Rozdział 10 🇩🇪

524 24 0
                                        

Pov. Andi

Została już godzina do konkursu drużynowego w Willingen. Co bardzo mnie zdziwiło, nie spotkałem jeszcze Caroliny. Musiałem zapytać się Stephana, bo przecież mówiła że będzie.

— Leyhe!

— Czego? — jak zawsze miło odpowiedział.

— Nie wiedziałeś może Caroliny?

— Nie, chyba jeszcze nie przyjechała. Co martwisz się o nią?

— Skądże, po prostu mówiła że przyjedzie.

— Jak mówiła to tak zrobi. Ogarnij się. —
Nic ciekawego się nie dowiedziałem, więc nie pozostało mi nic innego jak udać się na serię próbną.

Pov. Carolina

Właśnie dojechałam do Willingen. Konkurs za moment się zacznie. Nigdy tak późno nie przyjeżdżałam, bo zazwyczaj byłam wczesnym rankiem w dniu zawodów. Miałam z tego małą satysfakcję, bo na pewno ktoś się o mnie martwił. Spokojnie udałam się na skocznię, podeszłam do jednego z ochroniarzy i powiedziałam ustalone z nim hasło. Takim sposobem nie musiałam stać z innymi.

Najpierw oczywiście przywitałam Markusa i Richarda, którzy skakali w dwóch pierwszych grupach. Dopiero później przyszedł Stephan.

— Hej!

— No witam witam, raczyłaś się pojawić.

— Widzę, że bardzo się cieszysz.

— Bardzo, jeszcze jak Andreas żalił mi się że nie przyjedziesz. Martwił się bardziej niż twój ojciec.

— Ups, tak bardzo mi przykro — zaśmiałam się.

Zaczęłam zastanawiać się, czy jest gdzieś tu Jakub. Nadal miałam nadzieję, że jednak sobie odpuścił, ale nic bardziej mylnego.

— Hej, Carolina! — usłyszałam czyiś głos. Odwróciłam się i nigdy nie zgadnijcie kogo zobaczyłam. Tak to był Kuba.

— Hej. Jak ci się podoba skocznia? —zadałam kompletnie bezsensowne pytanie.

— Bardzo ładna, chociaż trochę bym się bał wejść na górę.

— Ja chyba też, ale zostawię to zawodowcom.

— Ktoś powiedział zawodowiec? — nagle znikąd pojawił się Andreas we własnej osobie.

— Znalazł się profesjonalista, w dodatku skromny.

— Myślałem, że nie przyjedziesz.

— Wow, myślałeś. Brawo! — zaklaskałam dłońmi.

Andi udał, że się obraził ale jednak odpuścił i przytulił mnie w ramach powitania.

— Może nas sobie przedstawisz? — nagle wtrącił się Kuba. Eh, a było tak fajnie w objęciach Andreasa.

— Ah, no jasne. Kuba to jest Andreas Wellinger, wielka gwiazda i takie tam. I Andi to jest Kuba, mój kolega z klasy.

— Miło mi. I dzięki za tą gwiazdę.

— Wiesz, bycie fanką numer jeden do czegoś zobowiązuje. A czy ty nie powinieneś iść na górę?

— No tak, ale mi się nie chce — przyznał Wellinger.

— Idź i mnie nie denerwuj, że ci się nie chce — powiedziałam z surowym tonem.

No i posłuchał mnie. Tak sobie czasem myślę, że nasza relacja jest bardzo dziwna. Czasem jesteśmy tacy mili, że aż tryb rzygania tęczą on, a czasami tylko na niego krzyczę. W każdym razie tuż po zakończeniu konkursu, tym razem pierwszym miejscem dla Polski, Stephan miał dla mnie propozycje "nie do odrzucenia"

Secret love: Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz