24 czerwca
Wreszcie! Zadzwonił telefon. To był Jack. Cały zachrypnięty z zatkanym nosem zadzwonił do mnie koło dziewiątej rano. Przyznał się, że jest chory i odebrało mu głos. Nie mówił dużo w trakcie rozmowy, bo jego gardło jeszcze nie pozwalało na więcej, dzięki czemu mogłem się wygadać.
Był na granicy płaczu, gdy przez przypadek przyznałem do słuchawki, że nie mogę spać i nawiedzają mnie koszmary. Co samotność robi z człowiekiem. Choć o pewnych rzeczach nie chcą mówić to i tak usta mówią za nich. Przyjaciel obiecał mi, że jak tylko wróci do zdrowia to przesiedzi ze mną tyle ile się da żebym tylko nie zwariował z samotności.
Po rozmowie z Duff'em udało mi się na chwilę zasnąć, ale po godzinie niespokojnego drzemania obudził mnie mocny, metaliczny zapach krwi. Dostałem krwotoku podczas snu, od razu wezwałem lekarza, który zalecił dodatkowe badania, zapisał coś na tabliczce przypiętej do mojego łóżka i po prostu wyszedł grzecznie prosząc abym spróbował jeszcze na chwilę zasnąć.
Pomimo szczerych chęci i prób zaśnięcia przed oczami pokazywał mi się non stop ten sam koszmar.
Już dawno powinienem umrzeć.
M.
Może uda mi się jeszcze coś napisać przed kolejną częścią Harry'ego Potter'a. Nie odpuszczę sobie tych ostatnich części.
Napiszcie w komentarzu czy jesteście TeamHarry czy TeamDraco!
Może do następnego!
Bye!

CZYTASZ
Goodbye Mikey. |cobban|✔
FanfictionMikey Cobban. Gdyby świat był dla niego odrobinę łaskawszy. Każdy wie jak to jest, gdy od jednej rzeczy sypią się kolejne. Nastolatek, który nigdy nie uznawał narkotyków, alkoholu i tytoniu, nigdy nie sprawiający problemów w domu u szkole chłopak zo...