Rozdział 18

217 16 5
                                    

Elena's POV

Zrobiłam Stefanowi awanturę za to, że zostawił małego Damona u swojego brata. Postąpił źle i byłam zła na niego przez kilka dni, ale zmęczenie pracami w domu i opieką nad małym Damonem dało mi tak popalić, że kiedy zjawił się po kilku dniach i zaproponował, że zabierze go na popołudnie zapominam, że byłam na niego zła i nawet nie podejmuję o tym rozmowy kiedy wpada rano ni stąd ni zowąd. 

- Dzięki Stefan, nie wiem jak bym sobie bez ciebie poradziła - mówię szczerze kiedy siedzimy razem w kuchni i pijemy herbatę.

- Normalnie. Jesteś silna i dałabyś sobie radę i beze mnie - mówi upijając łyk mrożonej herbaty - ale wiesz nie na darmo kiedyś przezywali mnie Herohair - śmieje się.

- Serio? Takie miałeś przezwisko? Kto cię tak nazwał? - wybucham śmiechem razem z nim.

- No cóż, chyba nie chcesz wiedzieć, ale ci powiem. To był Damon - uśmiech nadal jest widoczny na jego twarzy, ale już się głośno nie śmieje. Wiedział, że wcale mi nie będzie do śmiechu.

- Aha. Faktycznie nie chciałam wiedzieć - ale śmieję się i szturcham go łokciem dając do zrozumienia, że wcale mnie to nie rusza tak naprawdę - daj spokój, przecież nie będę go unikała całe życie - dodaję i myślę sobie, że dłużej przecież nie może tak być. Jego temat nie może wiecznie być tematem tabu. Czas wreszcie przejść nad tym do porządku dziennego. 

- Serio? - pyta.

- Serio, serio. Czas się pogodzić z porażką. Mam inne zadania na głowie. Nie będę całe życie przepraszać twojego urażonego brata. Nic i nikt nie zmieni tego, że stało się jak się stało, a mój żal tego nie naprawi. Nie jestem w stanie mu tego wynagrodzić i staram się to rozumieć. Nie żebym zrozumiała, ale staram się i doszłam do wniosku, że może tak mu jest łatwiej? Wygląda na szczęśliwego z Andy i niech tak zostanie. Życzę mu jak najlepiej, a swoje uczucia mogę zachować dla kogoś innego. Jest taki jeden mały człowiek, któremu mogę je dać. Nic się nie zmarnuje - puszczam oko do Stefana, wylewając z siebie ten potok słów i czuję niesamowitą ulgę.

Stefan siedzi na krześle oparty łokciami o swoje kolana i głowę ma spuszczoną, ale patrzy na mnie spod byka. Podniósł się po chwili i oparł o oparcie krzesła i wciąż na mnie patrząc siedzi w ciszy.

- Łał - odzywa się tym jednym słowem i podnosi brwi.

- Co? - pytam wiedząc, że się nie spodziewał takiej wylewności, ale to jaką ulgę mi sprawiły te słowa rekompensują skrępowanie które właśnie czuję.

- Nie sądziłem, że mój brat zasłużył na aż tyle - kwituje moją odpowiedź - I teraz tym bardziej sądzę, że jest idiotą - kończy, a ja wzdycham ciężko.

- Zasłużył na więcej i nie jest idiotą, Stefan - zatrzymuję się na chwilę patrząc na swoje dłonie jednocześnie czując wzrok Stefana na sobie - on po prostu czuje się oszukany i zawiedziony, poza tym minęło tyle czasu, że pewnie ledwo to pamięta, a ja wróciłam i znów mieszam mu w życiu. Też byłabym zła - podnoszę wzrok i spoglądam na Stefana, a on kiwa głową że mnie rozumie.

- Ale wiesz, że on też wciąż cię kocha? - bardziej stwierdza niż pyta . Patrzy gdzieś daleko za okno i parska krótko śmiechem -  złapałem go kilka razy na tym, że stoi pod twoim domem wieczorami? Wiesz o tym?

Uśmiecham się na to co mówi i czuję skrępowanie jakbym miała czternaście lat i ktoś złapał mnie na całowaniu się z chłopakiem.

- Wiem...

- Serio? - Stefan momentalnie patrzy na mnie i podnosi brwi lekko zaskoczony.

- Serio, serio - po raz drugi tego dnia powtarzam tą kombinację słów i spoglądam na Stefana -  Pierwszy raz zobaczyłam go kilka tygodni temu, zupełnie przez przypadek - zaczynam się śmiać bo nie wiem jak mam się zachować.

Home For My HeartWhere stories live. Discover now