#9 Zabójczyni

1.4K 123 2
                                    

Do moich uszu dobiegł dźwięk wystrzelonego pocisku. Wiedziałem, że jeśli nie ruszę się z miejsca to stracę życie. Moje nogi, jednak, za nic nie chciały się ruszyć.

Nagle poczułem nacisk na plecy przez co upadłem na ziemie.

- Moon, wszystko ok? - głos Suna wydawał się być jakby za mgłą.

Bez jego ratunku pewnie bym nie żył. Wiadomość ta była dla mnie wstrząsająca.

- Tak... Żyje

- Spójrz!

Spojrzałem w kierunku, który wskazywał Sun. Młoda dziewczyna chowała w pośpiechu snajperkę i nerwowo schodziła ze drzewa.

- Przeklęta - warknąłem i udałem się w pogoń za domniemaną wilczycą.

W ciągu kilku sekund znalazłem się obok niej.

Zadziwiające było jednak to, że nie poczułem wilczego odoru. Ba! Nie było żadnych poszlak, które potwierdziły by to, że dziewczyna jest istotą nadprzyrodzoną.

Gdy chciałem złapać dziewczynę za ramie i tym samym odwrócić ją w swoją stronę, mój plan został całkowicie zrujnowany.

Czerwonowłosa rzuciła coś przypominającego bombę. Moje pole widzenia przerażająco zmniejszyło się, przez co straciłem równowagę.

-Gdy cię dorwę to zabiję! - krzyknąłem, ale gdy miałem wstawać powstrzymał mnie Sun.

- Moon, zostaw ją - odparł aż nadto spokojnie mój chłopak.

- Ha?

- Ona nie była nawet wampirem! A co dopiero wilkołakiem - Sun pomógł mi wstać i ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie nieśmiało. Od razu pogłębiłem pocałunek i spojrzałem mu w oczy.

- Więc czemu miałaby mnie zabić? Normalni ludzie nie mają z nami żadnych problemów. A jeśli tak to raczej się boją i chowają niż planują zabójstwo.

- Spójrz - Sun uniósł jakąś kartkę na wysokość moich oczu. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać : Za zabicie Moona, wampira półkrwi, oferuje 20 tysięcy dolarów. Ostrzegam, że nie ponoszę odpowiedzialności za śmierć zabójcy lub jego poważne okaleczenie [Na dole moje zdjęcie zrobione z ukrycia] - Ludzie mogą zrobić wiele rzeczy dla pieniędzy. Do tego nie wydaje mi się żeby ona była normalna.

- Tak... była dobrze wytrenowana - mruknąłem.

- Szczerze mówiąc myślałem, że to mnie chcą zabić.... - Sun spojrzał na mnie przekręcając głowę - ale jednak trzeba bronić ciebie.

- Sam się obronię - zaprotestowałem.

- Tak jak dzisiaj?

Odwróciłem wzrok. Racja... dziś dałem prawdziwy pokaz swojej siły. Nie dość, że nie umiałem niczego zrobić to Sun musiał mnie ratować. Bez niego pewnie leżałbym w ziemi, a czerwonowłosa wymieniałaby moją głowę za 20 tysięcy dolarów.

Poczułem rękę Suna na swoim policzku przez co szybko spojrzałem na niego.

- Nie ma się czym przejmować. Ja też bym tak zareagował.

- Wcale, że nie...

- Założysz się? - Sun zaśmiał się cicho - pierwszy raz zawsze jest taki - szepnął.

Czyli, że mu to także się przytrafiło?

- Jak to się stało?

- Miałem jakieś 10 lat - zaczął - razem z tatą szliśmy na grób siostry... był to chyba 1 listopad.

- Święto zmarłych...

- Dokładnie. W drodze powrotnej zaatakowała nas jakaś banda chuliganów. Chcieli pieniędzy... ale mój tata nie dałby się tak po prostu oskubać. Zdenerwowali się i skierowali pistolet w moją stronę. Gdyby tata nie popchnął mnie na śnieg i nie wyciągnął swojego policyjnego pistoletu, pewnie bym nie żył.

- Byłeś już wtedy wampirem? - spytałem. Nie miałem pojęcia, że Sun miał siostrę... bardzo mało o sobie mówi.

- Nie. To zupełnie inna historia.

Pokiwałem w milczeniu głową.

- Więc - zacząłem - co zamierzamy zrobić z tą skrytobójczynią?

- Odpuśćmy... może zrozumie, że nie warto zadzierać z wampirami - odparł.

- Niech ci będzie....

Sun na pewno ma zbyt dobre serce...

/Sharron/

Jeszcze nigdy w życiu nie dobiegłam tak szybko do domu.

Gdy mój plan nie wypalił byłam przerażona. Do tego szybkość z jaką mój cel zbliżył się do mnie była przerażająca. Spanikowałam i użyłam bomby dymnej - kolejnego prezentu od brata.

Teraz, gdy wygrzewam się w wannie, czuje się zawiedziona swoją postawą. Nie po to tyle trenowałam... powinnam dać radę każdemu wampirowi, każdemu wilkołakami. Może jestem trochę zbyt pewna siebie ale nie chcę być zabita przez te istoty. Moja śmierć ma być spokojna... bardzo spokojna.

Zdziwiła mnie reakcja drugiego wampira. Ratując mój cel dał się zranić w rękę. Oczywiście nic mu nie będzie, jednak taka postawa jest bardzo rzadka.

***

- Załatwiłaś go? - spytał zleceniodawca.

- Zaszły drobne komplikacje...

- Czego mogłem się spodziewać...? Następnym razem idę tam z tobą i rozprawimy się z nim w otwartej walce.

- Nie jestem pewna czy będzie następny raz - westchnęłam i zacisnęłam ręce w pięści. Oczekiwanie na odpowiedź wilkołaka było najgorsze.

- Posłuchaj mnie uważnie... jeśli nie zabijesz tego cholernego wampira to przyrzekam, że twój brat nie dożyje kolejnego dnia - zagroził mi - a doskonale wiem, w którym szpitalu się znajduje.. - przełknęłam nerwowo ślinę i rozłączyłam się.

Jutro spróbuje ponownie...

Wesołych Mikołajek :)

Vampire School ~Yaoi~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz