluskiem na ziemię.
- Przepraszam, że tyle to zajęło... - zaczęła, lecz Karo przerwała jej:
- Zrobiłaś, co do ciebie należało?
- T-tak, oczywiście - zająknęła się, wyjmując z torby trzy brązowe kartoteki. Położyła je na stole, po czym pchnęła je w stronę reszty Rady Żywiołów. - Mam też Strażników Żywiołów, jeżeli jest to potrzebne...
Karo, Carlos i mężczyzna w żółtym płaszczu wzięli po jednej z teczek, po czym otworzyli je i zaczęli cicho czytać zawartość. Larisa nerwowo oparła dłoń na stole. Niemal dygotała z zimna, lecz palący się w kominku ogień był oklęty w taki sposób, że mógł ogrzewać tylko członków Rady Żywiołów, do których nie należała. Ostrożnie wodziła wzrokiem po każdym w pomieszczeniu. Znała ich, lecz mimo, że byli czymś w rodzaju obrońców Cyberprzestrzeni, nie ufała im. Oddychała głęboko, czekając na decyzję.
- Mistrzowie Ognia, Piorunów i Lodu - zaśmiał się cicho czarnowłosy w żółtej szacie. - Nie ma twojej Wody, co, Karo?
- Przymknij się, Tristan - syknęła, po czym wręczyła Larisie swoją kartotekę. - Cóż, moja droga, jeżeli chcesz swoją nagrodę i wolność, musisz wykonać to zadanie. Znajdziesz całą szóstkę. Nauczysz ich wszystkiego, co powinni umieć, i zrobisz wszystko, by pokonali Herobrine'a.
- Tak jest - szepnęła dziewczyna. Odebrała dwie pozostałe teczki, po czym schowała je do torby, skłoniła się nisko i wyszła.
Mistrzyni Psychiki wyciągnęła z kieszeni niewielki, biały kamień, po czym rzuciła go na trawę. Zeskoczyła z gałęzi olbrzymiego dębu, w pniu którego znajdowała się siedziba Rady. Tam, gdzie gładka, chłodna powierzchnia zetknęła się z roślinami, powstał błyszczący na czarno i żółto portal. Ostatni raz rozejrzała się, czy czasem nikt jej nie obserwuje, po czym weszła do środka.
Dziewczyna postanowiła zacząć od końca - najpierw znaleźć Strażników Żywiołów, a potem Braci Przeznaczenia. Pierwszym z nim był zielonooki brunet o skromnym Minecraftowym imieniu Roxmb. Michał, gdyż tak nazywał się w tym wymiarze, mieszkał w niedużym, eleganckim domu. Już z daleka Larisa widziała okna jego pokoju, on sam zaś siedział przy biurku, zapewne pracując nad nowym filmem. Podeszła do bramy, po czym przeskoczyła ją jak gdyby nigdy nic. Przemieniła się w maleńką muchę, po czym wleciała do środka przez uchylone okno. Chłopak niemal od razu dostrzegł insekta, po czym zaczął machać w jego stronę ręką, by wygonić go z pokoju.
- Spadaj, mucha! - parsknął - Czemu Bóg wymyślił takie robale?
- Wy, ludzie, naprawdę nie macie chyba innych zmartwień... - westchnęła Mistrzyni Psychiki. Wylądowała na środku pokoju, po czym przemieniła się w człowieka, przy okazji zaliczając bliskie spotkanie z butem chłopaka, który chciał zabić nim robaka. - Dzięki.
- Sorki, nie chciałem... - zaczął - Ale... Kim jesteś? I jak się tu dostałaś?
- W skrócie, Mistrzu Psychiki, bo nie mam dużo czasu - zaczęła - Mam na imię Larisa. Zostałeś wybrany do tego, by pomóc w ratowaniu mojego wymiaru...
- Co? Jakiego wymiaru? Kim... Czym jesteś?
- Nie przedmiotowo, proszę - syknęła. - Chodźmy. Czas ucieka.
- Ale muszę skończyć...
Nie dokończył. Czując, że kręci mu się w głowie, usiadł na krześle i prędko stracił przytomność. Larisa zaśmiała się, po czym pstryknęła palcami. Ciałem chłopaka wstrząsnęły chwilowe konwulsje, po czym znów znieruchomiał.
Do następnego dziewczyna dostała się równie prędko. Adam, o Minecraftowym imieniu Hunter Bright, mieszkał po drugiej stronie kraju, lecz wystarczyły dwa przejścia przez portal, by znaleźć się w jego mieszkaniu. Gdy wyszła z ekranu jego komputera, chłopak akurat znajdował się w kuchni, robiąc sobie kanapki. Chcąc zaskoczyć go, usiadła w fotelu tyłem do drzwi, po czym przysunęła się do okna. Widząc czarny, smolisty dym wychodzący z kominów bloków mieszkalnych, przypomniała sobie, czemu tak nie lubi tego wymiaru...
