Rozdział 8

227 16 5
                                    

Elena's POV

Od chwili kiedy spędziłam noc z Damonem, sen o pożarze nie wrócił.  Nie budziłam się już z krzykiem, gdy śniło mi się że nie mogę nic zrobić kiedy Damon nie wychodzi z pożaru. Teraz w każdej chwili czułam jego obecność obok mnie. Jego ciepłe muskularne ciało, oplatało moje i czułam się bezpieczna, kiedy śpi obok. Damon śpi teraz każdej nocy w moim łóżku, kochamy się prawie każdej nocy, a mimo to pociąga mnie za każdym razem kiedy go widzę. Czuję jak podnieca mnie jego ciało i sprośne słówka jakie szepcze mi do ucha w supermarkecie, kiedy robimy zakupy, lub jak jadę z nim do tartaku.

- Kochałbym się z tobą tu i teraz – mówi mi, kiedy przymierzam bluzkę w przymierzalni, do której wszedł mimo moich protestów. Całuje mnie w szyję i zaczyna rozpinać mi biustonosz.

- Damon!? - mówię cicho, żeby nikt nas nie usłyszał, ale jego usta są takie namiętne, że nie mogę się oprzeć jego pocałunkom.

Opamiętuję się w porę, kiedy do przymierzalni ktoś puka.

- Chwileczkę, zaraz wyjdę! – wołam przez drzwi, a Damon się śmieje – i z czego się śmiejesz? - pytam - Teraz będziemy się wstydzić, że zachowujemy się jak nastolatki – irytuję się, ale on wzrusza tylko ramionami i znów mnie całuje, a ja zapominam o całym świecie.

Do przymierzalni znów ktoś puka, a ponieważ jestem już ubrana otwieram drzwi i wychodzę, wpadając prosto na Caroline.

- Och! Przepraszam – mówię w pierwszej chwili, nie orientując się, że to ona – o cześć Caroline – dodaję kiedy już ją poznaję.

- Cześć! - wykrzykuje Caro i uśmiecha się do mnie serdecznie – dobrze, że cię widzę – mówi, ale kiedy dostrzega za moimi plecami Damona, który wychodzi tuż za mną z przebieralni, zakłada ręce na piersi i mierzy nas podejrzliwym spojrzeniem, a na jej usta wstępuje podejrzany uśmieszek. Peszę się i spuszczam wzrok.

- Już ją uwiodłeś Salvatore, co? - pyta zadziornie, nadal patrząc na nas oskarżycielsko.

- Ależ skąd! - Damon unosi ręce do góry i śmieje się skrępowany – jestem niewinny! To ona uwiodła mnie, Caro, przysięgam! - zaczyna się śmiać, a ja odwracam się w jego stronę z niedowierzaniem i uderzam go w ramię pięścią.

- Świnia! - mówię, a Caroline zaczyna się śmiać.

- Już myślałam, że jakieś małolaty zamknęły się w przebieralni i chciałam ich zbesztać, ale teraz jak widzę że to wy, to sama nie wiem czy was zbesztać czy wam zazdrościć – śmieje się – my z Tylerem to już jak stare małżeństwo. Nie w głowach nam takie romantyczne rzeczy.

- Możesz nam zazdrościć – mówi Damon, obejmując mnie od tyłu i całując mnie w policzek – a właśnie co u Tylera? Byliśmy u niego wczoraj w szpitalu. Mówił, że być może puszczą go w tym tygodniu do domu – mówi do Caroline wciąż opierając brodę o mój obojczyk.

Czuję się skrępowana jego wylewnością, choć Caroline nie wydaje się być zaskoczona naszym zachowaniem.

- Tak, ma wyjść jutro. Szybko biorąc pod uwagę, że był w tak ciężkim stanie, ale mam wrażenie, że jeszcze kilka dni, a pielęgniarki zwariują z nim na oddziale – uśmiecha się i przewraca oczami.

- Cieszę się, że już lepiej się czuje – mówię poważnie.

- To wszystko dzięki tobie kochana – Caroline patrzy na mnie z wdzięcznością i głaszcze mnie po ramieniu, a ja czuję się głupio.

- Daj spokój, Caroline. To nic takiego, ciesze się że mogłam pomóc, i naprawdę nie ma za co dziękować, to zbędne – mówię do niej to co czuję, naprawdę, bo nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek mógłby zachować się inaczej niż ja wtedy.

Home For My HeartWhere stories live. Discover now