9 wrzesień, 2015 rok.
Chciałam krzyczeć, by przestała. Chciałam, by choć raz wysłuchała tego, co mam do powiedzenia. Ona chciała zabić moich przyjaciół, a ja nie mogłam na to pozwolić. Czułam się jak uwięziona za wyjątkowo wysokim murem, którego nie mogę ani przeskoczyć, ani przebić, ani nawet przejść podkopem. Moje rozkazy stopniowo zmieniały się w prośby, a następnie w błagania. Nie dlatego, że chciałam być miła oczywiście, a jedynie dlatego, że byłam już zmęczona. Władza Night, czy Unikrona, nawet sama nie wiem, które z nich ma nade mną kontrolę, była tak silna, że nie mogłam się jej przeciwstawić. Mogłam jedynie patrzeć, jak niszczy wszystko i wszystkich, na czym mi zależy.
Ale nagle coś się zmieniło. Zatrzymała się, a mur jakby zaczął się walić. Jej optyki, a tym samym i moje, wpatrzone były w najważniejszego dla mnie bota, Smokescreen'a. Mówił do mnie, nie do niej, do mnie... I mówił tak, że ściany same zaczęły chwiać się pod ciężarem mojej chęci wolności. W końcu wypowiedział to, co mogło raz na zawsze uwolnić mnie spod jej kontroli.
-Ellie, kocham cię! Proszę cię, wróć do mnie!
Wystarczyła jedna chwila, jedno zdanie, trzy słowa. Smokescreen stał tam, miałam go na wyciągnięcie ręki. Jedynym, czego pragnęłam, był jego dotyk. Chciałam znów go poczuć, dotknąć jego ust. Niepewnie wypowiedziałam jego imię. I to byłam ja, nie ona, nie moje mroczne widmo. Miałam kontrolę, odzyskałam ją dzięki niemu. Tak chciałam go teraz przytulić, podziękować. Zrobiłam krok w przód... Ale w tym samym momencie stało się coś, co rozerwało moją iskrę od środka. W jednej chwili ostrze Megatrona przeszyło klatkę piersiową Smokescreena. Z rany w momencie zaczął wypływać energon. Bot upadł na ziemię, a Lord Decepticonów uśmiechał się tryumfalnie.
Krzyczałam, płakałam, chciałam go zabić za to, co zrobił. Reszta botów zaczęła ostrzał, ale nie wiedzieć czemu, Optimus kazał im przestać. Co on wyprawiał do cholery?! Jak może pozwalać żyć tej gnidzie za to, co zrobił?! Tak chciałam teraz się na niego rzucić i wyrwać mu iskrę, ale mój wzrok zatrzymał się na Smoke'u.
Miał nieobecny wzrok, nie ruszał się, a podłoga wokół niego robiła się niebieska od energonu. Przed optykami pojawiła mi się chwila, w której myślałam, że zabił go Starscream. Zostawiłam go wtedy samego, na pastwę losu. Teraz nie mogłam popełnić tego samego błędu.
Podbiegłam do niego, uklękłam i próbowałam zatamować wyciek. Rana była poważna, zadana tuż obok iskry. Energon wypływał, a ja nie miałam pojęcia co mam zrobić.
-Ellie... - powiedział ostatkami sił bot – Czy to ty?
-Tak, Smoke – mówiłam drżącym głosem – To ja. Uratowałeś mnie... - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech – Gdyby nie ty, nigdy nie udałoby mi się odzyskać kontroli. Dziękuję ci... - z moich oczu zaczęły wypływać olejne łzy – Zostań ze mną, proszę – mówiłam błagalnym tonem – Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie... Jesteś jedyną osobą, z którą jestem w stanie wyobrazić sobie przyszłość... Nie możesz mnie teraz zostawić...
-Nie zostawię cię... - mówił jeszcze ciszej – Ja zawsze będę tutaj... - wskazał palcem na moją iskrę – Nieważne, co się stanie...
-Nawet tak nie mów... Wyjdziesz z tego, zobaczysz, a Megatron zapłaci za to, co zrobił.
-On miał rację...
-Co? – zdziwiłam się – Kto miał rację?
-Megatron... Miał rację mówiąc, że kiedy cię wybierał, widział w tobie wielki potencjał i wiedział... że w przyszłości będziesz zdolna do wielkich czynów... I miał rację, że jesteś dla niego jak córka... – pokiwałam przecząco głową.
YOU ARE READING
Transformers Prime - Genisys
Science Fiction"14 lipca 2005 rok. Ten dzień zapisał się w historii jako rozpoczęcie inwazji przez zmechanizowane istoty z kosmosu zwane Decepticonami..." Bezbronna Ziemia staje się nowym obiektem tyranii Megatrona, który po utracie własnej planety chce zrobić z n...