9 wrzesień, 2015 rok
Operacja trwa już kilka dobrych cykli. Gdy tylko Ratchet i Knock Out dotarli na Darkmount, zajęli się Smoke'iem, a wtedy Schockwave mógł wyjaśnić obecną sytuację Soundwave'owi, który jak widać nie bardzo wierzył w słowa Breakdown'a. Muszę przyznać, że była chwila, w której wręcz czułam jak Wave chce się zemścić, w końcu był najwierniejszym sługą Megatrona. Ale ostatecznie cała jego złość minęła. Postanowiłam, że sama wyjaśnię mu dlaczego zabiłam byłego lidera Decepticonów i dlaczego to ja zajęłam jego miejsce. I choć as wywiadu conów jest lojalny niczym pies, ostatecznie uszanował fakt, że sam Megatron chciał, bym to ja dowodziła po nim Decepticonami. Kiedy już wszystko sobie wyjaśniliśmy, kazałam mu odwołać wszystkie patrole, zaplanowane łapanki, poszukiwania ludzi, czy wszelkie straże w więzieniach i wezwać je tutaj. Dzisiejszy dzień ma zapisać się na kartach historii jako koniec tyrani Decepticonów. Każdy musi o tym wiedzieć. Wciąż jeszcze tylko nie wiem jak przekonać żołnierzy, by dobrowolnie poddali się Autobotom. Nie chcę ich wsadzać do cel, bo zwyczajnie na to nie zasługują. To tylko i wyłącznie vechicony, które mają wbite w łby, że maja służyć Megatronowi. Nie ich wina, że takie zostały stworzone. Dlatego kiedy już odbudujemy Ziemię, razem, Autoboty i Decepticony, chcę stworzyć dla nas miasto. Pragnę domu dla całej naszej rasy, w którym będziemy mogli żyć w spokoju, nie zagrażając innym. Wciąż jednak pozostaje Breakdown i Shcokwave... Oni mają swój rozum. Wiedzieli, co robią. Powinni zapłacić za swe czyny, wiem to, ale moja iskra podpowiada mi, że to też nie jest ich wina. Każda pojedyncza rzecz, jaka przytrafiła się tak Ziemi, jak i niegdyś Cybertronowi była winą Megatrona. Gdyby nie on, nic złego by się nie wydarzyło. Żylibyśmy teraz w spokoju, nie mając nawet o sobie pojęcia. Dlatego i Breakdown i Shockwave będą mieli szansę wyboru. Rezygnacja za ścieżki zła i życie wspólnie z ziemianami w pokoju albo dosyć długa odsiadka w więzieniu. Decyzja będzie należeć tylko i wyłącznie do nich.
***
-Jak się trzymasz? – usłyszałam cichy, kobiecy głos dochodzący zza mnie.
Odwróciłam się i ujrzałam Miko. Jej uśmiech był sztuczny, a oczy aż rwały się do płaczu, ale desperacko przygryzała wargę, by im na to nie pozwolić. Widać było, że i ona przeżywa obecną sytuację, może nawet bardziej niż boty. Kucnęłam obok niej i delikatnie musnęłam ją po policzku. Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Był to kolejny znak, że powstrzymuje rzekę łez. Uśmiechnęłam się do niej pocieszająco.
-Nie musisz niczego ukrywać, ani udawać, że jest ok. Jeśli musisz płakać, płacz. Tylko w ten sposób ból zacznie z ciebie uchodzić.
Wargi ciemnowłosej zaczęły drgać, a sekundę później po jej policzkach spływały setki kropel łez. Miko spuściła głowę, przez co wyglądała, jakby zrobiła coś okropnego i szykowała się na porządne lanie. Powietrze wdychała bardzo szybko, jak to bywa w czasie lekkiej histerii. Choć i tak była silniejsza niż ja. Pogłaskałam ją po głowie, ale nim zdążyłam zabrać rękę ona chwyciła mój palec i przytuliła się do niego. Przed oczami w momencie pojawił mi się obraz małej, płaczącej po stracie rodziców dziewczynki, którą spotkałam szukając nowego domu. Pamiętam jaka była wtedy wystraszona i roztrzęsiona, ale wystarczyło kilka słów otuchy, by ją uspokoić. I wystarczył dotyk, wzięcie ją w objęcia, podobnie jak teraz. Tylko, że to ona przytula mnie.
-Przepraszam... - mówiła przez płacz – Przepraszam, że musiałaś być sama cały ten czas... Że musiałaś MU służyć...
-Miko, przecież to nie twoja wina.
Starałam się ją pocieszyć, ale w głębi iskry wiedziałam, że to nawet niemożliwe. Kiedy dzieje się coś złego, człowiek ma dwa wyjścia. Opcja pierwsza, obwinia innych albo opcja druga, obwinia siebie. Miko wybrała opcję drugą. Szkoda tylko, że tym razem źle wybrała. To, co się stało było tylko i wyłącznie moją winą. To ja, już na samym początku, zaprowadziłam nas do tej cholernej strażnicy i pozwoliłam, by nas złapali. To ja dałam robić na sobie eksperymenty, które uczyniły mnie tym, czym teraz jestem. To ja zdecydowałam się zaufać Fowlerowi i dobić z nim targu, co było jedną z najgłupszych decyzji, jaką mogłam podjąć. I to przeze mnie Smokescreen teraz leży na sali operacyjnej z dziurą w klatce piersiowej. Tylko i wyłącznie moja wina...
YOU ARE READING
Transformers Prime - Genisys
Science Fiction"14 lipca 2005 rok. Ten dzień zapisał się w historii jako rozpoczęcie inwazji przez zmechanizowane istoty z kosmosu zwane Decepticonami..." Bezbronna Ziemia staje się nowym obiektem tyranii Megatrona, który po utracie własnej planety chce zrobić z n...