- Kim jesteś? - usłyszała głos za sobą. Odwróciła się, spoglądając na Huntera obojętnie. Zwykły brązowooki szatyn, lecz bardzo wysoki. Nie chcąc czuć, jakby ten patrzył na nią z góry, nie wstała.
- Larisa, wysłanniczka z Cyberprzestrzeni - odparła spokojnie - Pójdziesz ze mną, Mistrzu Skały.
- Poczekaj... Czemu? Nic złego nie zrobiłem...
- Jeszcze - odparła, wstając. Rzeczywiście, Adam był od niej o wiele wyższy. - Wszystkiego się dowiesz na miejscu...
Hunter chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz zdołał tylko usiąść na kanapie po drugiej stronie pokoju i stracić przytomność. Dziewczyna znów pstryknęła palcami, po czym obojętnie przeszła do kolejnego celu.
Kolejny ze Strażników Żywiołów mógł być większym problemem - Mardey, chłopak o imieniu, którego Mistrzyni Psychiki nie znała, mieszkał w kraju dość daleko, w Norwegii. Początkowo bała się, że nie znajdzie go, lecz pomimo tego prędko znalazła się na podwórku jego domu. Niewiele myśląc, wskoczyła przez jego okno do środka.
Na jej szczęście lub nieszczęście, co jest kwestią sporną, Mardey znajdował się w tym samym pomieszczeniu, na dodatek nagrywając. Słysząc jej kroki, zapauzował nagranie i zdjął słuchawki, obserwując ją w zaskoczeniu. Był to blondyn o zielonych oczach i w okularach. Wyglądał, jak osoba, która coś już wie...
- Bądźże pozdrowiona, ludzka istoto - powiedziała, niepewna, czy ludzie innych narodowości nie są inni od tych, których widziała wcześniej. Mardey, nieco skołowany, uniósł rękę w jakimś dziwnym geście i odparł:
- Eee... Ave?
- Już cię lubię, cwaniaku - zaśmiała się Larisa - Ale do rzeczy. Jesteś potrzebny mojemu wymiarowi.
- Jakiemu wymiarowi? - zapytał nieco poważniej.
- Spokojnie, przeniesienie nie będzie bolało, o ile nie będziesz się przeciwstawiał - odparła.
- Tylko muszę skończyć odcinek...
- Nawet nie zauważysz, nie martw się - powiedziała, maskując zdenerwowanie. Chłopak oparł głowę, po czym stracił przytomność.
Dziewczyna szła niczym burza. Zaledwie minutę później znajdowała się na ulicy po drugiej stronie - w jej opinii - świata, pod domem iSuperMWKi, o imieniu Marcin. Skoczyła na jego okno, po czym ostrożnie weszła do środka. Był pierwszym z Braci Przeznaczenia, więc czuła się dość zdenerwowana. Ten chyba wyczuł jej obecność, gdyż nagle odwrócił się.
- Co ty tu... Kim jesteś? - zapytał. Dziewczyna pokręciła głową.
- To nieważne, nie mamy wiele czasu - odparła. - Mam na imię Larisa, i jesteś mi potrzebny, by uratować mój wymiar. Tak w skrócie.
- Ale dlaczego?
- Eh... - jęknęła - Wy, ludzie, naprawdę nie radzicie sobie z kojarzeniem faktów? Będziesz udawał, że nie wiesz o legendzie Braci Przeznaczenia?
- W życiu o czymś takim nie słyszałem...
- Naprawdę? - zaczęła zdziwiona. - Nikt was, ludzi, nie uczy tak podstawowych rzeczy jak legend i...
- Przykro mi, ale z tym ci nie pomogę...
- Oj, pomożesz - odparła i już parę chwil później Marcin siedział na krześle nieprzytomny. Larisa westchnęła ciężko.
- Będę musiała ich wszystkiego nauczyć - mruknęła. - Ale wszystko dla Cyberprzestrzeni.Delka nie piszę bo nie, Doknesa bo jest jego perspektywa xD
Witam was w specjalu na rok MLBP! Mam nadzieję że się spodobał ;3 i sorki, że ostatnio nie ma MSDiN, ale powoli tracę na to wenę... To pewnie tylko przejściowy zastój, skończę DTTD i wtedy wena mi wróci :3 dzięki za wszystko, narka i cześć!QOTD: Coś cię jeszcze zastanawia, jeżeli chodzi o serię?
PS w dzień, gdy to wpuszczam, są urodziny największego chuja w internecie. Musimy go zabić :3
CZYTASZ
Legenda Braci Przeznaczenia - One-Shoty
Hayran KurguJednorozdziałowe historie z uniwersum Cyberprzestrzeni i jej obrońców. Tytuły po angielsku, by wyglądały na profesjonalną robotę. Okładka by @MagdaSword :3