Rozdział 15 🇩🇪

372 15 0
                                    

Od zakończenia sezonu minęły dwa miesiące, podczas których w pełni skupiam się na nauce i spotkaniom ze znajomymi. Ostatnio jednak szkoła była moim priorytetem, więc nie miałam czasu dla nikogo, nawet Lidii. Dlatego też obiecywałam jej przez cały tydzień, że sobotę spędzimy razem.

Szłam w stronę naszego ulubionego parku,  gdzie zawsze się umawiamy. Potem zazwyczaj gdzieś idziemy, bo nam się nudzi. I tym razem miało tak być, bo zaplanowałam z Lidią, że pójdziemy do najlepszej pizzerii w Oberstdorfie. Oczywiście moja przyjaciółka była już na miejscu i na pewno czekała na mnie wieki.

— No w końcu jesteś — przywitała mnie tymi słowami.

— Ciebie też miło widzieć Lidia. Idziemy?

— Jasne, jestem strasznie głodna.

Na miejscu byłyśmy po około dziesięciu minutach drogi. Zajęłyśmy dwuosobowy stolik a ja poszłam po menu. Nie mogłyśmy się oczywiście zdecydować na rodzaj pizzy bo i ja, i Lidia chciałyśmy inną. Jednak w końcu udało nam się dogadać i wybraliśmy pizzę z kurczakiem. Tym razem poszła zamówić moja przyjaciółka. Kiedy stała przy ladzie, dostała chyba z dziesięć powiadomień na telefonie. Wyświetlacz jej smartfona się włączył tak, że mogłam przeczytać wiadomości, jednak nie zrobiłam tego. Jest moją przyjaciółką, ale musi mieć trochę prywatności.

Nasze zamówienie otrzymałyśmy po około dwudziestu minutach, w ciągu których dużo plotkowałyśmy o ostatnich wydarzeniach w szkole. Podczas jedzenia Lidia nagle zaczęła dziwny temat.

— Jeszcze nie wspominałaś ani słowem o skokach narciarskich.

— Wiesz, sezon skończył się jakiś czas temu.

— Coś się stało, prawda? Mi możesz wszystko powiedzieć.

— Nie no, co ty nic się nie stało. Po prostu nie spędzam z chłopakami tyle czasu, ile wcześniej.

Ona spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.

— No dobra, dobra. Wygrałaś. Pokłóciłam się z Andreasem, trochę na siebie wyzywaliśmy i wrzeszczeliśmy. Ogólnie mówiąc katastrofa, bo jeszcze się do mnie nie odezwał.

— To może ty to zrobisz?

— Chyba żartujesz!? Nie ma takiej opcji.

— Czyli nawet jeśli świat by się kończył i tak nie odezwała byś się pierwsza?

— Coś w tym stylu.

— Załamujesz mnie dziewczyno.

Skończyłyśmy jeść i kupiłyśmy sobie mrożoną herbatę, bo pogoda na zewnątrz robiła się coraz cieplejsza. A co za tym idzie, także w lokalu robiło się gorąco. Miałam już kontynuować rozmowę z Lidią, jednak ktoś bardzo natrętny nie chciał przestać do mnie dzwonić.

— Odbierz już, bo ci nie da spokoju — stwierdziła moja przyjaciółka.

— Dobra, to zaraz wracam.

Nie spojrzałam wcześniej kto dzwoni, więc kiedy zobaczyłam, że to Domen zdziwiłam się mocno.

— No cześć Domen! Co to za okazja, że do mnie dzwonisz?

*Bo tak zupełnie przez przypadek  jestem w Niemczech i chyba się zgubiłem*

— Ale Niemcy są wielkie, skąd mam wiedzieć, gdzie jesteś?

*W Oberstdorfie jestem. Może to pomoże, hehe*

— Zgaduje, że na skoczni?

*No!*

— Dobra, przyjdę po ciebie.

*Ale że jak przyjdziesz?*

— Normalnie, mieszkam tu ciołku!

*Aha, to trzeba tak było od razu*

— Będę za dwadzieścia minut.

*Dzięki, pa! *

— Pa.

Rozłączyłam się. Teraz muszę jeszcze dogadać się z Lidią. Mam nadzieję, że się nie obrazi. Wróciłam do naszego stolika i bez zbędnych ceregieli zapytałam.

— Lidia, bo jest ważna sprawa i muszę iść.

— Okej, to idź.

— Nie będziesz zła?

— Nie, sama też się umówiłam.

— To ja lecę, pa kochana!

Udałam się prosto pod skocznię, gdzie jak się okazało, trenowali słoweńscy skoczkowie. Na pewno mu teraz uwierzę, że się zgubił. Obserwowałam chwilę ich poczynania, słuchając do tego krzyków trenera. Wreszcie jednak zauważyłam idącego w moją stronę Domena.

— Cześć Carolina.

— Hejka. Czyli zgubiłeś się? Założę się, że od początku wiedziałeś gdzie mieszkam, tylko chciałeś mnie tu ściągnąć.

— No może tak było. Ale to był jedyny sposób żebyś przyszła!

— Wystarczyło się zapytać.

— To co, pójdziemy na miasto, zjeść lody albo coś?

— Jak już tutaj jestem, to czemu by nie?

Domen "zaprowadził" mnie, choć to za dużo powiedziane, do lodziarni w centrum miasta. Tak naprawdę to byłam ram chyba ze sto razy, ale nie powiedziałam mu tego. Wybrałam sobie zwykłe lody włoskie o smaku śmietankowym, a skoczek kupił sobie to samo. Potem usiedliśmy sobie na ławce  w pobliskim parku. Dobrze nam się rozmawiało, tym bardziej że po dwóch miesiącach pisania troszkę go poznałam.

W pewnym momencie Domen zamilkł i tylko wpatrywał się we mnie.

— Jestem brudna? — zapytałam zdziwiona.

On jednak nie odpowiedział, tylko zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze dzieliła niewielka odległość. Poczułam, jak serce zaczęło mi bić mocniej, choć nie wiem czy dlatego, że się przestraszyłam, czy podekscytowałam. Po chwili chłopak złączył nasze usta w krótkim, aczkolwiek bardzo czułym pocałunku. Założę się, że moje policzki zrobiły się mocno czerwone.
Zupełnie się tego nie spodziewałam, ale chyba podobało mi się to.

Po około pół godzinie później pożegnałam się z Domenem i obiecałam mu, że zanim wróci do Słowenii jeszcze się spotkamy. Szczerze myślałam, że po tym co zrobił będzie panowała między nami niezręczna cisza, jednak tak się nie stało. Ciekawe jak to potoczy się dalej...

***


Hejka! Mam nadzieję, że rozdzialik się spodobał i ogólnie teraz mega się staram, żeby rozdziały były częściej, ale zobaczymy jak to wyjdzie w praniu. Yyyyy no to ja pozdrawiam cieplutko i pa pa!
🙋 🙋 🙋

Secret love: Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz