31 maja 2017 r.
Ostatni dzień maja. Za niedługo zaczną się wakacje, zadzwoni ostatni czerwcowy dzwonek, a ja dalej będę tutaj. Chłopcy obiecali, że będą odwiedzać mnie tak często jak tylko się da, ale wiem, że to tylko ściema żebym nie czuł się samotny, kiedy oni wyjadą na swoje wakacje. Pamiętam jak planowaliśmy ten wyjazd w styczniu. Byliśmy wniebowzięci wiedząc, że pojedziemy całą ekipą na wycieczkę busem po Barcelonie.
Dziadek Jack'a miał w swoim garażu campera, którego pomogliśmy mu naprawiać. Wcześniej brudno białe pudło z zalążkami rdzy zmieniło się w pięknego, krwistoczerwonego busa. Z racji, że sam za młodu dużo podróżował, zgodził się pożyczyć go nam niemalże od razu. Pojazd był w stanie pomieścić przynajmniej sześć osób. Byliśmy wtedy tacy podjarani.
Teraz, gdy jedyną taką wycieczkę szlag trafił, mam ochotę nie pokazywać się światu. Zawiodłem chłopaków, zawiodłem siebie, zawiodłem wszystkich. Choć słowem się nie odezwali wiem, że marzą o tym wyjeździe tak samo bardzo jak ja. Nie chcąc robić za kule u nogi poprosiłem ich, aby nie rezygnowali ze względu na mnie. Obiecali wszystko przemyśleć, choć i tak wiem, że odpuszczą.
Wczoraj po raz pierwszy zmusiłem się do wyjścia na zewnątrz. Właściwie zmusiły mnie do tego pielęgniarki mając dość tego, że przesypiam całe dnie, kiedy nikt mnie nie odwiedza. Dziwnie było stanąć na własnych nogach, kiedy jedynymi pozycjami, na które było mnie stać w ostatnim czasie to leżąca i siedząca, kiedy musiałem skorzystać z toalety. Wtedy przesiadałem się na wózek i w asyście pielęgniarza jechałem całe dwieście metrów! Po prawie miesiącu dostrzegli, że poza taką formą ruchu nie wychodzę praktycznie nigdzie. Zaczęli mnie, więc pilnować. Kazali spacerować po szpitalnym ogrodzie przynajmniej piętnaście minut po dwa razy dziennie. O dziwo dzięki temu czułem się odrobinę lepiej, zacząłem też więcej i lepiej sypiać. No i zacząłem wreszcie normalnie jeść.
Codziennie powtarzają też moje badania. Jak się okazało wyniki kilku z nich uległy nieznacznej poprawie. Niby nic, ale dla mnie jak nigdy wcześniej to wielka nadzieja na to, że będzie powoli coraz lepiej. Jedyne, co wprawiło mnie w chwilowy atak paniki to stan moich włosów. Po kilku naświetleniach stały się niesamowicie słabe i łamliwe. Kilka dni temu przeczesując je dłonią zdjąłem jednym pociągnięciem kłębek wielkości pięści. Byłem przerażony, ale lekarz powiedział, że tak właśnie działa chemioterapia na organizm. Dodał też, że za niedługo i tak trzeba będzie je zgolić.
Muszę już iść. Przyszedł czas na trochę ruchu póki mam siłę, bo tego jak się okazuje też może niebawem zabraknąć.
Do następnego listu. (Mam nadzieję)
M.
Przepraszam za nieobecność, postaram się to nadrobić jeszcze jednym rozdziałem dzisiaj! Tak btw, na kanał wleciał nowy cover [w mediach na górze], oceńcie jak wam się podoba. Moim skromnym zdaniem jest świetny <3
W komentarzu napiszcie tytuły ulubionych coverów. Chętnie poczytam!
Bye!
![](https://img.wattpad.com/cover/126657611-288-k236473.jpg)
CZYTASZ
Goodbye Mikey. |cobban|✔
FanficMikey Cobban. Gdyby świat był dla niego odrobinę łaskawszy. Każdy wie jak to jest, gdy od jednej rzeczy sypią się kolejne. Nastolatek, który nigdy nie uznawał narkotyków, alkoholu i tytoniu, nigdy nie sprawiający problemów w domu u szkole chłopak zo...