Rozdział 14 🇩🇪

469 25 0
                                    

Planica - ostatni przystanek pucharu świata. To właśnie w tym słoweńskim miasteczku rozstrzygnie się, kto zdobędzie kryształową kulę. Po dotarciu do hotelu udałam się do przydzielonego mi pokoju. Jak zawsze rozpakowałam walizkę a potem rzuciłam się na łóżko. Ktoś może powiedzieć że taki tryb życia jest nudny, ale według mnie teraz jest ciekawszy niż pięć miesięcy temu. Bo to właśnie przez skoki, a co się z nimi wiąże dosyć monotonny styl życia, poznałam wielu świetnych ludzi, w tym oczywiście Andreasa. A co do niego, to chciałabym mu powiedzieć o uczuciu którym go darze, ale nie mam na tyle odwagi. Ale po prostu boję się odrzucenia i tak dalej, typowe wymówki, których sama mam już dość. Ta, a do tego jeszcze motyle w brzuchu, kiedy mnie przytula, nogi robiące się jak z waty jak mój wzrok spotyka się z jego. To także nie ułatwia sprawy. Denerwuje mnie to, bo nigdy aż tak źle ze mną nie było, a w końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Ale nic nie poradzę, że oszalałam na jego punkcie.

Dostałam informację, z bardzo poufnego źródła, że w niedzielę, tuż po konkursie będzie wielka impreza, gdzie będą wszyscy skoczkowie i niestety trenerzy. Czyli mogę sobie pomarzyć o pójściu tam. Nie było to jednak w tym momencie takie ważne, bo musiałam się rozpakować a jakimś magicznym cudem będąc tu już prawie połowę dnia tego nie zrobiłam. W międzyczasie zastanawiałam się co takiego chce mi powiedzieć Wellinger, który od razu jak wyszliśmy z autobusu oznajmił mi to. Tym razem miał pokój z Markusem, ale to nie stanowiło żadnego problemu, bo i tak ich namierzyłam. Bez pukania weszłam do pokoju co było już moją tradycją.

— Andreas, parę godzin temu chciałeś mi coś powiedzieć.

— W sumie to jednak nie było takie ważne.

— Aha — powiedziałam tak specjalnie żeby pokazać że mu nie wierzę.

— Będziesz na imprezie? — zapytał nagle Markus.

— Może tak, może nie. Wszystko zależy od humorku mojego ojca.

— Namówimy go jakoś. Wiesz że ta sztuka już nie raz nam się udawała.

— Trzymam was za słowo.

Nie miałam dzisiaj ochoty żeby iść na skocznię, więc kwalifikacje obejrzałam w telewizji, siedząc sobie w ciepłej bluzie z herbatą w ręku. Wieczorem zeszłam tylko na dół, żeby pogratulować chłopakom i zjeść z nimi kolację. Usiadłam jak zwykle z niemiecką kadrą, zresztą w ich towarzystwie czułam się najlepiej. Kiedy tak z nimi rozmawiałam zauważyłam, że Andi jest jakoś dziwnie cichy. Cały czas tylko wlepiał wzrok w swoje kanapki nawet nie próbując włączyć się do dyskusji. Przecież poszło mu wspaniale, więc to na pewno nie o to chodzi.

— Andreas, wszystko w porządku? —  zapytałam trochę zmartwiona.

— Tak... tak.

Ta odpowiedź nie dała mi spokoju, ale nie ciągnęłam dalej tego tematu.

— Nie wiesz co mu jest? — zapytałam Stephana, kiedy wracałam z nim do pokoju.

— Nie martw się, to naprawdę nic takiego. — zamilkł na moment — Może lepiej porozmawiajcie?

— Chciałabym, ale na razie nie wykazuje jakiś wielkich chęci do rozmowy z kimkolwiek.

— Z tobą na pewno będzie chciał.

Dobra, mam powoli dość tej ich tajemniczości.

Pierwszy dzień konkursów był bardzo słoneczny i ciepły, więc połowę dnia spędziłam na zewnątrz, w tym na terenie skoczni. Postanowiłam pobawić się trochę w fotografa, więc pożyczyłam jednen z aparatów ojca i zaczęłam robić zdjęcia skoczni, sportowcom a także górom w Planicy. Całkiem nieźle mi to szło, a przy okazji sprawiało dużo frajdy. Na dodatek świetne miejsce Andreasa w konkursie sprawiło, że ten piątek był wyjątkowo udany.

Secret love: Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz